Jak Jadźka miała wstawić zęby
14.08.89
Zapiszę ten dzień. Wyszedłem z „Na przełaj” i na rogu Wiejskiej i Prusa szok.
Polędwica sopocka!
Takie długie kawały i prawie nikogo w sklepie. Kupiłem wędlinę bez bicia się z ludźmi! bez krzyku! bez poniżania! Kilo siedemdziesiąt, długa, pachnąca, różowa. Mam 23 lata i to moja pierwsza w życiu prawdziwa własna polędwica.
Jadę „193” z placu Trzech Krzyży na Sadybę, dotykam w autobusie tej polędwicy pod szarym papierem, a potem palec do nosa. Obwąchuję. Coś fantastycznego! To znaczy udaję, że niby podpieram brodę ręką.
W domu ją przytuliłem do policzka. Normalnie jakby ludzkie ciało, tylko chłodniejsze. Pani Nella mówi: „Pan ją zawinie, da na najniższą półkę w lodówce i napisze »Mariusz«, bo przyjdzie córka, pomyśli, że to nasza”. „Nie, pani Nellu, ja ją wezmę najpierw całą do pokoju”.
15.08.89
„Pani Nellu, ma pani jakieś krople na żołądek?”.
„Mam. Czy Danusia panu nie zjadła, nie daj Boże, tej polędwicy wczoraj, bo ja jej nigdzie nie widzę w lodówce?”.
„Nie, na pewno nie zjadła. Najlepiej, jakby pani miała jakąś gorzką nalewkę ziołową”.
22.10.89
W radiu – że gość z Poznania, 33 lata, popełnił samobójstwo, bo stracił pracę. Zostawił żonę i dwuletnie dziecko. Jakaś urzędniczka: bezrobotni wstydzą się nawet tego słowa, podają: „niepracujący”.
10 11
Dzwoniłem do domu, tata mówi, że to jest jak Katyń – przez te zmiany w Polsce stracą życie najlepsi.
A sąsiad tu w W wie mówi, że najgorsi. Kto jest słaby, odpada jak w przyrodzie. „Zostają najsilniejsi, społeczeństwo będzie zdrowsze”.
7.03.90 Muszę poprosić Marka Trojanowskiego o rysunek. Jego ostatnia okładka „Na przełaj”: ser żółty, który ucieka z bułki, pod nim napis: „Co masz zjeść dziś, zjedz jutro!”.
12.03.90
Wczoraj Litwa ogłosiła niepodległość. Jako pierwsza wyszła z ZSRR. (Konstytucja ruska pozwalała oczywiście cały czas na wyjście z ZSRR. Teoretycznie). I dziś (!!!) o 5.00 rano przyjechał kolega Litwin, Aurius. Korespondujemy od dwóch lat, wymieniając się płytami, dzięki niemu znam cały radziecki rock. Podałem mu śniadanie na czarnym talerzu. Mówi: „Nie! Talerze w czarnym kolorze!”. Nie przyszło mu do głowy, że ktoś wymyślił czarne talerze. Że dla talerzy jest taka alternatywa. „Myślałem, że talerze są tylko w kwiatki”.
Mnie się też podobają. Są z chodnika. Starsza pani sprzedawała pod Domami Centrum, z Hamburga córka przywiozła. Wszyscy czymś handlują. Aurius mówi, że w Polsce jest jak w niebie. Podobno Kora była z Maanamem na Litwie i powiedziała przed koncertem: „Przyjechałam pokazać wam życie”.
To u nas już jest to prawdziwe życie?
13.03.90
Sąsiad pyta, czy ten Ruski, co przyjechał, nie ma wiertarki? (!!!) „Panie, po co miałby z wiertarką przyjeżdżać, on mi piękny album o sztuce przywiózł”. „Ale i wiertarkę mógłby – mówi ten sąsiad. – Bo jakby miał, to ja nieźle zapłacę”.
14.03.90
Dzwonię do Złotoryi, a mama mówi, że tato mówi, że jak ten Polak z Litwy ma wiertarkę, to… „Mamo, on jest Litwinem” – mówię. „No dobrze, ale jakby miał wiertarkę, to nikomu nie sprzedawaj”. „Mamo, my o kinie rozmawiamy, bo są dziś »Konfrontacje«, taki przegląd, mam bilety do »Moskwy«, idziemy już na trzeci film…”.
„Tak, ale wiertarkę tato chce…”.
„»Rainman«…”.
„Jurek… słyszysz, jakaś wiertarka Ejmen… A nie, tata mówi, że ma być radziecka”.
Wychodzimy do kina, a pan Stefan pyta: „A bormaszina u was jest?”.
15.03.90
Jestem znów w „Wyborczej”. W redakcji podnieceni: Ruscy przyznali się do Katynia; to znaczy Gorbaczow Jaruzelskiemu w Moskwie się przyznał.
Hanna Krall mówi nam, że jest temat. Reżyser Titkow jej nadał. Dyrektor szpitala psychiatrycznego musiał zwolnić naraz 25 osób i sam zwariował.
16.03.90
W sklepie pełno wiertarek, po co im ruskie?
W kiblu miejskim kupiłem dziś (pod Rotundą w przejściu) taką śmietankę, czy może mleko. Do kawy, w proszku. Babcia klozetowa sprzedaje. Ma pełno słoiczków brązowych. Holenderskie, nie umiem odczytać, co to jest dokładnie, ale fajnie się rozpuszcza. Aurius weźmie ze sobą dwa dla żony. Powiedział mi, że na Litwie mleko mają teraz na receptę tylko. „U nas nikt nie wierzył w Lenina, ludzie nie są tacy, jak pokazuje telewizja. Zresztą, kto by wierzył, jak jabłko dla dziecka mogę kupić raz na dwa tygodnie” – mówi.
„I u nas będzie tak, jak u was…” – marzy.
Ale przecież u nas jest do dupy. Tak mówią wszyscy.
18.03.90
Pani H. Krall mówi, że: „Panie Mariuszu, ta śmietanka w proszku jest rewelacyjna, też używam do neski”.
„Taka przyjemność życia się teraz pojawiła” – mówi. Była w redakcji Irena Morawska. Chodzące słońce. Irena: że chce napisać o maklerach, że już się uczą. Musiałem sobie trzy razy powtórzyć to słowo na głos, bo wychodzi mi „makrel”. „Nie będę pisała ze sklepu rybnego”, śmieje się Irena. Jak przyszedłem z redakcji do domu, to jeszcze powtórzyłem M¬A¬K¬L¬E¬R tak szybko, z 10 razy.
(...)