Trwa ładowanie...
fragment
07-10-2010 16:05

Mercedes Thompson 1. Zew księżyca

Mercedes Thompson 1. Zew księżycaŹródło: Inne
d2ghv2b
d2ghv2b

W niedzielę poszłam do kościoła. Mój kościół, tak mały, że musi dzielić pastora z trzema innymi, to jeden z tych kościołów bezwyznaniowych. Uważając przede wszystkim na to, by nikogo nie potępiać, ma niewielką siłę przebicia i trudno mu przyciągnąć rzeszę stałych wyznawców. Stosunkowo niewiele ludzi przychodzi regularnie i zazwyczaj zostawiamy się nawzajem w spokoju. Ze względu na wyjątkową sytuację, która umożliwia mi zrozumienie, jak wyglądałby świat bez Boga i kościołów chroniących od najgorszego zła, jestem wierną uczestniczką nabożeństw.

Nie chodzi o wilkołaki. Wilkołaki mogą być niebezpieczne, jeśli wejdziesz im w drogę, ale wystarczy zachować ostrożność, a raczej nie zrobią ci krzywdy. W każdym razie nie są większym złem niż niedźwiedź grizzly czy rekin ludojad. Istnieją jednak inne stworzenia. Stworzenia, które czyhają w ciemności, stworzenia o wiele, wiele gorsze - a wampiry to tylko wierzchołek góry lodowej. Bez trudu ukrywają swoją naturę przed ludźmi, tylko że ja nie jestem człowiekiem. Gdy już je spotkam, potrafię je rozpoznać, a one rozpoznają mnie; zatem chodzę co tydzień do kościoła.

Tamtej niedzieli nasz pastor zachorował. Jego zastępca wygłosił kazanie oparte na fragmencie Księgi Wyjścia: nie zostawisz przy życiu czarownicy, rozszerzając znaczenie terminu „czarownica” na nieludzi. Z miejsca, w którym siedziałam, wyraźnie czułam bijący od duchownego fetor strachu i gniewu. To przez takich jak on przedstawiciele nadnaturalnej społeczności nadal musieli się ukrywać dwie dekady po tym, jak zmuszono pomniejszych nieludzi, by się ujawnili.

Jakieś trzydzieści lat temu potężnych magów, którzy władają nieludźmi, zaniepokoił postęp nauki, a w szczególności nauk sądowych. Szarzy Panowie, jak ich nazywano, przewidując, że Czas Skrytości dobiega końca, doszli do wniosku, że bez względu na wszystko należy kontrolować związane z tym straty. Chcieli dopilnować, by ludzie uświadomili sobie istnienie świata magii tak łagodnie, jak to tylko możliwe. Kiedy Harlana Kincaida, starszego miliardera i magnata nieruchomości, znaleziono martwego w pobliżu krzaków róż z parą nożyc ogrodowych wbitych w szyję, podejrzenia padły na jego ogrodnika. Kieran McBride, cichy człowiek o przyjemnej twarzy, pracował dla Kincaida, a także regularnie wygrywał konkursy ogrodnicze.

d2ghv2b

Jak większość Amerykanów widziałam fragmenty procesu. Sensacyjne morderstwo jednego z najbardziej majętnych ludzi w kraju, który przypadkiem był mężem uwielbianej, młodej aktorki, zapewniało sieciom telewizyjnym najwyższą oglądalność.

Przez kilka tygodni z programów informacyjnych nie znikały wiadomości o morderstwie. Świat ujrzał łzy na opalonych kalifornijskim słońcem policzkach Carin Kincaid, która opisywała leżącego bez życia męża obok jego ulubionego krzaka róż – pociętego na kawałeczki. Zeznania Carin zasługiwały na Oscara, ale to, co później nastąpiło, usunęło ją ze sceny.

Kierana McBride’a broniła ekipa kosztownych prawników, którzy, zwabieni rozgłosem, zgodzili się pracować pro bono. Wezwali McBride’a na świadka i umiejętnie pokierowali prokuratorem, by poprosił oskarżonego o potrzymanie nożyc. Kieran spróbował. Już po chwili z jego rąk zaczął się unosić dym i narzędzie spadło na podłogę. Na prośbę adwokata pokazał ławie przysięgłych pokryte pęcherzami dłonie. To niemożliwe, by McBride zamordował! – oznajmił prawnik sędziemu, ławie przysięgłych i całej reszcie świata. McBride, elf ogrodowy, należał do nieludzi. Nie mógł dotykać zimnego żelaza, nawet w grubych skórzanych rękawicach.

W kulminacyjnym momencie McBride opuścił zasłonę czaru, dzięki któremu zachowywał ludzki wygląd. Nie należał do przystojniaków, wręcz przeciwnie, lecz ktokolwiek widział szczeniaczka rasy Shar Pei, ten wie, że istnieje wielki urok w pewnym rodzaju brzydoty. Jednym z powodów, dla którego Szarzy Panowie wybrali McBride’a, było to, że ogrodowe elfy są łagodne, a ich widok nie budzi nieprzyjemnych skojarzeń. Pełne smutku, ogromne brązowe oczy Kierana przez tygodnie trafiały na okładki magazynów obok zdjęć żony Kincaida, którą skazano za zabicie męża.

d2ghv2b

Ta k oto pomniejsi nieludzie, słabi i atrakcyjni, wyszli z ukrycia na polecenie Szarych Panów. Potężni i brzydcy (lub po prostu potężnie brzydcy) pozostawali w cieniu, bacznie obserwując reakcję świata. Spece Szarych Panów od manipulacji opinią publiczną, prawnicy McBride’a, oznajmili: oto przedstawiciele ukrytego rodu, łagodna krasnoludka, która uczy w przedszkolu, ponieważ kocha dzieci, i młody selkie, który ryzykował życiem, by uratować ofiary wypadku na łodzi.
Z początku wszystko wskazywało, że strategia Szarych Panów przyniesie korzyści nadnaturalnym istotom, i to nie tylko nieludziom. Powstawały restauracje w Nowym Jorku i Los Angeles, gdzie sławni i bogaci byli obsługiwani przez leśne elfy czy muryan. Hollywood ponownie nakręcił Piotrusia Pana z udziałem chłopca, który faktycznie latał, i najprawdziwszą wróżką w roli Dzwoneczka. Film bił wszelkie rekordy kasowe.

Ale nie wszystko szło gładko. Pewien znany telekaznodzieja skwapliwie wykorzystał strach przed nieludźmi, aby się zbliżyć do swych owieczek i położyć łapę na ich kontach bankowych. Konserwatywni prawodawcy podnieśli raban o procedury rejestracyjne. Agencje rządowe zaczęły po cichu sporządzać listy nieludzi, których mogły wykorzystać – lub którzy mogli zostać wykorzystani przez agencje konkurencyjnych rządów. Kiedy jakieś pięć czy sześć lat temu Szarzy Panowie nakazali Zee, mojemu dawnemu szefowi, by się ujawnił, Zee sprzedał mi warsztat i na kilka miesięcy wycofał się z branży. Widział, co spotykało nieludzi, którzy próbowali żyć po staremu. Pół biedy, jeśli nieczłowiek stanowił atrakcję turystyczną, ale nikt nie chciał go mieć za nauczyciela, mechanika czy nawet sąsiada.

Krasnoludkę przedszkolankę po cichu zwolniono. Nieludziom, którzy mieszkali na ekskluzywnych przedmieściach, wybijano w domach okna, a na ścianach malowano obsceniczne graffiti. Ci, którzy żyli w dzielnicach, gdzie pobłażliwiej traktowano drobnych przestępców, musieli sobie radzić z fizycznymi napaściami. Ze strachu przed Szarymi Panami najczęściej nawet nie próbowali się bronić. Nic, co uczyniliby im ludzie, nie mogło być gorsze od tego, co mogli im uczynić Szarzy Panowie.

d2ghv2b

Fala przemocy doprowadziła do utworzenia czterech ogromnych rezerwatów dla nieludzi. Według Zee, pracujący w rządzie nieludzie postrzegali rezerwaty jako czynnik, który najskuteczniej zminimalizuje straty, i wykorzystali bardziej oraz mniej uczciwe środki, aby przekonać do tego resztę Kongresu.

Jeśli nieczłowiek zgodził się zamieszkać w rezerwacie, otrzymywał dom i miesięczny zasiłek. Jego dzieci (jak Tad, syn Zee) miały szansę dostać stypendia na dobrych uniwersytetach, gdzie mogły zostać wykształcone na pożytecznych członków społeczeństwa. Niestety, mało kto zauważał, że samo wykształcenie to za mało – potrzebna jest jeszcze praca. Koncepcja rezerwatów wywołała wiele kontrowersji po obu stronach barykady. Osobiście uważałam, że Szarzy Panowie i rząd mogliby zwrócić większą uwagę na liczne problemy, które trapiły rezerwaty rdzennych Amerykanów. Zee był przekonany, że rezerwaty dla nieludzi stanowiły pierwszą fazę większego planu Szarych Panów. Słyszałam o nich wystarczająco dużo, by wiedzieć, że mógł mieć rację, ale i tak się martwiłam. Cóż, pomijając nieszczęścia, których stał się przyczyną, system rezerwatów pomógł załagodzić narastające między ludźmi a nie-ludźmi napięcie, przynajmniej w Stanach.

Tym niemniej ludzie tacy jak gościnnie występujący duchowny stanowili dowód, że uprzedzenia oraz nienawiść istniały i miały się całkiem dobrze. Ktoś za mną szeptem wyraził nadzieję, że pastor Julio wyzdrowieje do przyszłego tygodnia. Uwaga ta spotkała się z gremialnie wymruczaną aprobatą, co mnie trochę pocieszyło.

d2ghv2b

Podobno niektórzy ludzie widzą lub czują anioły. Nie wiem, czy to Bóg, czy jeden z jego przybocznych, niemniej jednak w większości kościołów towarzyszy mi pewna duchowa obecność. Słuchając napędzanej strachem przemowy, wyczuwałam rosnący smutek tej niematerialnej istoty.
Gdy opuszczałam budynek, pastor uścisnął mi dłoń.
Nie należę do rodu nieludzi, jakkolwiek jest to pojęcie bardzo szerokie. Moja magia pochodzi z Ameryki Północnej, a nie z Europy nie potrafię rzucić uroku (ani nie mam takiej potrzeby), który umożliwiłby mi wtopienie się w ludzką społeczność. Niemniej jednak ten człowiek z pewnością by mnie znienawidził, gdyby wiedział, czym jestem.
Uśmiechnęłam się do niego, podziękowałam za mszę i życzyłam mu wszystkiego dobrego. kochaj swoich wrogów, powiada Pismo. Moja zastępcza matka zwykła dodawać: „Lub co najmniej bądź dla nich uprzejma”.

d2ghv2b
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ghv2b

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj