Słowenia to kraj niewielki, ale pod względem przyrodniczym niezwykle piękny i urokliwy. Choć zajmuje powierzchnię mniejszą niż województwo warmińsko-mazurskie, to biorąc pod uwagę walory naturalne stanowi Europę w pigułce. W promieniu zaledwie stu kilometrów można albo wygrzewać się nad ciepłym Adriatykiem, albo wspinać na szczyty Alp Julijskich, w których śnieg nie zalega tylko w środku lata. Można zagłębiać się w imponujące, wielokilometrowe jaskinie, odważyć się na ekstremalny spływ górską rzeką czy szybowanie na paralotni wokół szczytów. Prawie połowę powierzchni kraju porastają lasy – od śródziemnomorskich, przez wyżynne iglaste, po górskie buczyny. W niżej położonej części uprawia się winorośl, oliwki i figi.
Podobnie jak inne bałkańskie kraje, również z piękną Słowenią historia nie obchodziła się łaskawie. Rozrywana wojnami, dzielona pomiędzy mocarstwa, z trudem zyskiwała swoją słowiańską i narodową tożsamość. W XIX wieku zaowocowało to rozwojem rodzimej kultury i ruchami niepodległościowymi. Równolegle pozytywistyczna praca organiczna przyniosła krajowi rozwój gospodarczy i względną (w porównaniu ze słowiańskimi sąsiadami) zamożność społeczeństwa.
Po I wojnie światowej Słowenia weszła w skład Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców (SHS), przemianowanego w 1929 roku na Jugosławię. W 1941 roku, zajęta przez wojska Osi, została podzielona pomiędzy Niemcy, Włochy i Węgry. Współpracujące początkowo nurty ruchu oporu – zwolennicy monarchii i komuniści – z czasem zaczęły walczyć przeciwko sobie. Z konfrontacji zwycięsko wyszli ci ostatni, nie bez udziału mocarstw zachodnich. W efekcie tego do 1991 roku Słowenia wchodziła w skład komunistycznej Jugosławii. Opuściła ją – w porównaniu z innymi prowincjami federacji – niemal bezboleśnie.
Naturalne piękno i niewinność bałkańskiego kraju oraz podłość i przewrotność historii, w trybach której przyszło mu się znaleźć, stały się tematem poruszającej, metaforycznej powieści „Widziałem ją tej nocy” Drago Jančara. Przedstawione w niej wydarzenia rozgrywają się głównie kilka lat przed II wojną światową i w jej trakcie. Tylko kilka ostatnich epizodów sięga kolejnych dziesięcioleci. Książka zdobyła słoweńską Nagrodę Kresnik za najlepszą powieść 2010 roku i została nominowana do tegorocznej edycji Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus”.
Główną bohaterką powieści jest Veronika – kobieta młoda i piękna, wykształcona i bogata. Choć pochodzi z porządnej, mieszczańskiej rodziny, nie przejmuje się towarzyskimi konwenansami i społecznymi ograniczeniami. Ma za sobą studia w Berlinie, naukę prowadzenia samochodu i pilotowania samolotu. Zamążpójście wcale nie pozbawia jej samodzielności i niezależności, nie gasi jej życiowej energii, nie dławi jej beztroski i nie tłumi temperamentu. Wyższe sfery żyją jej ekscesami, takimi jak choćby spacerowanie po promenadzie z aligatorkiem na smyczy.
Kolejną fanaberią Veroniki, której ulega jej dystyngowany, stateczny i wyrozumiały mąż Leo Zarnik, a także nauka jazdy konnej. Jego znajomy major wyznacza do tego delikatnego zadania swojego najlepszego oficera Stevana Radovanovicia. Po przełamaniu pierwszych lodów pomiędzy nauczycielem i uczennicą nawiązuje się nić porozumienia i z czasem coraz bardziej zbliżają się do siebie. Kiedy ich romans wychodzi na jaw, serbski porucznik kawalerii zostaje karnie zesłany z Lublany na głęboką prowincję. Veronika wyrusza za nim. Zamieszkują razem w obskurnym mieszkanku i bezskutecznie walczą z szarą codziennością o utrzymanie przy życiu swojej miłości. Melodramatyczna część powieści kończy się powrotem kobiety do męża i zamieszkaniem z nim w świeżo zakupionym zamku w Podgorsku.
Potem wybucha wojna. Stevan walczy na froncie, a potem w monarchistycznym ruchu oporu. Veronika i Leo prowadzą życie reprezentatywne dla swojej sfery. Aby móc nadal prowadzić interesy, utrzymują dobre stosunki z władzami okupacyjnymi. Na zamku, oprócz znanych artystów i przedsiębiorców, równie często goszczą niemieccy oficerowie. Ale jednocześnie Leo utrzymuje kontakty z partyzantami, szczególnie z komunistami, wspomaga ich materialnie. Veronika nie waha się zaś prosić niemieckiego lekarza wojskowego o wyciągnięcie z łap gestapo jednego z dorabiających sobie w ich majątku chłopów, którego narzeczonej wcześniej uratowała życie. Poza tym Zernikowie mają w okolicy opinię „dobrych panów” i uczciwych pracodawców. W wojennym chaosie to wszystko nie chroni ich jednak w wystarczający sposób. Pewnej nocy na początku 1944 roku znikają z zamku, a kolejne tropy wskazują na tragiczny finał tego zniknięcia.
Historię pięknej Veroniki, a przy okazji historię pięknego kraju, poznajemy z pięciu różnych punktów widzenia. Co istotne, autor nie oddaje głosu samej bohaterce. Opowiadają o niej i swoich z nią kontaktach kolejno: Stevan, jej matka, niemiecki lekarz Horst, jej służąca i powiernica Joži, a w końcu Ivan Jeranek – ten, którego wyciągnęła z gestapowskiej katowni. Każdą z tych relacji cechują ograniczenia wynikające z ludzkich niedoskonałości i wad narratora. Każda z osób zna i rozumie jedynie część prawdy, a dodatkowo postrzega ją przez pryzmat własnych doświadczeń, emocji, pragnień, oczekiwań.
Autor nie poprzestaje jednak na tym. Zastosowany przez niego zabieg narracyjny pozwala nam dostrzec, jak postępuje proces zakłamywania dostępnych ludzkiemu poznaniu cząstek prawdy. Jak ludzie odwracają się od prawdy, jak odwracają wzrok od tego, co się dzieje, aby nie czuć się winnymi za to, do czego doprowadzili albo czemu nie zapobiegli. To sprawia, że w warstwie pozafabularnej powieść Jančara oscyluje ku głębokiej analizie ludzkich ograniczeń oraz ku refleksji nad wynikającymi z nich: hipokryzją, podłością, powszednim złem.
Veronika ucieleśnia ideał kobiecości. Dlatego też jest przez wszystkich podziwiana i pożądana. Ze względu na programowe przełamywanie barier społecznych i własne umiłowanie wolności, stara się wobec innych być bezpośrednia, szczera, miła, uczynna, co bywa niewłaściwie rozumiane i w ostatecznym rozrachunku zwraca się przeciwko niej. Zostaje zdradzona przez tych, którym najbardziej pomagała, a którzy swoje popędy, żądzę zemsty i odwetu ukryli za fasadą ideologii sprawiedliwości społecznej, równości i braterstwa.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że dla Jančara Veronika jest symbolem Słowenii, a jej losy stanowią metaforę historii ich ojczystego kraju. Kierująca się porywem serca bohaterka, choć brzydzi się przemocą, ulega urokowi serbskiego oficera, biedniejszego, ale pełnego dumy i żołnierskiej galanterii (co jako żywo przypomina „romans” Słowenii z Serbią w ramach Królestwa SHS). Jednak poznawszy prawdziwą twarz kochanka, powraca do pracowitego i skupionego na pomnażaniu bogactwa męża (powrót do źródeł słoweńskiej tożsamości i sukcesu gospodarczego). W czasie wojny i okupacji Veronika wraz z mężem musi grać na kilka frontów, aby zachować życie, móc robić interesy i pomagać tym, którzy walczą o słuszną sprawę (co znowu stanowi odbicie ówczesnej sytuacji Słowenii). W końcu to komuniści zadają bohaterce (i krajowi) zdradziecki cios w plecy, bezwzględnie zagarniając to, co do nich nie należy i opierając swoje rządy na ukrytej zbrodni.
Obcowanie z prozą Jančara, zarówno na płaszczyźnie fabularnej, jak i metaforycznej, to przeżycie poruszające, budzące autentyczne emocje i skłaniające do niełatwych przemyśleń. Autorowi udało się wpleść wątki obyczajowo-wojenne w historiozoficzną metaforę na tyle umiejętnie, że nawet czytelnik wcześniej niezorientowany zaczyna rozumieć, jak bardzo skomplikowane są losy bałkańskich narodów i krajów, jak wielkie narosły pomiędzy nimi historyczne zaszłości i jak trudno je przezwyciężać w codziennym życiu. Opowieść o losach pięknej i niezależnej, ale też dziecięco naiwnej i wrażliwej Veroniki trzyma w napięciu praktycznie do ostatniej strony. A starcie bohaterki z bezduszną machiną dziejów pokazuje, że za pozostawanie sobą w tragicznych okolicznościach trzeba płacić wysoką cenę. Na pytanie, czy warto to czynić, czytelnik musi sobie po lekturze powieści odpowiedzieć sam...