W ostatnich czasach w Serbii często mówi się o świętościach narodowych. Niekiedy chodzi wówczas o sprawy narodu, a świętości i inne słowa pochodzące z religii (świątynia, ołtarz, chrzest) stosowane są tylko retorycznie, jako figury uwypuklające niepodważalne znaczenie jakiejś narodowej wartości, osiągnięć kulturalnych lub politycznych. Można więc napotkać wyrażenia „świątynia nauki”, „święta wolność”, których sens – albo lepiej powiedzieć, znaczenie – nie zmieni się, jeżeli w miejsce metafor pochodzenia religijnego użyje się innych, jeżeli zamiast „świątynia nauki” powie się „dom nauki”, zamiast „święta wolność” – „złota wolność”.
W innych wypadkach, dla nas tutaj bardziej interesujących, świętości narodowe i podobne określenia, używane wtedy, gdy o sprawach narodowych mówi się językiem religii, nie tylko są środkami retoryki politycznej, które bez istotnych zmian mogą być zastąpione elementami innego pochodzenia, ale także, nie tracąc podstawowego znaczenia religijnego, zachowują specyficzną konfigurację i skuteczność języka religii. Świętości narodowe znajdują się wówczas w centrum zbiorowej komunikacji symbolicznej, w której i mówiący, i ich słowa, i sprawy, o jakich się mówi, otrzymują ów tajemniczy i zarazem zrozumiały sam przez się sens przynależny świętym sprawom religii. Między uczestnikami tej komunikacji i – również – między nimi a tym, co narodowe, nawiązuje się szczególna relacja, która, choć przejawia się w formach niezależnych od religii w wąskim sensie, odpowiada antropologicznym i teologicznym opisom zjawiska sakralnego albo cudownego. Toteż niekiedy wydaje się, że świętości narodowe mogłyby być świętościami w pełnym
słowa znaczeniu, mimo iż pojawiają się extra eclesiam.
Jedną z często przywoływanych dziś w Serbii świętości jest serbski język. Stał się on przedmiotem prawdziwego kultu. Przypisuje mu się rolę fundamentu narodu, strażnika tożsamości narodowej – jako że ponoć ząb czasu się go nie ima, że potrafi stawić opór przemianom historycznym – nazywa serbską cerkwią narodową. Rozpowszechnia się przekonanie, że w języku zawiera się byt narodu w postaci danej mu przez Boga, a więc to w języku serbskim trwa byt serbskiego narodu. Jednocześnie ci, którzy co rychlej za alfę i omegę zbiorowego istnienia uznali język, ostrzegają, że z trudem i niechętnie odkrywa on tajemnicę zbiorowego bytu, że odsłania ją tylko częściowo, poprzez poetów, zwanych niekiedy „kapłanami języka”. Narodowa poezja, niby jakaś religia, która odczytuje i tłumaczy wiernym Boże znaki i przykazania, otrzymała zadanie nasłuchiwania i przekazywania narodowi świętych i tajemnych przesłań języka narodowego. W prasowej zapowiedzi audycji telewizyjnej o poezji napisano: „Poetycki metronom zawsze najprecyzyjniej
wystukiwał duchowy rytm etnosu, a zarazem miał moc aktywizowania genu nagromadzonych przez wieki przekazów, zebrania ich w jedno i ofiarowania własnemu narodowi, aby mu służyły jako drogowskaz w trudnych czasach” („Politika”, 3.06.1988).
Choćby jednak ów drogowskaz był nie wiadomo jak dobry, słowa poezji zaledwie zwiastują tajemny byt ukryty w języku. Nie dlatego, że poeta nie mówi wszystkiego, co wie i czuje, ale że nawet on nie wie do końca, co mówi przez niego język. Dotyczy to także wielkiego Njegoša1, który według jednego z wielbicieli „powiedział więcej, niż wiedział, i dotknął tajemnic, których niedwuznaczne rozwiązanie nie jest nam potrzebne”. A więc nie są nam potrzebne odpowiedzi. Przeciwnie, trzeba, aby tajemnica pozostała ukryta, ewentualniezaledwie dotknięta. Pokazuje to, w jakim stopniu kult języka narodowego jest kultem we właściwym tego słowa znaczeniu. Naród, tak jak religia, ma swoją ukrytą substancję, ale nie wyraża jej do końca. Co więcej, domaga się, by ta substancja pozostała niedostępna, objęta zakazem, towarzyszącym, jak zauważyli antropolodzy i teolodzy, stosunkowi do rzeczy świętych. Mówiąc o narodzie niemieckim jako tajemnicy, o Niemczech jako mistycznej wspólnocie, którą Ernst Jünger nazwał „podziemnymi Niemcami”,
to jest o wizerunkach narodu powstałego w Niemczech po klęsce pierwszej wojny światowej, Ulrich Bielefeld pisze: „Próba odkrycia, co się za tym ukrywa, naraża w jakiś sposób na groźbę kary. Można odkryć tylko to, co się odkryć nie da […]. Substancjalno- narodowy topos można pokazać tylko jako tajemnicę”.
Język, folklor, gęśle, ale także pomniki, mogiły i groby bohaterów narodowych oraz inne narodowe symbole, mity i relikwie pochodzenia świeckiego stają się święte poprzez swoistą narodową sakralizację. W przeciwnym kierunku dokonuje się przetwarzanie świętości religijnych – w Serbii przeważnie prawosławnych – w święte sprawy narodu. Ich sakralna natura jednak nie znika, tylko zostaje przeniesiona na inny plan, można więc mówić o świętościach parareligijnych, to jest narodowo- politycznych.
Dotyczy to także postaci świętych, świętych relikwii, świętych ksiąg, obrzędów i świątyń, kiedy mówi się o nich jako o świętościach narodowych, ponieważ nie myśli się wówczas o ich teologicznym znaczeniu. Na przykład Hilandarowi jako serbskiej świętości narodowej nadaje się znaczenie szersze, niż ma dla wyznawców prawosławia, toteż do narodowego kultu tego monasteru mogą się włączyć wszyscy Serbowie. Owemu kultowemu miejscu w 1991 roku złożył hołd ówczesny prezydent Serbii, a jego dar nie zawierał znaku krzyża. Oficjalna Serbia do dziś poświęca uwagę Hilandarowi jako świętości narodowej, starając się utrzymać kontrolę nad jej polityczno-symboliczną wartością. Świadczy o tym fakt, że obchody osiemsetlecia Hilandaru przejął państwowy komitet z prezydentem Serbii na czele. O serbskich monasterach jako świętościach więcej mówi się dzisiaj w sensie narodowo-politycznym niż religijnym. Są one nie tyle świętościami chrześcijańsko-prawosławnymi, ile narodowo-serbskimi. Pewien współczesny teolog prawosławny gorąco
opowiedział się za tym, by serbskie monastery traktować nie jako pomniki kultury, to jest nie jako relikt przeszłości, lecz jako „żywe duchowe świętości” – jednak nie w wąskim sensie religijnym, lecz szerszym, narodowym, ponieważ są to „kamienie graniczne serbskiej przestrzeni duchowej”. Zakończenie owego tekstu utrzymane jest w stylu bardziej odpowiadającym wojowniczemu nacjonalizmowi niż dziełom teologicznym: „Czy w ogóle zrozumieliśmy historyczną rolę i znaczenie serbskich monasterów? Czy w stosunku do naszych monasterów utożsamiliśmy się z tymi, co czynią nam zło? Czy zidentyfikowaliśmy wszystkich nieprzyjaciół naszej spuścizny duchowej i historycznej?
Czy przyczyną tego, co nas spotyka, jest fakt, że nie osądziliśmy i nie ukaraliśmy złoczyńców za ich zbrodnie? Czy wiemy, że nasze monastery to kamienie graniczne naszej przestrzeni duchowej, serbskie świętości i stacje modlitewne, ośrodki kultury i miejsca zgromadzeń narodu?”. Podobnie pisze o monasterze Hilandar i swoim pielgrzymowaniu do niego człowiek świecki, profesor uniwersytetu. Dla niego Hilandar także nie jest spotkaniem z przeszłością, tylko z wiecznością. „To wcale nie jest grobowiec – powiada – to czas, który trwa, i czy tego chcemy, czy nie, musimy w nim odnaleźć także siebie”. Dla niego ramy tego imperatywnego odnajdowania również nie pokrywają się z Cerkwią i wiarą, lecz obejmują świadomość narodową, szerszą jego zdaniem i ważniejszą od religii. „W ciszy monasteru każdy pielgrzym słyszy wieki i wszystkie wydarzenia, jakie towarzyszyły formowaniu się świadomości narodowej […]. Nie są to jedynie płytkie uczucia religijne, ale głęboka świadomości duchowość, o wiele szersza, bo obejmuje dusze
wszystkich tych, którzy żyją i którzy przyjdą po nas […]. Hilandar jest wieczny, nieśmiertelny, Hilandar to etyka i myśl o naszym istnieniu narodowym i jednostkowym” (P. Volk, „Politika”, 23.05.1988).
To samo można powiedzieć o Kosowie, nazywanym serbską świętością narodową, najczęściej serbską Jerozolimą. Tu także ma się na myśli swego rodzaju transcendentalną wartość symboliczną, którą Kosowo ma dla narodu serbskiego jako jego „kolebka”, jego „korzenie” i która nie ogranicza się do sakralności w wąskim znaczeniu religijnym. Tamtejsze serbskie monastery są równie święte dla narodu, jak unarodowiony korpus poezji ludowej o bitwie na Kosowym Polu, o kosowskich bohaterach i jak narodowy mit pomszczenia Kosowa czy kult dnia świętego Vida.
To, co odnosi się do świętej dla narodu tajemnicy języka, dotyczy też serbskich monasterów, postaci i relikwii świętych oraz Kosowa, a mianowicie: ich głęboki sens jest niedostępny, i to z dwóch powodów. Dlatego że świętości, a więc również rozumiane sakralnie święte sprawy narodu, są czymś niepojętym dla człowieka, ale także dlatego że dostęp do nich jest zakazany, a co najmniej surowo kontrolowany. Polityczna moc oparta na monopolu władzy nad świętościami narodowymi, których na jej użytek strzegą i które utrzymują w stanie gotowości bojowej nasi narodowi mandaryni, narodowi duchowni, jest – tak jak i moc religijna – rządzeniem w imię świętości i w imię owych uświęconych spraw narodu. Podstawą polityki jest tutaj utrzymanie systemu nakazów i zakazów, konsekracji i ekskomunik, walka z heretykami oraz innowiercami w kraju i za granicą. Ta polityka nie zna tolerancji – dla tolerancji jako zasady demokratycznego modelu polityki opartej na dyskusji i kompromisie nie ma miejsca w narodzie-świętości. Narodowi
mandaryni, strażnicy pieczęci świętego narodu, mogliby o tolerancji powiedzieć to, co powiedział o niej Paul Claudel: La tolérance, il y a des maisons pour cela, czyli: „Tolerancja – jej miejsce jest w domach publicznych”.