Trwa ładowanie...

Berlin umiera! Miasto "w zasadzie straciło sens"

Berlin umiera! - alarmują ludzie, którzy organizowali i uczestniczyli w licznych imprezach, które się tam odbywały. Nie pomaga nawet pomoc publiczna. W agencjach koncertowych i eventowych zaczynają się już zastanawiać, czy będą mogły się odbyć imprezy przełożone na 2021 rok.

Klubowe imprezy pozostają tylko wspomnieniemKlubowe imprezy pozostają tylko wspomnieniemŹródło: Pexels, fot: Maurício Mascaro
d110r5j
d110r5j

Pandemia dotyka wszystkich dziedzin życia społecznego, koronawirus nie robi też w zasadzie rozróżnienia geograficznego - atakuje na wszystkich kontynentach, w krajach bogatych i biednych, sprawiając, że władze muszą zamykać najróżniejsze dziedziny gospodarki i działalności publicznej. Jednym z wyrazistych przykładów tego, jakie skutki przynosi pandemia, jest sytuacja w Berlinie, mieście, które w ostatnich latach uznawane było za europejską stolicę muzyki i zabawy.

- Trzeba powiedzieć, że nocne życie w Berlinie niemal całkowicie zamarło. Małym wyjątkiem są nielegalne imprezy, organizowane przez egoistycznych dupków - opowiada Ela Hofmann, właścicielka Rock N Roll Herberge, hostelu i knajpy na Kreuzbergu.

- Naprawdę niewiele się dzieje od kiedy 2 listopada w życie weszły przepisy nakładające na miasto kolejny lockdown - potwierdza Frank Harrison, który organizował imprezy muzyczne w berlińskich klubach.

- Wcześniej rzeczywiście zdarzały się nielegalne rave'y. Organizowali je głównie młodzi ludzie, nie związani wcześniej z rynkiem klubowym. Zwykle kończyły się tak, że przyjeżdżała policja i wlepiała wszystkim mandaty, a organizatorki i organizatorzy otrzymywali wysokie kary. Po 2 listopada w zasadzie nic takiego się już nie dzieje. Podobnie było w przypadku punkowych squatów - tam też odbywały się nielegalne koncerty, ale po 2 listopada wszystko ucichło - relacjonuje.

d110r5j

Zarobki gwiazd na Sylwestra, ile stracą w tym roku?

Harrison dodaje jeszcze, że teraz odbywają się już tylko "domówki", naprawdę tajne. Wiedzą o nich tylko nieliczne uczestniczki i uczestnicy, znające prywatnie osoby, które je organizują.

Te imprezy są zwykle na tyle ciche i spokojne, że policja nie interweniuje. Tymczasem kluby pozostają zamknięte, co powoduje coraz większe straty, rosnące z dnia na dzień i z weekendu na weekend.

d110r5j

- Niezależne kluby, zwłaszcza ta punkowe - kontynuuje Harrison - zmuszone były prosić o finansową pomoc ludzi, którzy tam chodzili i się tam bawili. Rozpoczęły się liczne zbiórki crowdfundingowe. Znany klub Clash Berlin przeprowadził bardzo udaną kampanię, w ramach której zebrano ponad 30 tys. euro. Najbardziej poszkodowane okazały się w tej sytuacji nowo otwarte miejsca, które nie zdążyły jeszcze zbudować wokół siebie wspólnoty: osób, które często przychodzą i wspierają klub, a dziś byłyby chętne, żeby dorzucić się do internetowej zbiórki. Wiele z nich już zostało zamkniętych, a wszyscy przewidują, że to niestety dopiero początek potężnej fali znikających restauracji, klubów i innych podobnych miejsc.

Umierająca branża

Ela Hofmann obserwuje sytuację berlińskiej gastronomii, zna wiele osób, prowadzących restauracje. Pilnie śledzi strategie, które stosują, żeby przetrwać i bada, które okazują się skuteczne.

- Pandemia wszystkim sprawia mnóstwo trudności. Ale wielu znajomych pracujących w branży gastronomicznej, kulturalnej czy eventowej nie czeka aż to wszystko się skończy, tylko próbuje działać kreatywnie. Na szczęście nie jesteśmy w najgorszej sytuacji na świecie: są ludzie, którzy toną w morzu, uciekając przed wojną w swoim kraju - mówi nam.

d110r5j

- W przypadku Berlina problem polega tylko na tym, że nasze codzienne życie zmieniło się diametralnie. Ludzie, którzy prowadzą knajpy mają teraz duży dylemat. Z jednej strony bardzo brakuje nam naszych gości - wielu z nich, zwłaszcza tych stałych, jest dla nas jak rodzina. Z drugiej - zdajemy sobie oczywiście sprawę, że w tym momencie jedynym sposobem na zapewnienie sobie i innym bezpieczeństwa jest ograniczenie kontaktów międzyludzkich do takich, które są naprawdę konieczne. To dla niektórych naprawdę bardzo trudne - opisuje.

Hofmann bardzo krytycznie ocenia natomiast działania władz i wprowadzane przez nie systemy pomocowe.

- Jestem bardzo rozczarowana tym, co proponuje rząd federalny - mówi. - Wiele decyzji jest zupełnie niezrozumiałych, poza tym wciąż - choć już jest grudzień - nie doczekaliśmy się czegoś, co nazywano "Novemberhilfe", czyli listopadowym pakietem pomocowym. A najgorsze jest to, co dzieje się w urzędach pracy, gdzie wypłacane są pieniądze dla tych, którym pandemia odebrała dochody z działalności gospodarczej. Współczuję wszystkim, którzy muszą stać w niekończących się kolejkach i użerać się z osobami, które tam pracują, a same nie mają wielkiego pojęcia o tym, jak działają nowo wprowadzane, tymczasowe przepisy pandemiczne.

Praca na marne?

Ograniczenia i zakazy bardzo uderzyły w branżę koncertową. Odwołane zostały w zasadzie wszystkie imprezy. Kryzys dotknął boleśnie zarówno wielkich graczy, jak i osoby prowadzące małe agencje koncertowe.

d110r5j

- Miałem już przygotowane niemieckie trasy brytyjskich formacji GBH i Varukers - opowiada Michał Hyczko, Polak mieszkający od wielu lat w Berlinie, aktywista organizujący koncerty punkowych zespołów pod szyldem agencji MDX36.

- W ramach tej pierwszej w Berlinie miałem organizować duży koncert z okazji 40-lecia GBH, podczas którego na scenie miało się pojawić wiele znanych zespołów. Mini festiwal, który organizuję od lat, też musiałem odwołać, czy może raczej przełożyć na 2021 rok. Podobnie jak wielu zaprzyjaźnionych berlińskich promotorów już po prostu nie wiem, co robić. Włożyliśmy mnóstwo pracy w nasze projekty, wciąż mamy nadzieję, że odbędą się w późniejszym terminie, ale każdy zastanawia się, czy to wszystko nie pójdzie na marne, bo znów pojawią się jakieś zaostrzenia albo nastąpi pogorszenie sytuacji pandemicznej - dodaje.

Jaką dostają pomoc?

Osoby, które organizują imprezy o niezależnym charakterze raczej nie mogą liczyć na wsparcie ze strony władzy. Co prawda wprowadza ona kolejne programy pomocowe, ale nie trafiają one do wszystkich podmiotów. Niedawno oficjalnie uznano techno za... muzykę.

d110r5j

Brzmi to może absurdalnie, ale w języku prawniczym oznacza przede wszystkim, że osoby prowadzące kluby techno mogą teraz występować o wsparcie, które przeznaczone jest dla klubów muzycznych. Ale w tej sprawie ewidentnie panuje zamieszanie na tle interpretacji przepisów. Najlepszym przykładem jest jeden z dużych klubów techno w dzielnicy Charlottenberg.

- Właśnie rozpoczęło się postępowanie przeciwko jego właścicielom - opowiada Frank Harrison. - Najpierw dostali pół miliona euro rządkowego wsparcia, ale potem okazało się, że złamali przepisy dotyczące dystansu społecznego. Skończyło się to tak, że musiała interweniować policja. Funkcjonariusze przyjeżdżali do klubu zarówno w piątek, jak i w sobotę i przerywali imprezy, które się tam odbywały.

- Miasto poniekąd umarło - podsumowuje Michał Hyczko. - Wielu z nas, Polaków, ale też ludzi z innych krajów, przeprowadziło się tutaj, gdyż życie kulturalne miało chyba najbogatszą ofertę na świecie. To miasto to właśnie ludzie i kultura. Wszystko teraz zamarło. Z jednej strony ma to pewne pozytywne skutki: nie ma ton turystów, więc jest spokojniej, ale z drugiej - to miasto bez swojej bogatej oferty kulturalnej w zasadzie straciło sens. Berlińczycy tego potrzebują, po to tu mieszkamy. Pandemia zabija fizycznie i psychicznie...

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d110r5j
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d110r5j