Trwa ładowanie...
recenzja
20-07-2015 11:05

''Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno...''

''Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno...''Źródło: Inne
d3psxmi
d3psxmi

Christopher Priest uwiódł mnie dawno temu „Prestiżem”, powieścią, której nie sposób zapomnieć. Na polski przekład „Rozłąki” czekałam więc już od kilku lat, tj. od pierwszych wzmianek o planach jej wydania na forum Wydawnictwa MAG. Następnie tytuł z planów wypadał, powracał, premiera się przesuwała. Po zakończeniu lektury wiem na pewno, że warto było czekać, a ja mam mocną kandydatkę do tytułu książki roku.

Centralnym punktem powieści są wydarzenia z 10 maja 1941 roku. To dzień, który w wizji Priesta decyduje o tym, jakim torem potoczy się II WŚ i cała dalsza historia świata. To także data przełomowa dla głównych bohaterów powieści: jednojajowych bliźniaków Joego i Jacka Sawyerów. Niegdyś byli nierozłączni, pierwsze wyraźne zgrzyty w ich relacji pojawiły się w 1936 roku, kiedy pojechali na Igrzyska Olimpijskie do Berlina jako dwójka bez sternika. Wrócili z zawodów z brązowym medalem i z dziewczyną, która poróżniła ich jeszcze bardziej. Bezpośrednie zetknięcie z realiami nazistowskiego systemu zdeterminowało wybory Jacka i Joego po wybuchu wojny - pierwszy został pilotem RAFu, drugi odmówił służby wojskowej z powodu przekonań i podjął pracę w Czerwonym Krzyżu. Ostatni raz widzieli się w Boże Narodzenie w roku 1939 i nie rozstali się w zgodzie. Jak potoczyły się ich dalsze losy? Trzeba czytać bardzo uważnie, a nawet wtedy nic nie stanie się zupełnie oczywiste.

Priest czyni bowiem z „Rozłąki” wielopiętrowe czytelnicze wyzwanie, którego pierwszym i najłatwiejszym elementem jest wygląd oraz identyczne inicjały bohaterów (J.L. Sawyer). Obok tych biologicznych sobowtórów, czyli bliźniaków, spotkamy jeszcze co najmniej dwóch niebiologicznych, a tylko łudząco podobnych do kluczowych rozgrywających Drugiej Wojny Światowej w III Rzeszy i Wielkiej Brytanii. Alinearna narracja oraz urazy wpływające na pamięć protagonistów nie upraszczają obcowania z tekstem, podobnie jak niewiarygodny - co okazuje się bardzo szybko - narrator. Mamy dwa główne plany czasowe. Część akcji rozgrywa się w 1999 roku, kiedy to autor książek historycznych poświęconych wojnie próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczego JL Sawyera. Ważniejszy jest jednak okres 1936 - 1945, a zwłaszcza, jak wyżej wspominałam, 1936 - 1941. Sęk w tym, że zarówno czasy bliższe współczesności, jak i przeszłość, przedstawione są w dwóch wariantach, a granice między alternatywnymi rzeczywistościami pozostają bardzo płynne,
przejścia nie są sygnalizowane w żaden oczywisty sposób. Najczęściej wynikają z drobnych wzmianek w prywatnych listach czy historycznych dokumentach, a nawet wspomnieniowych zapiskach braci, gdyż tego rodzaju źródła odgrywają w kompozycji powieści niezwykle istotną rolę. Wysiłek rekonstrukcji (oraz bieżącej identyfikacji) poszczególnych wariantów rzeczywistości spoczywa więc na czytelniku, który tym samym może się poniekąd wcielić w rolę bohatera wątku bardziej współczesnego, autora historycznej beletrystyki - Stuarta Grattona. Ma jednak trudniejsze niż on zadanie, jako że Gratton każdorazowo funkcjonuje tylko w jednej wersji historii, a czytelnik musi zdecydować, który z dwóch zaproponowanych przez autora scenariuszy ostatecznie się zrealizował. Pierwszy w zasadzie odpowiada naszym historycznym realiom. W drugim wojna kończy się w maju 1941, zawarciem przez Wielką Brytanię i III Rzeszę traktatu sztokholmskiego, a Żydzi zostają wysiedleni na Madagaskar, brytyjskie terytorium mandatowe. Losy braci Sawyerów,
oraz dwóch innych par niebiologicznych sobowtórów pojawiających się na kartach powieści (czyich - nie zdradzę, by nie psuć przyjemności z lektury), determinują bieg historii. W każdym wariancie przeżywa kto inny, a kto inny ginie.

Nie brakuje jednak subtelnych poszlak sugerujących mniej liniowe rozwiązania i to kolejny z walorów tej opowieści, skonstruowanej z niezwykłym pietyzmem, będącej świadectwem ogromnej historycznej wiedzy i stanowiącej - niezależnie od interpretacji - pochwałę pacyfizmu. Nie ma bowiem wątpliwości tylko co do jednego - żaden zaprezentowany wariant powojennej historii nie jest lepszy. Najlepszy byłby brak wojny, takiego rozwiązania jednak nawet przebogata wyobraźnia Christophera Priesta nie przewidziała, co nie wymaga interpretacji. „Rozłąka” to niezwykła mozaika, którą można składać na różne sposoby jeszcze długo po zakończeniu lektury, oprócz czytelniczej satysfakcji mając bogaty materiał do niewesołych przemyśleń.

d3psxmi
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3psxmi