Andrzej Turczyński
Debiutował przed wielu laty w "Kamenie", przewinął się przez Warszawę i przepadł bez wieści. Jak się okazało, objawił sie w Słupsku, gdzie dwadzieścia lat intensywnie pisał, po czym rozpoczął ofensywę, od której witryny księgarskie zaczęły z nagła puchnąć. W ciągu niewielu lat wydał kilkanaście książek i zapowiada dalsze. Większość z nich to proza, ale są i wiersze.
Turczyński poczyna sobie ze słowem naprawdę bardzo swobodnie, kocha zresztą jego piękności i fioritury. Nie stroni od patosu, od paradoksu, od barwnego obrazu. Inwokacje, retoryczne pytania, nagłe przeskoki poetyckiego wątku w wierszach, skądinąd starannie zakomponowanych.
Tomów prozy jest znacznie więcej. Przy czym jeden niepodobny do drugiego, ponieważ autor zmienia nieustannie konwencje, nawet w obrębie jednej książki. Trzeba przyznać, że jest jednym z najbieglejszych narratorów w Polsce, wręcz wirtuozem. Bogactwo form i tytułów aż migocze.
Ten rzeczywiście ciekawy autor ma chyba jednak za wiele impetu i pewności siebie. W rezultacie w gąszczu słów trochę się gubią pomysły oryginalne i ciekawe, a kontur spraw ostatecznie się zaciera.
Bibliografia |
Podziel się opinią
Komentarze