Afera mailowa: Severski nie ma wątpliwości, kto stał za wyciekiem
Pisarz i były oficer wywiadu Vincent V. Severski ma wiedzę na temat działania tajnych służb, o jakiej my możemy jedynie pomarzyć. - Nawet jeśli rosyjskie służby specjalne nie były autorem tej operacji, to teraz już na pewno w to weszły - zapewnia w rozmowie na temat wycieku korespondencji ministra Michała Dworczyka.
Wciąż nie milkną echa afery mailowej. Od niemal 2 tygodni nieznane źródło publikuje informacje z prywatnej skrzynki ministra Michała Dworczyka. – Myślę, że to nie koniec tej historii, a raczej dopiero początek - mówi w rozmowie z "Faktem" Vincent V. Severski. Pisarz i zarazem emerytowany oficer wywiadu jest przekonany, że nie ma powodów, by podważać tezę o rosyjskim źródle wycieku.
- Ustalenie, gdzie są zlokalizowane serwery, z których dokonano ataku, to nie jest aż tak skomplikowana sprawa - tłumaczy. Jego zdaniem od początku było wiadomo, że działania przeprowadzono z terenu Rosji. Włamanie na prywatne skrzynki mailowe nie stanowi kłopotu dla żadnego hakera: - Ministrowie ani premier nie mogą rozmawiać za pośrednictwem skrzynek mailowych na zwykłych serwerach. Koniec i kropka - podkreśla zdecydowanie.
Jednak zdaniem Severskiego, choć wcale jest przesądzone, czy od początku stał za tym wywiad, na pewno się już w to wmieszał.
Zobacz: Vincent V. Severski: "Kula, trucizna i sztylet to nie są podstawowe narzędzia pracy oficerów wywiadu"
- W Polsce sprawa przybrała już tak poważne znaczenie polityczne, medialne, że nawet jeśli rosyjskie służby specjalne nie były autorem tej operacji, to teraz już na pewno w to weszły. W pracy wywiadu w przeważającej większości wykorzystuje się zdarzenia, które powstały mimowolnie - tłumaczy pisarz i przywołuje przykład referendum w sprawie brexitu. - Brytyjczycy myśleli, że to będzie akt pro forma, ale w Moskwie ucieszyli się bardzo z tej decyzji i zrobili wszystko, by ludzie zagłosowali w odpowiedni sposób, co zresztą zostało dowiedzione - mówi emerytowany podpułkownik.
Ponieważ jako pisarz ma świadomość możliwości wywiadu, swoje doświadczenie przenosi do książek, gdzie nie do pomyślenia jest by bohaterowie korzystali z niezabezpieczonych telefonów lub wymieniali się e-mailami. - Politycy albo nie czytają moich książek, albo mówią, że Severski bajki pisze, ale to nie są bajki, my, zawodowcy w ten sposób postępujemy - zapewnia. Zdaniem byłego oficera wywiadu polscy przedstawiciele władz nie traktują poważnie własnych służb. Afera mailowa jest tego dowodem.
- Jeżeli służby to przejęły, to co pewien czas będą się pojawiały nowe sensacje i wcale nie muszą to być prawdziwe informacje. Teraz nie da się oddzielić inspiracji i dezinformacji wywiadowczej od prawdziwych treści. Wrzuci się jakiemuś politykowi wypowiedź i będzie musiał się tłumaczyć, chodzi o to, żeby się kotłowało. Zysk Rosjan jest taki, że znowu w Polsce się zagotowało. Na tym im zależy. Byśmy byli skłóceni, by były problemy, by państwo było słabe, obywatele wątpili w jego sprawność i odpowiedzialność, by znowu objawił się tupolewizm - podsumowuje w rozmowie z "Faktem".
Jednak jeśli to służby stały od początku za przeciekami, jego zdaniem możemy spodziewać się nie tylko maili, ale także nagrań telefonicznych.