Trwa ładowanie...

Artur Domosławski: moją granicą było wewnętrzne przeświadczenie o prawdziwości portretu bohatera

Artur Domosławski: moją granicą było wewnętrzne przeświadczenie o prawdziwości portretu bohateraŹródło: PAP/Grzegorz Jakubowski
d4ld08k
d4ld08k
Gdyby Kapuścińskiego przemyślano według szablonów intelektualnych naszego czasu, nie mógłby być autorytetem – bo on przecież kwestionował bardzo wiele z dzisiejszych dogmatów myślenia o polityce, gospodarce, sprawach międzynarodowych. Mógł pozostać w Polsce autorytetem tylko jako autor kompletnie nieprzemyślany – mówi Artur Domosławski , autor Kapuściński non-fiction , w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.

Zaczyna pan swą książkę od uśmiechu Ryszarda Kapuścińskiego i ja chciałabym od tego zacząć. Uśmiech i nieśmiałość, dużo uwagi poświęcił pan również jego skromności, umiejętności słuchania, czarowi, którym zniewalał swoich rozmówców. Po lekturze książki nie wiem, czy to była autentyczna życzliwość czy świadomie wypracowana strategia?

* Artur Domosławski*: Jedno i drugie. Nieśmiałość była prawdziwa, życzliwość też prawdziwa. A czasem pewnie nie chciało mu się wysłuchiwać innych i słuchał przez grzeczność, bo nie chciał sprawiać przykrości. Czasem wreszcie – była to zapewne strategia, np. gdy musiał wysłuchiwać możnych tego świata, ludzi mających władzę. Ale pewnie i niejednego z nich słuchał z ciekawością i życzliwością, nie tracą z oczu tego, że to słuchanie może mu w czymś pomóc. Widzi więc pani, że jedno nie wyklucza drugiego.

Czy pana książka jest biografią w ścisłym rozumieniu tego słowa? Mam wrażenie, że w przypadku Kapuściński non-fiction mamy do czynienia z biografią ciążącą w stronę monografii twórczości. Bardzo dużo miejsca poświęca pan omówieniu dorobku Kapuścińskiego . To poszerzanie pola zainteresowania było świadome czy w trakcie pracy nad książką tekst stricte biograficzny zaczął pęcznieć w szwach?

* Artur Domosławski*: Ciekawa teza. Do tej pory krytykowano mnie, że zbyt mało piszę w książce o twórczości Kapuścińskiego .

Nie mogę nie zapytać o konflikt z panią Alicją Kapuścińską. Jak rozumiem, to właśnie kwestia ujawnienia wątków osobistych była przyczyną, dla której p.Alicja Kapuścińska wystąpiła z pozwem przeciw panu i wydawcy oraz z wnioskiem o zakaz rozpowszechniania biografii jej męża. Pisząc o prywatnym życiu Kapuścińskiego był pan taktowny, jednakże z drugiej strony p.Alicja Kapuścińska bez względu na to, jak subtelnie potraktowałby pan ten temat, zawsze czułaby się obnażona, brutalnie wystawiona na widok publiczny i nie można negować jej prawa do takich odczuć. Czy dziś te kwestie opisałby pan inaczej? Czy sądzi pan, że dwie tendencje: pana wolność w docieraniu do prawdy o bohaterze oraz pragnienie zachowania swojej prywatności przez p.Alicję Kapuścińską dadzą się pogodzić?

* Artur Domosławski*: Myślę, że pogodzenie tych dwóch ‘tendencji’, jak to pani nazywa, byłoby trudne. Bywają sytuacje, w których realizacja dwóch dążeń czy wartości jednocześnie wydaje się prawie niemożliwa.
Sądzę, że ujawnienie wątków osobistych nie było jedyną – wcale nie wiem, czy główną – przyczyną wystąpienia pani Alicji Kapuścińskiej z pozwem do sądu. Pozew, który dostałem niedawno zawiera tak wiele zarzutów, że wątki osobiste książki zupełnie w nich giną. Z pozwu wynika dla mnie, że nie należało pisać o funkcjonowaniu Kapuścińskiego w establishmencie PRL-u, że nie należało pisać o tym, że współtworzył swoją legendę, że niektórzy ludzie – niekoniecznie ja sam – mają krytyczne zdanie o tym, co pisał. Czyli nie należało pisać o niczym, co nie potwierdza legendy. Dlatego mam wewnętrzne przekonanie, że nawet gdybym pominął w książce wątki osobiste, to i tak byłaby zadyma i oskarżenia pod moim adresem.

d4ld08k

Zagraniczni wydawcy dostali od prawnika p.Alicji Kapuścińskiej listy z informacją o błędach, które zawiera pana książka. Zaraz po tym część wydawców wycofała się z zakupu praw do wydania książki. Jak teraz wygląda ta kwestia?

* Artur Domosławski*: Nie wiem, czy i jakie listy, ani od kogo dostali czy nie dostali zagraniczni wydawcy. W tej chwili finalizowana jest sprzedaż praw do wydania mojej książki w sześciu językach.

W książce pisze pan o młodości Kapuścińskiego , jego młodzieńczych miłościach i powtarza plotkę o zakończeniu ciąży jednej z koleżanek Kapuścińskiego . Chociaż nie pisze pan expressis verbis, że sprawa ta dotyczyła pana bohatera, jest to jego biografia i czytelnik będzie łączył z tą historią właśnie Kapuścińskiego . Zastanawiam się, jaki był cel podawania takiej informacji? Czy to ten sam zabieg, jakim przy pisaniu posiłkował się Kapuściński , ponieważ plotki są częścią krajobrazu społecznego?

* Artur Domosławski*: Oczywiście, że tak. Plotki, opowieści nie zawsze precyzyjne to także element opisu atmosfery, jaka panowała w paczce kolegów z liceum: pierwsze popijanie, pierwsze nastoletnie miłości, namiętności, marzenia, wpadki, rozczarowania, a wszystko w dymie papierosów, w aurze pewnej lekkomyślności, fascynacji poezją i sztukami pięknymi. Nastoletnia cyganeria pokolenia „dzieci wojny” w czasach narodzin socjalizmu.

Pisząc o wieloletnim romansie Ryszarda Kapuścińskiego czy o jego relacjach z córką wystawił pan na widok publiczny bardzo intymną sferę życia nie tylko swojego bohatera, ale i jego najbliższych. Pan tłumaczy to w ten sposób, że pominięcie takich fragmentów życia Kapuścińskiego byłoby sprzeczne z zasadami pisania biografii. Czy były fakty, do których pan dotarł i z opisania których pan zrezygnował? Wyznaczył pan sobie granice, dokąd prześwietli pan jego życie i tajemnice?

* Artur Domosławski*: Kapuściński zawsze mawiał: na jedną napisaną stronę przeczytaj sto. Można to traktować dosłownie, można to traktować jako przenośnię – to znaczy: musisz wiedzieć znacznie więcej na dany temat niż ostatecznie napiszesz.
Granicą, jaką sobie wyznaczyłem było wewnętrzne przeświadczenie o prawdziwości portretu bohatera. Czy portret ten będzie zawierał dwa szczegóły mniej czy trzy więcej jest drugorzędne.
Sądzę, że pominięcie wątków osobistych, które przedstawiłem bardzo oględnie – takie mam głębokie przekonanie – byłoby próbą nieuprawnioną próbą poprawiania biografii Kapuścińskiego , infantylizowaniem jej, infantylizowaniem całej opowieści, infantylizowaniem czytelników. Kapuściński był dorosłym mężczyzną, który żył tak jak żył. I to życie zasługiwało na opisanie w pełni, takim jakim było, bez wykluczania pewnych pytań, czy pewnych wątków. Jakoś nie trafiają do mnie pouczenia biorące swoje źródło z „etyki grzecznościowej”. Podoba mi się ironiczne zdanie Jerzego Pilcha , napisane w kontekście tej debaty, że „ABC dobrego wychowania (w wersji, rzecz jasna, szkolnej) jako etyczny fundament twórczości polskiej daje całą jej infantylność”.

Pisząc o romansie Kapuścińskiego nie wspomina pan nazwiska jego kochanki. Tym samym roztacza pan nad nią ochronny parasol. Na takie zabezpieczenie nie mogła liczyć wdowa po Kapuścińskim , jej bardzo prywatne i bardzo bolesne przeżycie stały się tematem publicznym. Nie sądzi pan, że jest to okrutne? I niesprawiedliwe, bo skoro zdecydował się ujawnić całą prawdę o Kapuścińskim to dlaczego coś omijać?

* Artur Domosławski*: Sądzę, że słowo „okrucieństwo” jest w tym kontekście całkowicie nieuprawnione. Jeśli napisanie o słabości bohatera do kobiet to „okrucieństwo”, to jak nazwać coś, co jest naprawdę okrucieństwem? Rozumiem, że może to być przykre, nie da się jednak napisać o człowieku, któremu zdarzało się sprawiać bliskim przykrość, w taki sposób, ażeby wykluczyć całkowicie przykrość, jaką może sprawić przypomnienie takich zdarzeń.
Długoletnia miłość Kapuścińskiego , podobnie jak jego krótkotrwałe miłości, zawsze pozostawały w cieniu, a żona była zawsze żoną. Nic się w tej sprawie nie zmienia. Mówienie o „parasolu ochronnym” wydaje mi się nieporozumieniem.

d4ld08k

Z tym wiąże się inna kwestia: dlaczego kilkakrotnie cytuje pan wypowiedzi znajomych Ryszarda Kapuścińskiego , bez podania ich personaliów? Opinie przytaczane przez te osoby nie są pochlebne dla pana bohatera. Jaka jest waga tych informatorów? Pozostając anonimowymi głosami mogą powiedzieć wszystko.

* Artur Domosławski*: Przede wszystkim proszę zauważyć, że w 600-stronicowej książce anonimowe wypowiedzi stanowią znikomą ilość. Cytuję z imienia i nazwiska blisko stu rozmówców. Bez podawania personaliów przytaczam tylko takie wypowiedzi rozmówców, które uważam w najwyższym stopniu za wiarygodne, a zatem nie udzielam nikomu kredytu in blanco. Kluczowe jest dla mnie też to, kto taką opinię wypowiada: Czy ktoś komu ufam? Czy ktoś, kto dowiódł, że mogę mieć do niego lub do niej zaufanie? Nie jest tak, że każdemu pozwalam anonimowo pleść cokolwiek. W jakimś sensie dając w książce przestrzeń dla takich wypowiedzi biorę za nie coś w rodzaju moralnej odpowiedzialności – proszę wybaczyć podniosłe sformułowanie, ale inne nie przychodzi mi w tej chwili do głowy. Czasem są to wypowiedzi przyjaciół, którzy wolą akurat w danym fragmencie pozostać w cieniu, np. żeby nie sprawiać przykrości wdowie, którą znają, choć uważają, że rzecz, o której mówią (anonimowo) jest ważna dla portretu Kapuścińskiego .

Pisząc o zetempowskim etapie życia Kapuścińskiego , jego wierze w stalinizm, wieloletnim pozostawaniu członkiem partii znajduje pan psychologicznie ugruntowane wyjaśnienie: w kraju wyniszczonym wojną idea socjalizmu jawiła się jako jedyna szansa na odbudowanie życia i znalezienie swojego miejsca. Starając się wczuć w sytuację człowieka tamtych czasów trudno tego nie zrozumieć. Nie boi się pan jednak, że w powszechnej świadomości zakoduje się tylko jedna informacja (wyłuskana z uwarunkowań, o których pan pisze): Kapuściński żarliwie wierzył w socjalizm, był w PZPR, współpracował z wywiadem?

* Artur Domosławski*: Nie boję się. Uważam, że obawy o to, że ktoś coś pomyśli w opaczny sposób nie są najlepszym doradcą w pracy reportera, pisarza, badacza. Trzeba mówić to, co się myśli – czasem wbrew niesprzyjającym okolicznościom i kontekstom – a potem nieraz pracować ciężko nad tym, żeby te myśli przebiły się, żeby były odczytane właściwie, zgodnie z intencją. Gdyby kierować się obawami, o których pani mówi, nie dałoby się powiedzieć niczego, co wykracza poza banały, szablony, stereotypy.

W dyskusjach o pana książce akcentowana jest ta płaszczyzna tekstu, która porusza polityczne przekonania i wybory Kapuścińskiego . Jego lewicowość, przynależność do PZPR, wiara w stalinizm, a z czasem krytyka kapitalizmu i globalizacji raczej nie były tajemnicą. Czy wcześniej pytania o to ideologiczne uwikłanie były tabu? Były spychane do zbiorowej niewiedzy, bo ta ideologia kłóciła się z rolą autorytetu?

* Artur Domosławski*: Sądzę, że ma pani trafną intuicję. Z jednej strony jakoś „wiedziało się”, że Kapuściński miał lewicową biografię, lewicowy sposób myślenia, jednak po '89 roku ten jego sposób myślenia nie pasował do dominujących ideologii naszego czasu. Czczono go więc jaki wielkiego reportera i pisarza, jako autorytet właśnie, lecz tym, co miał do powiedzenia o świecie nie przejmowano się, nie dyskutowano z tym, a więc oznacza to też, że nie przemyślano tego.
Gdyby Kapuścińskiego przemyślano według szablonów intelektualnych naszego czasu, nie mógłby być autorytetem – bo on przecież kwestionował bardzo wiele z dzisiejszych dogmatów myślenia o polityce, gospodarce, sprawach międzynarodowych. Mógł pozostać w Polsce autorytetem tylko jako autor kompletnie nieprzemyślany. Wielka szkoda: marzyłbym sobie, żeby Kapuściński przemyślany wyznaczał w Polsce główny nurt myślenia o świecie. To jednak, jak na razie, marzenia ściętej głowy.

d4ld08k

Poruszając kwestię współpracy Ryszarda Kapuścińskiego z wywiadem wpisuje się pan w dyskurs lustracyjny. Pan wypracowuje w tej dyskusji zupełnie inny język. Marzy się panu, by ta książka zmieniła sposób rozliczania przeszłości? Czy jednak pana postawa jest taka, ponieważ Kapuściński był panu bliski, a w stosunku do osób, z którymi nie jesteśmy emocjonalnie związani, ta empatia nie byłaby tak łatwa?

* Artur Domosławski*: Sądzę, że jest na odwrót: ja WYPISUJĘ SIĘ z dyskursu lustracyjnego. Myślenie lustracyjne czy historiografia ‘hakowa’ polegają na wyciąganiu z życiorysu człowieka jakiegoś negatywnego epizodu (‘haka’) – zwykle współpracy z bezpieką, wywiadem, władzą PRL – i budowanie na podstawie takiego epizodu jakiegoś politycznego i etycznego aktu oskarżenia. Moja książka jest zaprzeczeniem takiego podejścia. Ukazuję funkcjonowanie Kapuścińskiego w PRL na tle realiów epoki, ukazuję jego idealizm i wiarę w socjalizm (a nie cynizm czy karierowiczostwo) bez potępiania czy surowych ocen; przeciwnie – ukazuję to wszystko z empatią i zrozumieniem. To właśnie wielu fałszywych obrońców Kapuścińskiego ma mu w istocie za złe „uwikłania”, jak mówią, w czasach PRL. Mówią oni nieraz: „musiał”, „takie były czasy”, „chciał wyjeżdżać i dlatego szedł na kompromisy”. Myślę, że nie zdając sobie sprawy, owi fałszywi
obrońcy przypisują Kapuścińskiemu nie najwyższe motywy działania.

W książce poruszył pan również inny, jak się okazało, kontrowersyjny temat: przemieszanie fikcji z faktami, zmieszanie gatunków. Według Clifforda Geertza jest to nowy, eksperymentalny sposób pisania; na teorię Geertza powoływał się również sam Kapuściński . Nie obawia się pan, że czytelnikom mniej wyrobionym lub osobom, które tylko śledzą tę dyskusję zakoduje się ta jedna informacja: Kapuściński w swoich książkach najzwyczajniej w świecie zmyślał? W odniesieniu do literatury, zwłaszcza do tej, która posługuje się fikcją, nie można mówić o kłamstwie, zmyśleniu czy konfabulacji, dlatego, że do literatury takie kategorie się nie odnoszą, fikcja nie jest kłamstwem, fikcja jest fikcją.

* Artur Domosławski*: Nie boję się. Odsyłam do odpowiedzi wyżej: gdyby kierować się obawami, że ktoś czegoś nie zrozumie, nie dałoby się powiedzieć niczego sensownego. Ale rzeczywiście, irytują mnie odgłosy, często z zagranicy, recenzentów, którzy jeszcze nie znają książki – bo nie czytają po polsku – a już wydają wyroki: „ Kapuściński kłamał”. Nie kłamał. Czasem koloryzował, czasem przesadzał, czasem nie prostował legendy i uczestniczył w jej tworzeniu. Dlatego tak ważne, żeby moja książka jak najszybciej ukazała się w innych językach; niech każdy sam wyrobi sobie zdanie, czy o cokolwiek Kapuścińskiego oskarżam czy nie. Nie boję się werdyktu czytelników: nie oskarżam Kapuścińskiego . Prowadzę w książce debatę, stawiam pytania: ile wolno reporterowi? czy wyznaczenie granic między literaturą i dziennikarstwem jest ważne? Uważam, że jest ważne. Zastanawiam się, dlaczego Kapuściński je zacierał: w pisaniu i w życiu – i co z tego wynikało dla niego i co wynika dla nas.

Czy można wartościować wizerunek, jaki stworzył sobie Ryszard Kapuściński na użytek życia literackiego? Każdy autor tworzy taką tożsamość na użytek odbiorców i komentatorów. Mam wrażenie, że ta maska, za którą ukrywał się Kapuściński zostaje mu w pana książce policzona na poczet zmyśleń, koloryzowania, braku szczerości.

* Artur Domosławski*: Zadaniem biografa jest zajrzeć, co się pod maską (maskami) kryje. Co było autokreacją, co po prostu zmyśleniem, co koloryzowaniem, co szczerością a co nie, co rzeczywistością. W przypadku Kapuścińskiego jest to szczególnie ciekawe: nieraz mówił, że on sam jest bohaterem swoich książek. Naturalne zadanie biografa: porównać Kapuścińskiego z książek z Kapuścińskim realnym. To oczywistość nie wymagająca uzasadnienia.
Nie jest zgodne z moją intencją „zaliczanie” Kapuścińskiemu czegoś na plus a czegoś na minus. Nie prowadzę takich statystyk. Opowiadam historię. Te same fragmenty różni czytelnicy zapisują bohaterowi na plus lub na minus. Zresztą mówi to więcej o nich samych niż o Kapuścińskim .

d4ld08k

Nie wiem, czy mogę zadać takie pytanie, ale spróbuję: jak możemy oceniać dorobek Ryszarda Kapuścińskiego wiedząc, jaką cenę zapłaciła za to jego rodzina? Z pana książki wyłania się obraz człowieka, dla którego liczyła się przede wszystkim kariera, nie zaś np. córka. Czy fakt, że książki Kapuścińskiego powstały takim kosztem sprawia, że Kapuściński traci w oczach czytelników?

* Artur Domosławski*: Nie wiem. Każdy czytelnik może mieć zupełnie inną ocenę. Moją rolą było zasygnalizowanie tego, jaką cenę płaci człowiek i jego bliscy za sławę, za wielkość.

Ryszard Kapuściński kładł bardzo silny akcent na empatię wobec innego, a jednocześnie – jak wynika z tego, co pan pisze – sam jej nie miał wobec najbliższych. Czy stawiał pan sobie pytania o granice pasji? Chce pan, żebyśmy my, czytelnicy pana książki i utworów Kapuścińskiego , też je sobie zadali?

* Artur Domosławski*: To dobre pytanie, ale chyba na inną długą rozmowę. Jednym zdaniem: pewnie każdy ma inne granice.

Wielu pytań, które pojawiają się na kartach książki, nie zadał pan Kapuścińskiemu , gdy jeszcze żył (np. ojciec i ucieczka z transportu do Katynia, współpraca z wywiadem, długoletnia przynależność do PZPR). Dlaczego pan tego nie zrobił? Takich pytań się nie zadaje mistrzowi?

* Artur Domosławski*: Oczywiście, że się zadaje, tyle tylko, że ja nie planowałem pisać biografii Kapuścińskiego . Czasem pojawiają się idiotyczne zupełnie zarzuty: dlaczego go o coś nie spytałem? Jak się z kimś przyjaźnisz, wpadasz pogadać, to nie myślisz o tym, że ten ktoś bliski kiedyś umrze i oto musisz mu zadać sto pytań z listy przyszłego biografa.
Kapuściński umarł i wtedy przyszło mi do głowy, zresztą dopiero za namową koleżanki, żeby napisać jego biografię. O większości faktów z jego życia dowiedziałem się prowadząc research potrzebny do napisania książki, wcześniej o nich nie wiedziałem. A jeśli czasem o czymś wiedziałem, to przyjmowałem to jako fakt, nad którym dopiero w trakcie badań nad biografią zaczęły się pojawiać jakieś znaki zapytania.

d4ld08k

Pana książka sprowokowała pytanie o granice między gatunkami. W pana odczuciu literatura faktu, reportaż (na przykład w wydaniu Kapuścińskiego ) to jeszcze dziennikarstwo czy już literatura? Jego książki powinny stać na półce z napisem ‘literatura’? Czy ‘reportaż’? A może po prostu ‘ Kapuściński ’?

* Artur Domosławski*: Nie wiem, czy to będzie wyglądało poważnie, jeśli zacznę rozdzielać książki Kapuścińskiego na różne półki. Jego największe dzieło, czyli Cesarz to jednak literatura piękna, choć wyrosła z doświadczenia dziennikarskiego. Na pewno wszystkie mogą stać na półce „ Kapuściński ”.
Trzeba pamiętać, że czasy w których tworzył swoje najważniejsze książki były czasami eksperymentów gatunkowych, dziennikarstwo poszerzało swoje granice i czasami zachodziło na teren literatury fiction. Ważne jednak dla klarowności naszego paktu z czytelnikiem uprzedzać, co oferujemy. Kapuściński tego nie robił i niektórzy uważają pewnie, że to powód do oskarżeń. Ja tak nie uważam. Sądzę, że inna jest samoświadomość reportera dzisiaj i inna była w czasach, w których pisał np. Cesarza i Szachinszacha . Warto jednak się nad tym zastanawiać, a już na pewno w środowisku dziennikarskim.

W jaki sposób sam Kapuściński definiował swoje pisarstwo? Sam siebie uznawał za autora literatury pięknej czy dziennikarza?

* Artur Domosławski*: Jego wypowiedzi na ten temat są różne. Czasem definiował się bardziej jako dziennikarz, innym razem bardziej jako pisarz. A jeszcze innym razem sugerował, że to nie jest takie istotne: i mówił wtedy, że istotne jest to, co ma do przekazania, a przynależność gatunkowa tekstu, jakim owo COŚ przekazuje, ma drugorzędne znaczenie.

Czy pan jako praktyk mógłby spróbować zdefiniować, na ile reportaż może być karmiony fikcją? Jakie jest pana doświadczenie w tym przypadku? Z równania fiction + non-fiction wychodzi zawsze non-fiction?

* Artur Domosławski*: Reportaż nie może być karmiony fikcją. Może być subiektywny i dobrze, gdy tego nie ukrywa. Można się w nim posługiwać technikami pisarskimi właściwymi literaturze pięknej, ale fikcją nie należy go karmić. Chyba że jest ona np. częścią świadomości bohatera reportażu i wyraźnie to zaznaczamy.
Równanie fiction + non-fiction = non-fiction pełni w mojej książce rolę pewnego paradoksu: za jego pomocą mówię, że z opowieści o fikcyjnym Kapuścińskim , literackim Kapuścińskim dowiadujemy się bardzo wiele o Kapuścińskim realnym. Tylko tyle. W innych sytuacjach równanie to może mieć zupełnie przeciwny wynik, niewielka domieszka fikcji może uczynić całą opowieść, której większość stanowią prawdziwe składniki, opowieścią fikcyjną, tzn. w dziennikarskim sensie: zafałszowaną.

d4ld08k

Czy miał pan taki zamiar, by odbrązowić Ryszarda Kapuścińskiego ? Siadał pan do pracy z takim postanowieniem czy wykrystalizowało się ono w trakcie pracy?

* Artur Domosławski*: Zależy jak rozumieć „odbrązowienie”. Jeśli jako umniejszenie rangi postaci czy strącenie z pomnika – to absolutnie nie. Jeśli natomiast jako „odbrązowienie” rozumieć ukazanie pomnikowej postaci jako człowieka z krwi, kości, wielkości i słabości, wątpliwości, wahań, trudnych wyborów to takie „odbrązowienie” jest mi bliskie. Myślę, że dopiero taki Kapuściński jest prawdziwy, tylko taki może być bliski nam, zarówno tym, co go znali, jak i tym, którzy znali go tylko z książek.

Na ile silna była legenda Ryszarda Kapuścińskiego ? Gwałtowne reakcje, np. Stefana Bratkowskiego czy Władysława Bartoszewskiego , są dowodem, że ta legenda była z jakiś powodów bardzo ważna i nie chcemy konfrontacji mitu z prawdziwym człowiekiem.

* Artur Domosławski*: Nie będę komentował wyzwisk. Natomiast gwałtowność reakcji istotnie świadczy o niechęci do słuchania czy snucia opowieści dla dorosłych; do zmierzenia się z trudną czasem historią, niejednoznacznościami. Wiele osób woli bajki. To chyba infantylne?

Czy praca nad książką zmieniła sposób, w jaki dziś patrzy pan na Kapuścińskiego ? Był pan zdziwiony lub rozczarowany tym, co pan znalazł?

* Artur Domosławski*: Lepiej go poznałem, dużo się dowiedziałem, w pewien sposób stał mi się bliższy. O rozczarowaniach nie ma mowy. Zdarzały się nie zawsze najprzyjemniejsze zaskoczenia, lecz nie było ich wiele. Znacznie więcej było pasji poznawczej i zwyczajnej fascynacji odkrywanymi, nieznanymi mi wcześniej faktami.

Jakie trudności towarzyszyły panu podczas pisania Kapuściński non-fiction ? Co była najtrudniejsze?

* Artur Domosławski*: Najtrudniejsze okazało się samo wydanie książki. Ale i to się udało.

Jak pan będzie pamiętał Ryszarda Kapuścińskiego ?

* Artur Domosławski*: Jako mojego dobrego ducha i człowieka, który był moim przewodnikiem, gdy wkraczałem w poznawanie świata, który fascynował nas obu.

Rozmawiała Marta Buszko

d4ld08k
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ld08k

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj