Muszę przyznać, że po legendach krążących o Stacjach przypływu bałam się ruszać cokolwiek autorstwa Swanwicka. Do łączonego wydania dwóch jego powieści, które ukazało się w ramach przybliżającej czytelnikom nietypową fantastykę serii wydawnictwa MAG Uczta Wyobraźni , podeszłam zatem z dużą ostrożnością, nastawiając się raczej na rozczarowanie rangi Trojki Chapmana . A czekały na mnie prawdziwe cuda.
Najpierw Córka żelaznego smoka: historia ludzkiej dziewczynki, zmuszonej do niewolniczej pracy w znajdującej się w świecie elfów fabryce broni - mechanicznych smoków. Jane udaje się odmienić swój los z pomocą jednego z tych niezwykłych stworzeń, którymi, ze względu na obecność w konstrukcji zimnego żelaza, sterować mogą tylko piloci z domieszką ludzkiej krwi. Stąd porywane ludziom dzieci - podmieńce, takie jak Jane - są dla elfów wyjątkowo cenne. Ucieczka z fabryki jest jednak zaledwie pierwszym krokiem na drodze Jane, którą w poszukiwaniu szczęścia i samopoznania czeka wiele trudnych i przejmujących doświadczeń. Mimo barwnej, oryginalnej konstrukcji przedstawionego świata, mnogości magicznych ras, które go zaludniają i niezwykłości przejawiającej się nawet na poziomie czysto scenograficznych drobiazgów, największą siłą Córkijest moim zdaniem jej warstwa psychologiczna. Dojrzewanie Jane, jej coraz lepsze rozumienie wagi pragnienia zemsty oraz faktu, że w świecie elfów nigdy nie uda jej się zaznać
prawdziwego szczęścia, bo gra jest tu ustawiona przeciwko takim jak ona - to proces skrupulatnie przemyślany i zrealizowany, od którego nie odciągną uwagi nawet najwymyślniejsze rekwizyty i którego obserwacja jest wyjątkowo wstrząsającym doświadczeniem. Jeśli dodać do tego niezwykłe piękno języka, jakim całość została opisana, otrzymujemy emocjonalną mieszankę wybuchową.
A potem są jeszcze Smoki Babel, tekst o wiele lat późniejszy, osadzony niby to w tym samym, a jednak nie do końca identycznym uniwersum. Nie umiem oprzeć się wrażeniu, że były konstruowane fabularnie w opozycji do Córki - Jane smok początkowo uszczęśliwił, wyzwalając, ale dalszy ciąg jej historii pełen był cierpienia. Will, bohater Smoków, z powodu działań stworzenia z tego samego gatunku stracił dom, przyjaciół i zmuszony był wyruszyć na przerażającą tułaczkę przez kraj ogarnięty wojną, by po wielu zaskakujących przygodach i zmianach profesji odkryć swoją tożsamość i zaznać szczęścia (które jednak w świecie Swanwicka nigdy nie bywa absolutne, co uważam za kolejną wielką zaletę jego pisarstwa). W Smokach więcej jest wątków dygresyjnych, w których jednak autor nie uprawia pustosłowia, ale zaprzęga do pracy swoją niezwykłą wyobraźnię (jak w epizodzie z podziemną armią lorda Znuża), by po raz kolejny zaskoczyć czytelnika. Najwięcej powieść zyskuje właśnie na przewrotnym, ale świetnie osadzonym
w fabule zakończeniu, którego wymowa robi spore wrażenie.
Przeczytawszy powyższe, nieco się zasmuciłam, gdyż mimo moich starań wszystkie te słowa - choć zgodne z prawdą - wydają się w zestawieniu z żywymi, przepięknymi stylistycznie, buzującymi wyobraźnią, pomysłami i emocjami, precyzyjnie przemyślanymi utworami Swanwicka płaskie i nieadekwatne. Niestety - Córka żelaznego smoka i Smoki Babel należą do tej kategorii utworów, które budzą bardzo silne i różnorodne doznania, jednak przełożenie choćby ułamka z nich na słowa jest zadaniem z góry skazanym na porażkę. Mimo to mam nadzieję, że nawet tak nieudolna próba zdoła zachęcić do sięgnięcia po utwory Swanwicka do tej pory nieprzekonanych miłośników niezwykłych światów, przewrotnych fabuł i realistycznie przedstawionych pod względem psychologicznym bohaterów. Tę lekturę trzeba przeżyć na własnej skórze.