Trwa ładowanie...
recenzja
25-01-2016 15:18

Widziałeś? Będziesz ukarany!

Widziałeś? Będziesz ukarany!Źródło: Inne
d2ifuiz
d2ifuiz

*Ciekawa historia z tymi polskimi kryminałami! Pisywano je tuzinami już w II RP, lecz choć za sprawą stosunkowo niskich cen były powszechnie czytane, żadnemu z autorów nie udało się przejść do historii literatury, nawet rodzimej, nie mówiąc już o takiej sławie, jaka stała się udziałem pisujących również w latach 20-30: Agathy Christie, Georgesa Simenona czy Raymonda Chandlera. *

**Peerelowska moda na kryminał milicyjny uczyniła popularnymi kilkoro twórców, jednak zmiana ustroju sprawiła, że niemal cała ich twórczość popadła w zapomnienie; ostała się na placu boju jedynie niezapomniana Joanna Chmielewska, prawdopodobnie głównie dzięki specyficznej humorystycznej aranżacji scenerii swoich powieści, a chyba także i temu, że nie milicjanci byli tam najważniejsi, i Maciej Słomczyński, genialny tłumacz, dla rozrywki pisujący kryminały pod obcojęzycznym pseudonimem i z fabułami osadzonymi w obcych dla nas realiach. Począwszy od lat 90 ubiegłego wieku na półkach księgarskich pojawił się istny wysyp kryminałów i thrillerów amerykańskich, brytyjskich, francuskich, rosyjskich, skandynawskich (z wyraźną przewagą szwedzkich), ba, nawet kubańskich (Padura) i japońskich (Kirino). Nasi twórcy zaczęli się na dobre rozkręcać dopiero w nowym tysiącleciu i dziś niemal co miesiąc pojawia się na horyzoncie jakaś potencjalna nowa gwiazda thrillera czy kryminału (choć ile spośród nich świeci zauważalnym
blaskiem, to inna sprawa)
.

Rok 2016 wprowadza na scenę Marcina Grygiera, rozpoczynającego swoją przygodę z literaturą w stosunkowo słusznym wieku 47 lat (co wcale nie oznacza, że to za późno; po czterdziestce zaczynali też np. Phyllis D.James, Henning Mankell i Bernard Minier, a Andrea Camilleri pierwszą część cyklu z komisarzem Montalbano napisał tuż przed siedemdziesiątką!). Jego debiutancka powieść, „Nie patrz w tamtą stronę”, już od pierwszych stron sygnalizuje, że swoją twórczość będzie adresował raczej nie do miłośników klasycznego kryminału w stylu Agathy Christie lub lekkich historyjek, w których humorystycznie potraktowana sceneria odgrywa rolę co najmniej tak ważną, jak tropienie złoczyńców. O, nie! To rzecz dla ludzi o mocnych nerwach, których nie zbrzydzi wyrazisty opis zbrodniczych dokonań psychopaty, nie przerazi relacja z krwawej zemsty gangstera, a także, co równie istotne, nie odstręczy język zgoła nieprzypominający salonowego, którym operują nie tylko przedstawiciele świata przestępczego, ale i stróże prawa.

Cała sprawa zaczyna się w pewien styczniowy poranek, gdy pewien sfrustrowany małżonek, którego jedynym azylem są długie spacery z psem po leśnych ścieżkach Puszczy Kampinoskiej, natyka się na koszmarne znalezisko. Aranżacja sceny zbrodni jasno sugeruje, że ten, kto czynu dokonał, ma poważne problemy psychiczne. Wezwanym na miejsce zespołem z Komendy Stołecznej Policji dowodzi nadkomisarz Roman Walter, z którego psychiką, szczerze powiedziawszy, też nie jest najlepiej: tragiczne wydarzenia, których kulisy poznamy w następnych rozdziałach, wpędziły go w alkoholizm. Na razie jeszcze udaje mu się jakoś kamuflować, jeszcze zaprzecza nałogowi, jeszcze się złości, gdy mu ktoś zwraca uwagę na widoczne oznaki nadużycia trunków, ale widać, że zbliża się dzień, w którym jego kariera może zawisnąć na włosku. Towarzyszy mu dwoje kolegów: podkomisarz Alicja Danysz i aspirant Maciej Krępy. Żadne z tych trojga nie przypuszcza, że ponura zagadka, za której rozwiązanie właśnie się zabierają, to dopiero początek
przerażającego pasma zbrodni, ani że zanim dojdą do ostatecznych wniosków, każde z nich wystawi na szwank własne życie. A Walter – że nieprzypadkowo właśnie z nim psychopata zaczyna się bawić w wyjątkowo okrutną wersję ciuciubabki… I do ostatniej chwili nie przyjdzie mu do głowy, za co akurat on ma być ukarany.

d2ifuiz

Autor postanowił rozbić fabułę na trzy płaszczyzny czasowe. Pierwsza ukazuje przebieg śledztwa, stopniowo grawitujący od „zwykłego” kryminału w stronę mocnego thrillera, druga zawiera retrospekcje z przeszłości Romana, dzięki którym dowiadujemy się, jaką to traumę musi zagłuszać alkoholem, trzecia – sekwencję wydarzeń z życia nieznanej (oczywiście do czasu) postaci, powoli naprowadzającą nas na genezę zbrodni. Może to sprawiać wrażenie pozornej chaotyczności, lecz w rzeczywistości jest zabiegiem niezwykle metodycznym, wypróbowanym już przez niejednego pisarza (np. Camillę Lackberg), którego ambicją jest nie tylko wciągnięcie czytelnika w intrygę, ale i wejrzenie w psychikę sprawców zła. Jedyne, co by można w tej konstrukcji poprawić, to dodanie dat przy wszystkich fragmentach retrospektywnych, także tych dotyczących Waltera, lub wyodrębnienie tych ostatnich chociażby innym krojem czcionki. Nieprzypadkowo przywołałam w poprzednim zdaniu nazwisko Lackberg, bo mroczna aura i duża doza brutalności plasują
Grygiera wyraźnie bliżej autorów skandynawskich, niż np. rosyjskich. Postać głównego bohatera, ciężko doświadczonego przez życie i walczącego z nałogami, wpisuje się w tak popularny ostatnio archetyp „zmęczonego gliny”; najwięcej może ma z Harry’ego Hole’a z lekką domieszką Alexa Crossa, nie będąc jednak polskim klonem żadnego z nich, ani tym bardziej Kurta Wallandera czy Martina Servaza. Samotny (i przystojny!) mężczyzna około czterdziestki automatycznie budzi chęć wmanewrowania go w jakąś miłosną historię, więc i nadkomisarz Walter będzie musiał sobie zadać pytanie, czy już na tyle wyleczył się z ran, by być gotowym do wejścia w nowy związek. Oczywiście, obeszłoby się i bez tego wątku, ale ponieważ autorowi udało się nie rozwlec go nad miarę i uniknąć sztampowego rozwiązania (detektyw/policjant + spotkana w trakcie śledztwa piękna kobieta = seks, a dopiero w dalszej perspektywie miłość – to schemat stanowczo nadużywany przez licznych twórców; dobrze, że Grygier nie zechciał się na nich pod tym względem
wzorować), nie stanowi on jakiegoś szczególnego mankamentu.

Paru drobnych niedociągnięć można się jednak w tekście doszukać. Nadleśniczy Gojny raz ma na imię Joachim (str.93 i 438), a raz Tadeusz (str.328). Jego siostrą jest Mariola Becker, której nazwisko panieńskie brzmi jednak nie Gojny, lecz Szuszczyk (str.162 i 435), a na to brak wytłumaczenia (może po prostu byli rodzeństwem przyrodnim – ale tak czy owak, policjanci, zauważywszy taką niezgodność, powinni o nią spytać podczas przesłuchania! Tymczasem najwyraźniej nie widzą w tym nic dziwnego). Wiek Marioli określony jest na „ponad czterdzieści lat” (s.158), lecz z ujawnionych później dat wynika, że jest o jakieś 10 lat starsza (w roku 1980 była dziewiętnastolatką, zatem musiała się urodzić w 1961; akcja toczy się w 2014, a więc łatwo wyliczyć, że obecnie liczy sobie 53 lata). Chłopak Nikoli ni stąd, ni zowąd mówi o niej „Natalia” (str.201); dziewczyna ma wprawdzie koleżankę o tym imieniu, ale nie pozostają w aż tak bliskich relacjach, by mogła mu przyjść na myśl podczas przesłuchania. Prócz tych przejęzyczeń
jest jeszcze drobny fragment, w którym czytelnik może się pogubić, usiłując dociec, „kto, co i kogo”: „W taksówce Waldkowi udało się prawie opróżnić drugą butelkę. Pił tak łapczywie, jakby się bał, że flaszka zaraz zniknie. Gdy dojechali na miejsce, ledwo wytoczył się z samochodu. Taszcząc na plecach półprzytomnego Waldka, w końcu dotarł na miejsce”(str.331). Wszystkiego tego można było uniknąć dzięki staranniejszej redakcji/korekcie.

Na szczęście nie są to usterki na tyle istotne, by mogły w istotny sposób zepsuć całościowe wrażenie, które - pomijając wspomnianą już wcześniej ponadprzeciętną porcję mocnych scen i wulgaryzmów, dla części czytelników mogącą się okazać nie do zniesienia – wypada wcale nie gorzej, niż w przypadku niektórych powieści Pattersona, Kellermana czy Tursten. Nazwisko autora warto więc zapamiętać i śledzić jego kolejne dokonania.

d2ifuiz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ifuiz