- Łatwiej zabić „terrorystę” niż partyzanta, który walczy o prawa dyskryminowanych. Łatwiej zlinczować „męta”, „nieroba” czy „robaka” niż zdesperowanego biednego, który ukradł, bo był głodny, a potem przedstawić okrutny samosąd na nim jako rzekomą obronę konieczną. Zazwyczaj to nienawistny i pełen pogardy język jest narzędziem odczłowieczania i wykluczania. Wiele aktów ludobójczych poprzedzały kampanie propagandowe, odczłowieczające tych, których planowano unicestwić – mówi w rozmowie z Michałem Hernesem Artur Domosławski, pisarz i dziennikarz opowiada o swojej najnowszej książce-„Wykluczonych”.