''Anglia bała się katolickich obywateli'' – wywiad z Gerardem Kilroyem
Gerard Kilroy, literaturoznawca, szekspirolog uważa, że “w sztukach Szekspira obecne jest poczucie utraconego świata religii katolickiej z jego rytuałami, praktykami religijnymi oraz wierzeniami.”
Gerard Kilroy, literaturoznawca, szekspirolog uważa, że “w sztukach Szekspira obecne jest poczucie utraconego świata religii katolickiej z jego rytuałami, praktykami religijnymi oraz wierzeniami.”
W Polsce, a pewnie i na świecie, ludzie czytają Szekspira bez znajomości historii Anglii XVI i XVII wieku. W swoich wykładach w Akademii Ignatianum w Krakowie poświęcił pan sporo czasu na objaśnienie historycznego kontekstu szekspirowskich dzieł, a przede wszystkim sporu między protestancką władzą skonfliktowaną z Rzymem a prześladowanymi katolikami. Przedstawia pan tę historię i wyjaśnia aluzje Szekspira do ówczesnej sytuacji.
Gerard Kilroy: Kontekst jest ważny. Uważam, że przewrót religijny, o jakim mówimy, następował stopniowo i z typowym dla Anglii pragmatyzmem. W istocie był to ciąg wydarzeń, w rezultacie których Henryk VIII odrzucił zwierzchnictwo Rzymu – głównie dlatego, że król pragnął unieważnić swoje małżeństwo z Katarzyną Aragońską, na co nie godził się papież Klemens VII.
Na zdjęciu: Henryk VIII
(img|663885|center)
Podczas panowania młodego monarchy Edwarda VI reformacja przybrała na sile, co bezpośrednio wpłynęło na praktyki religijne w królestwie: burzono ołtarze, niszczono figury świętych, rozbijano witraże. Słowem, doprowadzono do sytuacji, w której zniknęło dziedzictwo materialne i wyposażenie kościelne będące świadectwem tysiąclecia chrześcijaństwa na Wyspach. Proces ten trwał kilka lat, po czym znowu, za panowania Marii Tudor, próbowano powrócić do stanu poprzedniego, aby za panowania Elżbiety z przestrzeni publicznej ponownie usuwać elementy związane z dawną wiarą. Ale nie wszystkie, bo na przykład w latach 60. XVI wieku królowa życzyła sobie, aby duchowni nosili szaty liturgiczne, co wywołało silny sprzeciw pastorów, którzy wrócili z protestanckiego Frankfurtu i Genewy. Królowa ostatecznie dopięła swego, wydając specjalny edykt.
Wojny domowe pomiędzy protestantami a katolikami występowały w owych czasach w większości krajów Europy. W Polsce konflikty na tym tle nie były tak silne i krwawe. To, co mnie najbardziej uderzyło, to różnica. We Francji czy w Niemczech do walki stanęli uzbrojeni zwolennicy. W Anglii do zwalczania katolików zaprzęgnięto sądy. Duszną i pełną podejrzliwości atmosferę panującą w Londynie tamtych czasów odnajdujemy w „Hamlecie" i innych sztukach.
W Anglii nie mieliśmy do czynienia z konfliktem religijnym pomiędzy protestantami a katolikami. Po prostu tak się złożyło, że państwo było protestanckie i obawiało się swych katolickich obywateli, których podejrzewano o wysługiwanie się obcym państwom. Obraz ten można porównać do współczesnej sytuacji, w której trwają państwa żyjące w strachu przed terroryzmem nadchodzącym z zagranicy.
Sytuacja została dodatkowo pogorszona przez ekskomunikę nałożoną przez papieża Piusa V w roku 1570 na królową Elżbietę. Akt ten stanowił największą katastrofę w dziejach dyplomacji papieskiej, gdyż sprowadzał każdego katolika do roli potencjalnego zdrajcy króla.
Czy podobny krytycyzm zdarzał się w tamtych czasach?
Właśnie skończyłem pisać biografię Edmunda Campiona, jezuity straconego za propagowanie katolicyzmu. Campion dwukrotnie wyrażał swoje niezadowolenie z tej bulli i nawet zwracał się do władz kościelnych o załagodzenie jej wydźwięku. W niedawno ujawnionych dokumentach Stolicy Apostolskiej poznaliśmy tajną depeszę stanowiącą odpowiedź na ową prośbę. Papież przyznał w niej, że w istocie wielka krzywda została wyrządzona angielskim katolikom, którzy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, między Watykanem z jego nieudolną polityką a naciskami znajdujących się na uchodźstwie ekstremistów katolickich, którzy uważali, że zmiana władcy będzie jedyną rzeczą mogącą przynieść pokój i tolerancję wobec katolików.
Zaskakujące, że nie próbowano wzorować się na Rzeczypospolitej, którą przywołuje pan jako wyjątek. Jestem zdziwiony, że ludzie w Anglii nie patrzyli już od 1573 i później na przykład Polski i tolerancji, która obowiązywała na jej ziemiach (podobna formuła – z praktyką bywało gorzej – obowiązywała w Czechach i Bawarii). Zaczęto tę opcję rozważać dopiero pod koniec XVI wieku: przedtem ludziom się wydawało, że fakt istnienia wielu religii na terytorium danego kraju musi doprowadzić do wybuchu wojny domowej. Potwierdzeniem tych przypuszczeń miał być atak na Wyspy w roku 1579, którym dowodził Nicholas Sanders, a który zakończył się katastrofą hiszpańskich wojsk. Sanders przybił do brzegu na południowo-zachodnim krańcu Irlandii pod sztandarem papiestwa! Dla wielu atak ten był praktyczną konsekwencją bulli ekskomunikującej Elżbietę I.
W *świetle tego, co pan mówi, katastrofa papieskiej dyplomacji wydaje się być oczywista. Jak zachowywały się w tym czasie sądy? Czy były niezawisłe? Czy dopuszczały się łamania procedur, np. w sprawie stosowania tortur, które przecież były zakazane?*
Zarówno Tajnej Radzie Królewskiej (tzw. Privy Council), czyli ówczesnemu rządowi, jak i samej królowej Elżbiecie zależało, aby pokazać, że sposób uprawiania przez nią polityki różni się od tego, który był swoisty dla panowania Marii Tudor w latach 1553–1558. Rząd chciał przede wszystkim wykazać, że nie prześladuje ludzi ze względu na wyznanie religijne. Wszystkie oficjalne kroniki historyczne tamtych czasów pisane są w duchu, który ma wzmacniać to przekonanie. Nota w „Kronice Raphaela Holinsheda", gdzie padają oskarżenia przeciwko Campionowi, głosiła pierwotnie, że „zginął za religię, a nie za zdradę". Strona ta została wyrwana przez cenzora. Rząd starał się sprawić wrażenie, że działa w sposób legalny przeciw przestępstwom kryminalnym lub w obliczu zdrady.
Na zdjęciu: Św. Dominik jako pierwszy inkwizytor na obrazie Pedro Berruguete'a (1495)
(img|663886|center)
Jeśli już więc obrano sądową drogę zwalczania, należało „usprawiedliwić" te działania, mnożąc liczbę szpiegów. Uważam, że liczba szpiegów w Anglii w latach 80. i 90. XVI wieku wzrastała szybciej niż liczba donosicieli w Polsce stanu wojennego. Działo się tak, gdyż należało poddać inwigilacji każdą szkołę wyższą, w szczególności angielskie kolegia dla duchownych w Rzymie, we francuskim Reims czy w Douay (w tym czasie hiszpańskie Niderlandy, obecnie Francja). Każde miasteczko na kontynencie, gdzie znajdowali się angielscy wygnańcy, pełne było szpiegów. Każdy angielski port był obserwowany, podobnie jak wiele kontynentalnych, gdyż należało ustalić, kto z niego wypływa, kto wpływa i czy szmugluje ludzi lub książki! Było to ogromne przedsięwzięcie. Na usługach władzy byli też tropiciele księży, tzw. pursuivants – np. Edmunda Campiona wykrył ksiądz renegat, na którym ciążyło oskarżenie o gwałt i morderstwo, a którego wypuszczono na wolność w zamian za wyłapywanie jezuitów.
A przekleństwo czasów nowożytnych, nieraz przypisywane Świętej Inkwizycji, czyli tortury?
W procesie o zdradę omijano procedurę sądową i wyjątkowo zezwalano na „próbowanie", posługując się specjalnymi upoważnieniami wydawanymi przez Tajną Radę Królewską (czyli rząd). Tak zwane warrants uprawniały do stosowania tortur wobec podejrzanego i zwalniały od odpowiedzialności karnej tych, którzy te tortury stosowali. W przeciwieństwie do współczesnych, anonimowych oprawców, którzy katują podejrzanych w hangarach lotniczych w Kairze czy też w Abu Ghraib, tortury w Anglii elżbietańskiej były stosowane pod nadzorem członków Tajnej Rady bądź ich krewnych. Swoją drogą jest to jedna z najbardziej zaskakujących cech elżbietańskiej Anglii, a epicentrum tego zjawiska przypada na 30-letni okres (1570–1603), kiedy rząd robił wszystko, ażeby skłonić poddanych do lojalności wobec władzy.
Pozwoliłem sobie na przytoczenie tych wydarzeń, gdyż dowodzą one moim zdaniem, że kluczowe kwestie dotyczące twórczości Szekspira mają nie tyle charakter ideologiczny, ile związane są z kwestiami wolności religijnej. W jego sztukach (chociaż niekoniecznie ma to związek z jego zapatrywaniami religijnymi) obecne jest poczucie utraconego świata starej religii (to znaczy katolicyzmu) z jego rytuałami, praktykami religijnymi oraz wierzeniami. Jest to bardzo ciekawe zagadnienie, nawet gdy sama religia nie odgrywa znaczącej roli w czyimś życiu. Fascynująca jest lektura sztuk Szekspira z perspektywy zakazanych wierzeń i praktyk religijnych. Umożliwia to na przykład rozumienie uczuć bohaterów, którzy nie mogli pochować swych rodziców albo krewnych według starego obyczaju, jak odbywa się to w „Hamlecie".
Przytacza pan „Hamleta". Nie trzeba znać historii Anglii tamtych czasów, aby zrozumieć, że Dania jest metaforą więzienia. Przestrzeń sztuki wypełniają szpiedzy, a osoby dramatu rozmawiają między sobą ze świadomością, że są podsłuchiwani. Jest to zrozumiałe dla osób żyjących w ustrojach totalitarnych czy pod rządami tyranów.
Tak. Obecnie niemal każde społeczeństwo ma szansę odnaleźć w sztukach Szekspira elementy odzwierciedlające własną opresyjną przeszłość. „Hamlet" czy „Juliusz Cezar" to sztuki bardzo popularne w Afryce.
Na zdjęciu: Obraz Eugène'a Delacroix “Hamlet i Horacjo na cmentarzu” (1839)
(img|663888|center)
Z jakiego miejsca z zaświatów przybywa do nas zabity ojciec Hamleta, biorąc pod uwagę subtelne różnice religijne między protestantami a katolikami? Dla katolików odpowiedź jest oczywista, a według protestantów?
Duch Ojca nie pozostawia w tej kwestii złudzeń: frazy, po które sięga, pokazują, że przybywa z czyśćca, czyli miejsca oficjalnie uznawanego w elżbietańskiej Anglii za nieistniejące. Znamiennym jest już sam fakt, że Szekspir doprowadza do spotkania między ojcem, który przybywa w „katolickim" czyśćcu, a synem, który jest wychowankiem macierzystego uniwersytetu Marcina Lutra, czyli Wittenbergi! Fascynuje w „Hamlecie" również fakt, że sztuka przywołuje niedawną przeszłość: króla, państwo, kraj. Całość tragedii wypełniona jest pamięcią o utraconej świetności, jest żalem i lamentem za utraconym krajem, za dawnym królem.
Ta tragedia przepojona jest także tęsknotą za niedawnymi praktykami religijnymi, za ceremoniami, które już nie powrócą. Najbardziej wzruszającą sceną w „Hamlecie" jest moim zdaniem ta, gdy Laertes pyta nad grobem swej siostry: „Czy to już cały pogrzeb?" Dwukrotnie zadaje to pytanie, by usłyszeć w odpowiedzi: „Tak, to cały pogrzeb!".
Sk*ąd to pytanie?*
Nie ulega wątpliwości, że dla przeciętnego wiernego z czasów Szekspira przyczyną ogromnego zaniepokojenia był brak modlitw w intencji zmarłych, a przede wszystkim brak „Requiem" – mszy żałobnej za ich dusze. Do początków reformacji w Anglii stanowiły one ważną część codziennego życia i były istotnym elementem kościelnej tradycji. Istniały tzw. chantry chapels, czyli kaplice dusz czyśćcowych, gdzie odprawiano msze święte za zmarłych benefaktorów. Jak silna była to tradycja katolicka w Anglii, świadczy fakt, że Eaton College został założony jako fundacja pokutna przez Henryka VI, aby beneficjenci odprawiali msze święte za dusze króla i członków jego rodziny.
Obraz, który wyłania się z tej sceny, ukazuje nam, że w pewnym sensie reformacja odcięła jedną część społeczności chrześcijańskiej od drugiej. Dla średniowiecznego i wczesnonowożytnego człowieka aż do nastania reformacji istniało głębokie poczucie jednoczesnego przynależenia do społeczności żywych i umarłych, a wierzenia te były bardzo szczere i żywe. Dlatego dziwi, że tak wielu reżyserów pomija słowa Hamleta, gdy ten mówi: „tutaj i wszędzie", „hic et ubique". Słowa te nawiązują do pięknej modlitwy za dusze zmarłych, którą zalecano odmawiać wiernym nawiedzającym cmentarze, a która zaczyna się od pozdrowienia „Salvete animae fideles..." – „Bądźcie pozdrowione dusze wiernych zmarłych, modlę się za was tutaj i wszędzie". A więc jeśli istnieje sposób na utrzymanie kontaktu z bliskimi zmarłymi, Hamlet wyraża wołanie za przeszłością.
„Hamleta" czyta si*ę przede wszystkim politycznie.*
Oczywiście, „Hamleta" można pojmować w aspekcie politycznym i na inne sposoby. Jeśli jednak nie jesteśmy skłonni odwołać się do płaszczyzny religijnej, nie jesteśmy w stanie zrozumieć istotnego aspektu sztuki. To właśnie ten podniosły aspekt wierzeń, którym podszyta jest sztuka, pozwala ją zrozumieć. „Hamlet" zaczyna się i kończy chęcią zemsty, jednak sama tragedia pełna jest odniesień do pamięci.
Duch ojca Hamleta w przemowie skierowanej do syna powiada, że zmarł jako grzesznik, i podkreśla, że stało się to bez pojednania. W Polsce jest to oczywiste, że poza Bożym Narodzeniem i Wielkanocą mamy Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny i że są to bardzo ważne święta.
Kiedy mieszkałem w Burgundii, doświadczyłem poruszającej rzeczy: w dniu Wszystkich Świętych oraz w Niedzielę Palmową ludzie dekorują nagrobki swoich bliskich gałązkami bukszpanu i kwiatami, które przynoszą wcześniej do kościołów. Odprowadzenie zmarłych na wieczny spoczynek odgrywa w „Hamlecie" znaczącą rolę. W końcu jednymi z pierwszych wypowiedzianych przez Hamleta słów są: „Spocznij, spocznij, niespokojny duchu". W ostatniej scenie Horacy wypowiada znamienne: „Dobranoc słodki książę, niech chór uskrzydlonych aniołów nuci ci w odpoczywaniu".
Na zdjęciu: Shylock i Jessica, bohaterowie “Kupca weneckiego” na obrazie Maurycego Gottlieba
(img|663884|center)
To niemal cytat.
Zgadza się. Zaczerpnięty bezpośrednio ze śpiewanej na pogrzebach pieśni „In paradisum" („Niech aniołowie zawiodą cię do raju"). Uważam, że w tej tragedii chodzi także o odprowadzenie zmarłych na wieczny spoczynek. W Anglii powinniśmy starać się powrócić do tych zwyczajów. Osobiście sam zaangażowałem się w działalność hospicjum pani Cicely Saunders. Należy pożegnać osobę umierającą, trzeba jej towarzyszyć, trzymać za rękę, być przy niej jako rodzina, gdy bliski dokonuje tej bolesnej podróży, gdy przechodzi do innego świata. O tym między innymi mówi Szekspir w swojej cudownej sztuce: abyśmy powrócili dożegnania zmarłych, wspierali ich w drodze. Obecnie nic dla nich nie robimy.
Kilka dni temu słuchałem radia, a było to dobre radio, publiczne, a nie komercyjne. Dwie specjalistki dyskutowały o „Kupcu weneckim" . Oczywiście oburzały się na „antysemityzm Szekspira". Czy jest to tylko kwestia różnic wrażliwości czy nieporozumienie ideowe?
Podobne nieporozumienie mamy również w przypadku „Burzy", w której obecnie doszukuje się „elementów ideologii kolonialnej". Dla wielu „Kupiec wenecki" jest sztuką „rasistowską" głównie dlatego, że występuje w niej Żyd i nie jest on postacią pozytywną. Należy jednak pamiętać, że antysemityzm był nieobecny w codziennym życiu elżbietańskiej Anglii, natomiast ówczesnych ludzi ciekawiła relacja pomiędzy prawem a miłością, a także sprawiedliwością a łaską. To jest sztuka o sporze religijnym! Szekspir przedstawia napięcie między miłością a prawem i miłosierdziem a sprawiedliwością! To jest spór między Nowym a Starym Testamentem, o to, co jest ważniejsze.
W scenie procesu z „Kupca weneckiego" fascynuje najbardziej to, że inteligencja i pomysłowość Porcji umożliwia Shylockowi nagięcie zasady sprawiedliwości aż do jej absolutnych granic. Zarazem Szekspir pokazuje, że tak pojęta sprawiedliwość źle funkcjonuje, staje się własnym przeciwieństwem, ponieważ nie można wykroić z kogoś funta ciała, nie zabijając tej osoby. Sztuka broni „skandalu miłosierdzia", bo jeśli dopuścimy do głosu jedynie sprawiedliwość, wówczas doprowadzimy do impasu, z którego tylko miłosierdzie może nas wyprowadzić.
Jakie jeszcze sekrety kryje ta sztuka?
Nie można czytać „Kupca weneckiego" bez zakończenia! Po zejściu ze sceny Shylocka mamy przepiękny dwugłos Jessiki i Lorenzo, którzy używają osiem razy frazy „W taką to noc...". Otóż w wielkim hymnie wielkanocnym – „Orędziu wielkanocnym" („Praeconium Paschale"), które zaczyna się od łacińskich słów „Exsultet iam angelica turba caelorum...", czyli „Cieszcie się, aniołowie..." – łacińska fraza: „Haec nox est" również powtarza się osiem razy (Uwaga: w polskim tłumaczeniu „Orędzia paschalnego" ze względu na naturę języka polskiego tłumacz nie powtarza tego samego zwrotu, natomiast w języku angielskim powtarzalność słów lub zwrotów nie jest odbierana jako niezręczność językowa – przyp. JMR).
Na zdjęciu: Diakon śpiewa Exultet (Orędzie Paschalne), które zawiera m.in. pochwałę ofiary paschalnej Chrystusa i sakramentu chrztu oraz dziękczynienie za zmartwychwstanie Chrystusa i wybawienie ludzkości z grzechu. W Wielką Sobotę w archikatedrze św. Jana w Warszawie
(img|663883|center)
„Orędzie paschalne" wysławia ciągłość tradycji judeochrześcijańskiej, od wyjścia Izraelitów z Egiptu po zmartwychwstanie Chrystusa, a jednocześnie wskazuje na przejście z krainy śmierci i grzechu do świata życia wiecznego. Dla ludzi myślących religijnie, a więc dla pokolenia Szekspira, było jasne, że mowa jest o ciągłości, o chrześcijaństwie ukazanym jako kontynuacja i przemiana żydowskiej tradycji. A z punktów widzenia teatralnego jest to preludium do ślubu żydowskiej dziewczyny z chrześcijaninem, co stanowi symboliczną jedność tych dwóch tradycji. To miłość jest potęgą, która zwycięża wszystko, także sprawiedliwość.
Jak możemy zwrócić na to uwagę, jeżeli przeciętny katolik nie rozumie, dlaczego słowa te wypowiedziane zostały ośmiokrotnie? Ósemka jest symbolem zbawienia, zmartwychwstania.
Musimy powrócić do pogłębiania naszej wiary na poziomie intelektualnym, aby przeżyć w świecie, który obecnie jest bardzo kruchy. Tak bardzo byliśmy zajęci próbą odczytania sztuk szekspirowskich przez pryzmat współczesnych teorii – marksistowskiej, gender, kolonialnej – wszystkich tych „teorii krytycznych", że umknęła nam mentalność szekspirowskiej epoki. Nie wiemy, co ludzie tamtych czasów myśleli, jaka była ich wrażliwość. Interpretatorzy sztuk Szekspira powinni wykazać się większą pokorą w interpretacji dzieł wielkiego dramaturga. W końcu to Szekspir!
—rozmawiał Józef Maria Ruszar, współpraca Adam Krzyk