Obcy - Mort Castle
Powieść ukazuje jedną z najbardziej niepokojących i prawdziwych personifikacji zła, jakie można znaleźć w horrorach. Zło jest tu nie jakimś łatwo identyfikowalnym stworzeniem przyczajonym w cieniu, lecz czymś wszechobecnym i nieuchwytnym, czymś, co może mieszkać spokojnie w głowach ludzi, których najmniej o to podejrzewasz – sąsiada, najlepszego przyjaciela, współmałżonka – i pozostaje niezauważone do czasu, aż... jest za późno.
W miarę rozwoju akcji autor bynajmniej nie uśmierza naszych lęków, usprawiedliwiając zachowanie Michaela na przykład duchowym opętaniem lub ujawniając, że Louden w rzeczywistości cierpi na rozdwojenie jaźni. Nie, Michael jest po prostu zły, ponieważ taki się urodził, gdyż jest produktem bliżej nieokreślonego „czegoś”, co tkwi w naszych genach lub w środowisku i co pozwala mu – oraz tysiącom takich jak on – bez wysiłku i bezlitośnie ciągnąć swoją maskaradę dzień po dniu. Co gorsza, typ zła, który reprezentuje bohater, może bez przeszkód istnieć, ponieważ reszta z nas nie przyjmuje do wiadomości jego egzystencji.