Attica: historia krwawego buntu. Do dziś nie ukarano winnych
Autorka Dr Heather Ann Thompson otrzymała nagrodę Pulitzera w dziedzinie historii. Teraz książka także w Polsce.
9 września 1971 roku niemal 1300 osadzonych w zakładzie karnym Attica zdecydowało się głośno zaprotestować przeciwko nieludzkim warunkom odbywania kary i wieloletnim nadużyciom, jakich dopuszczała się administracja więzienia. Zdesperowani skazani wzięli zakładników i rozpoczęli pertraktacje. Negocjowali dzień i noc, jednak władze wykluczyły jakikolwiek kompromis. Już 13 września wysłano uzbrojone patrole, aby odbiły zakład karny siłą. Zabito niemal 40 osób, zginęli więźniowie i zakładnicy, ale na tej rzezi sprawa się nie zakończyła. Kolejne miesiące trwała brutalna zemsta mundurowych na osadzonych, a próby dochodzenia sprawiedliwości przed różnymi sądami ciągnęły się blisko cztery dekady.
Prawda jednak nie zatriumfowała. Zarzuty postawiono wyłącznie więźniom. Żaden z urzędników odpowiedzialnych za tragiczny w skutkach szturm na zakład czy zaniedbania wobec ocalałych i rodzin zabitych nie został postawiony w stan oskarżenia, a większość z ważniejszych dokumentów powiązanych ze sprawą została utajniona przez rząd. O tym największym buncie w historii amerykańskiego więziennictwa przez kilkadziesiąt lat niewiele było wiadomo.
Ta pasjonująca książka powstała dzięki trwającym ponad dekadę wnikliwym badaniom, a także potężnej determinacji i uporowi autorki. Oddaje głos wszystkim zaangażowanym w sprawę buntu w więzieniu Attica, również tym, którym prawa głosu odmówiono, gdyż dla stróżów prawa ważniejsze okazało się zapewnienie ochrony politykom. Ukrywanie prawdy przed opinią publiczną sprawiło, że historia buntu w Attice do dziś jest pasmem niedomówień, krzywd i politycznych rozgrywek.
Ta zapierająca dech publikacja odkrywa mroczne tajemnice, a najstraszniejsze w niej jest to, że opowiada o wydarzeniach, które rozegrały się naprawdę.
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Editio Historia prezentujemy fragment książki "Krwawy bunt. Historia powstania w amerykańskim więzieniu Attica" dr Heather Ann Thompson.
Nowojorska Attica należała do tej części Ameryki, którą większość z osadzonych znała tylko z ekranu telewizora. Malutkie witryny wyglądały jak przeniesione z innej epoki. W miasteczku był ładny park z jaskrawo ozdobioną sceną, boisko baseballowe dla dzieci i czysty basen publiczny — wszystko jak wyjęte żywcem z obrazu Normana Rockwella. Ale tuż za tym skrawkiem kultury Americana majaczyła wielka, budząca grozę forteca, jedno z owianych złą sławą więzień o maksymalnie zaostrzonym rygorze.
Placówka penitencjarna Attica, obwarowana potężnymi, szarymi murami, znajdowała się niecałą milę od wioski. Okalający ją mur miał dziewięć metrów wysokości i był zbudowany z betonowych płyt wbitych na ponad sześć metrów w ziemię i zacementowanych. Na każdym rogu znajdowały się wysokie wieżyczki strzelnicze, z których strażnicy mogli wypatrywać problemów na całym, liczącym 55 akrów obszarze kompleksu więziennego.
Kolosalna, budząca grozę budowla i jej bukoliczne otoczenie tworzyły zdumiewający kontrast. Większość ludzi dowożonych pod główne wejście Attiki, na chwilę przed przepędzeniem przez masywne wrota, nie mogła się powstrzymać przed ostatnim zerknięciem przez ramię, na prowadzącą tam drogę. Choć strażnicy krzykami zaganiali ich do wewnątrz, trudno było nie ulec czarowi miarowego cykania milionów świerszczy, którego echo niosło się z okolicznych wysokich traw, upstrzonych polnymi kwiatami.
Wejście do tego więzienia o zaostrzonym rygorze było kolejnym szokiem. Budynek był archaiczny; przetrwał praktycznie bez większych zmian od otwarcia w czasie wielkiego kryzysu. I był tłoczny — pełen niespokojnych, gniewnych mężczyzn, młodych i starych, z miast i małych miasteczek rozsianych po całym stanie Nowy Jork. Przytłaczającą część 2243 więźniów Attiki stanowili jednak młodzi, słabo wykształceni mieszkańcy miast oraz Afroamerykanie i Portorykańczycy. Dla ponad dwóch trzecich osadzonych Attica była już co najmniej drugim więzieniem.
Nie oznaczało to jednak, że wszyscy penitencjariusze Attiki byli zatwardziałymi kryminalistami. Wielu trafiło tu za złamanie zasad zwolnienia warunkowego, a część z nich była o wiele za młoda, by sprostać trudom życia w więzieniu o zaostrzonym rygorze. James i John Schleichowie byli dziewiętnastoletnimi bliźniakami, którzy wylądowali w Attice właśnie ze względu na pogwałcenie zasad zwolnienia warunkowego. (...)
Coraz więcej ludzi trafiało też do Attiki za sprawą uzależnienia od narkotyków. Pewien siedemnastoletni Portorykańczyk, Angel Martinez, wpadł w narkotykowy nałóg po zastrzyku heroinowym, którym chciał złagodzić ból choroby Heinego-Medina. Gdy popełnił przestępstwo, aby zaspokoić narkotyczny głód, sędzia wysłał go do Attiki. (...)
Cokolwiek przywiodło człowieka do Attiki, odkąd znalazł się za murami, jego rytm dnia niewiele się zmieniał. Po przejściu przez wrota umocowane w potężnym betonowym ogrodzeniu więźniowie otrzymywali od strażników przydział bloku mieszkalnego. W Attice było pięć głównych bloków: A, B, C, D i E. Był też blok Z; obszar znany pod nazwą HBZ (od ang. Housing Block Z) lub the Box, w którym strażnicy umieszczali osadzonych z powodów dyscyplinarnych. W każdym z pięciu głównych bloków mieszkalnych mieściło się pięciuset więźniów. Każdy blok miał swój spacerniak i każdy był podzielony na 12 liczących 40 – 45 mężczyzn grup zwanych kompaniami. Wszystkie bloki oprócz E były trzykondygnacyjne i podzielone na dwa skrzydła. Cele w skrzydłach 1970 roku wyglądały tak samo jak po wzniesieniu więzienia w latach 30. ubiegłego stulecia, z tym że po czterdziestu latach żelazne kraty pokryły się rdzą i warstwami odłażącej farby. (...)
Najpodlejsze i najtrudniejsze prace w Attice, takie jak odgarnianie łopatami niekończących się hałd śniegu podczas surowych, zimowych miesięcy, przypadały w udziale tak zwanym kompaniom robotniczym. Na najlepszą robotę można było liczyć w kantynie, pralni oraz w szpitalu. Pracę papierkową albo bycie gońcem w budynku administracyjnym również uważano za awans. Bez względu na rodzaj zajęcia, w 1970 roku niewielu więźniów Attiki zarabiało więcej niż 6 centów dziennie. Szczęśliwcom płacono 2,90 dolara za cały dzień pracy, co i tak było kwotą zdecydowanie niewystarczającą do przetrwania w placówce.
O autorce:
Dr Heather Ann Thompson jest amerykańską historyczką, aktywistką i autorką publikacji naukowych. Wykłada na Uniwersytecie Michigan. Zajmuje się tematyką masowych inkarceracji, ich przyczynami i konsekwencjami. Na tych zagadnieniach koncentrowały się jej wystąpienia przed Kongresem, które wygłaszała jako członek komisji Narodowej Akademii Nauk Stanów Zjednoczonych. Pisze też książki popularyzujące wiedzę historyczną; kilka z nich wyróżniono prestiżowymi nagrodami.