Trwa ładowanie...
recenzja
01-07-2012 15:51

Śmieszno-gorzkie tabletki przeciw głupocie

Śmieszno-gorzkie tabletki przeciw głupocieŹródło: Inne
d105nq1
d105nq1

1. Nie ma co kluczyć i już na wstępie kryć się za niepotrzebnymi dygresjami – Janka Kozę uważam za jednego z najzabawniejszych, najinteligentniejszych i najczęściej trafiających w sedno problemu rysowników komentujących na bieżąco naszą smutną, polską rzeczywistość. W ostatnim czasie o pierwsze miejsce na podium w tej nieoficjalnej konkurencji rywalizować z Kozą na równych zasadach może chyba tylko Marek Raczkowski i Jacek Stefanowicz (przekraczający wszelkie możliwe granice hardkorowiec znany lepiej pod pseudonimem/nickiem ohmygod).

2. Janek Koza to pseudonim wszechstronnie uzdolnionego artysty urodzonego nieco ponad 40 lat temu we Wrocławiu. Koza realizuje się w takich dziedzinach, jak malarstwo, rysunek, sztuka wideo, animacja, komiks, a nawet poezja. Skończył wrocławskie ASP, przez jakiś czas nawet tam pracował (w Katedrze Wiedzy Wizualnej), jego prace można było zobaczyć w wielu muzeach i galeriach sztuki współczesnej, uznaje się go za legendę wrocławskiej awangardy artystycznej . Jednocześnie nie daje się zamknąć w getcie sztuki wysokiej i akademickiej – pracuje dla reklamy (kampania Heyah czy „a-dresik” dla WP), przygotowuje krótkometrażowe animacje dla telewizji (TV3, Canal+, obecnie MTV), projektuje oprawy graficzne płyt, nadruki na koszulki oraz teledyski dla zespołów muzycznych (np. Pustki, Phisical Love czy The Kurws), a najbardziej znany i lubiany jest chyba dzięki cotygodniowym paskom publikowanym na łamach „Przekroju”, gdzie zasłużenie sąsiaduje z Raczkowskim, i „Polityki”, w której zajął miejsce po zmarłym niedawno
Andrzeju Czeczocie (nie tylko dosłownie, w sensie miejsca na stronie, ale także jako swego rodzaju kontynuator uprawianej przez niego rysunkowej satyry).

3. Polaków uczestnictwo w kulturze, najnowszy tom Kozy, nie jest klasycznym zeszytem komiksowym ani zbiorem jego pasków z ostatnich miesięcy, lecz bardzo starannie i pomysłowo opracowanym katalogiem towarzyszącym niedawnej wystawie zorganizowanej przez Centralę na III Festiwal Komiksowy Ligatura w Poznaniu. Znalazły się w nim nie tylko wybrane obrazki Kozy publikowane w tygodnikach (a następnie ochoczo udostępnianie przez setki użytkowników Facebooka), ale również jego starsze prace, świetne kilkuplanszowe komiksy i kilka innych przykładów twórczych dokonań Kozy (np. kapitalna okładka płyty The Kurws, cztery kadry z kampanii a-dresik dla WP czy ilustracje dla Klubu Twórców Reklamy).

4. Kuratorem oraz autorem tytułu i koncepcji wystawy był Maciej Gierszewski, który jest także redaktorem katalogu, ale wielkie brawa należą się także Kirze Pietrek, autorce graficznej koncepcji wystawy i projektu tomu. W czasie lektury Polaków uczestnictwa w kulturze mniej istotne są pojedyncze prace (stąd brak informacji na temat pierwotnych miejsc ich publikacji i dlatego poszczególne dzieła nie są ułożone chronologicznie), a dużo ważniejszy oryginalny koncept tomu i zwrócenie uwagi na niezwykłą spójność stylistyczną i tematyczną całościowo potraktowanej twórczości Kozy.

d105nq1

5. Jan Koza często poprzedza swoje nazwisko trzema literkami poświadczającymi, że jest on dumnym posiadaczem tytułu magistra. Jak żartobliwie wyjaśnia: „Tytuł ten oczywiście stosuję świadomie, dla podniesienia powagi moich pracy”. Dopiero jednak dzięki Polaków uczestnictwie w kulturze możemy w pełni docenić prestiż kryjący się za anonsowanym już na okładce tytułem magisterskim Kozy. Podtytuł tomu („Raport z badań 1996-2012”) wyraźnie wskazuje, że mamy do czynienia z pełnoprawną pracą naukową, „obrazkową rozprawą socjologiczną dotyczącą polskiego społeczeństwa”. Fakt ten potwierdza podział pracy na rozdziały (kultura słowa, kultura muzyki, kultura sztuki, kultura sportu itd.), oprawa graficzna i układ całości (tom kończy się posłowiem stylizowanym na recenzję wydawniczą autorstwa doktora Adam Ruska), a przede wszystkim kolejne dzieła Kozy. W efekcie, czytelnik katalogu nie jest tylko biernym konsumentem jeszcze jednego kulturalnego produktu, ale może również wcielić się w rolę aktywnego, z założenia
krytycznie nastawionego, recenzenta pracy naukowej magistra Kozy.

6. Oczywiście, krytykowanie Kozy nie ma w tym przypadku większego sensu, jako że otrzymaliśmy dzieło przemyślane i oryginalnie podane, pełne błyskotliwych, słodko-gorzkich obserwacji prosto z życia polskich miast, miasteczek i wiosek wziętych. Znalazło się tutaj kilka obrazków i historyjek słabszych czy mniej zabawnych, ale to chyba nieuchronne w przypadku tego rodzaju wyborów, nie mówiąc o rozbieżności gustów i humorów (to, co śmieszy mnie, niekoniecznie śmieszy też ciebie, mój drogi czytelniku). Osobiście uważam, że największym mankamentem tomu jest jego objętość (dlaczego tylko 100, a nie np. 500 stron?;) plus brak dołączonej doń płytki DVD z przykładami innych twórczych dokonań Kozy (animacje!).

7. Bohaterami pojedynczych pasków i kilkuplanszowych komiksowych opowiastek są u Kozy najczęściej typowi reprezentanci Polski B, Polacy małomiasteczkowi i prowincjonalni (bardziej nawet w sensie mentalnym niż geograficznym ), Polacy wykluczeni i zazwyczaj ignorowani przez mainstreamowe media, Polacy godzinami gapiący się w telewizor i godzinami robiący zakupy w supermarketach, Polacy arcypolscy, „sami swoi” czy – jak mawia mój znajomy – Polaki-cebulaki. Sprzątaczki, kucharki, szkolni woźni, salowe w szpitalu, bywalcy powiatowych dyskotek i napakowani klienci siłowni. Starsza pani wali z całych sił pięścią w telewizor, na którego ekranie widzimy nagą aktorkę. Starsza pani jest wściekła, więc nie dziwi jej komentarz: „Ja ci dam kurwo misję!”. Albo tak: Polacy na zakupach w hipermarkecie, on pcha przed sobą wózek, ona zaniepokojona studiuje etykietę, w końcu mówi: „Roman! W tym jest GMO”. *Roman, jak to Roman, jest arcypolskim pragmatykiem: „Nie marudź, bierz najtańszy”. *

8. Inny obrazek: syn przerywa tacie czytanie gazety niełatwym – jak się na pierwszy rzut oka wydaje – pytaniem: „A gdzie będziemy żyli jak Europa się rozpadnie?”. Ojciec nie ma jednak najmniejszych problemów z odpowiedzią, po prostu to wie i natychmiast udziela odpowiedzi: „W Polsce, synu”. Słychać w jego głosie dumę Prawdziwego Polaka, ale twarz pewnego swych racji ojca zdeformowana jest grymasem nienawiści, prawdopodobnie do tych wszystkich euro-faszystów z Brukseli. Skoro już o UE mowa, na innym trzyklatkowym pasku Koza przypomina nam, że Unia to przecież nowe możliwości i perspektywy dla wszystkich Polaków. Unia daje nam nowe miejsca pracy w handlu (na obrazku widzimy swojskiego czterdziestolatka w dresach, który wraca do kraju z przeznaczonymi do dalszego handlu torbami wypełnionymi „zagranicznymi dobrami”), w kulturze (widzimy babcię zarabiającą na życie śpiewem na chodniku, najpewniej w jednym z miast UE) i sztuce (widzimy malarza pokojowego na drabinie, najpewniej remontującego mieszkanie
jakiego Obcego mieszczucha).

d105nq1

9. Na wielu pracach Koza ukazuje także życie codzienne naszych mieszczuchów, inteligentów (np. profesor, który wie, dlaczego w Polsce spada czytelnictwo – po prostu mamy za dużo liter!), dziennikarzy, zatrudnianych na umowach śmieciowych i wykorzystywanych pracowników korporacji, sfrustrowanych aktorów teatralnych, księży czy polityków. Czasami Koza komentuje bieżące wydarzenia polityczne i medialne, przewijają się podobizny Palikota czy Komorowskiego, zdarzają się rysownikowi prawdziwe perły obrazkowej felietonistyki. Jeden z moich ulubionych pasków Kozy wygląda tak: wiadomości telewizyjne, połączenie z zagranicznym reporterem, relacja „Kair na żywo”. Reporter informuje, że tysiące Egipcjan protestują w Kairze. Dziennikarz w studiu w Warszawie przerywa: „Dobrze, dobrze, Krzysztofie…” i zadaje reporterowi pytanie fundamentalne, pytanie, na które czekają tysiące zmęczonych codzienną harówką Polaków spędzających czas wolny przed telewizorem: „Ale kiedy polscy turyści będą mogli wrócić do Egiptu?”.

10. Koza, jak zauważa Magdalena Rucińska, wymyka się wszelkiego rodzaju kategoriom i czai się gdzieś w przestrzeni „pomiędzy”. Mam wrażenie, że to „schizofreniczne” usytuowanie – pomiędzy wysokim a niskim, niszowym a komercyjnym, popowym a awangardowym, lokalnym i globalnym, wiejskim i miejskim, strasznym i smutnym itd. itp. – Kozy, będące zarazem jedną z najistotniejszych cech jego twórczości, jest zrozumiałe i bliskie nie tylko dla niżej podpisanego, ale także dla większości moich rówieśników, dla wielu młodych (a w jeszcze większym stopniu najmłodszych) konsumentów współczesnej kultury. Wydany przez poznańską Centralę katalog prac Sowy jest doskonałą ilustracją tego charakterystycznego dla naszych czasów „rozkroku”.

11. Śmiejemy się z obrazków i komiksów Kozy, ale jest to w gruncie rzeczy śmiech gorzki i smutny, śmiech z gatunku tych, co to nie wiadomo, czy nie lepiej byłoby się rozpłakać. I przede wszystkim – z kogo się śmiejemy? Oczywiście, że z samych siebie się śmiejemy, z naszych wad i mankamentów, z naszych niekoniecznie radosnych egzystencji, niegodziwych prac i płac, niespełnionych obietnic i niezrealizowanych marzeń. Na obrazku pierwszym zbliżenie na komórkę, znajomo brzmiący sms: „Gratulacje! Wygrałeś samochód. Wyślij sms pod numer…”. Na obrazku drugim – typowe polskie małżeństwo, ona i on, na tapczanie. Ona: „Wiesz Stefan, już więcej nie wysyłaj”. Obrazek trzeci – „kamera” się oddala, widzimy domek jednorodzinny „otoczony” przez dziesiątki wygranych przez Stefana w smsowej loterii samochodów.

d105nq1

12. Inny wzorcowy przykład społecznie zaangażowanej satyry w wykonaniu Kozy: Dwie sprzątaczki wykonują swoje obowiązki zawodowe w toalecie, być może w jakimś szklanym wieżowcu należącym do wielkiej korporacji. Jedna z miotłą w ręku i wiadrem przy nodze. Druga szoruje kibel. Ta z miotłą pyta: „Jaką masz umowę?”. Ta z rękoma unurzanymi w klozecie odpowiada: „O dzieło”. Proste, dobitne, doskonałe. Koniecznie trzeba w tym miejscu zauważyć, że Koza raczej nie szydzi ze swoich bohaterów, nie gardzi nimi, ale stara się zrozumieć ich i sytuacje, w których się znaleźli. Krytykuje wady, a nie osoby, piętnuje polską rzeczywistość, a nie ogół jej mieszkańców. Sam w opublikowanym w katalogu wywiadzie tak mówi o stworzonych przeze siebie postaciach: „Wszystkich ich lubię. Nawet tych najgorszych”.

13. Kreska artysty jest, jak trafnie zauważa Adam Rusek, „niestaranna, antyestetyczna, wizerunki postaci porażają brakiem proporcji i brzydotą, zasady perspektywy zdają się nie istnieć, tak jak i drugie plany itd.”. Powiedziałbym wręcz, że Koza jest turpistą (zarówno w formie i treści), ale wybór tej antyestetyki nie wynika chyba tylko i wyłącznie z upodobania artysty do brzydoty. To – przy całej swojej mocy rozśmieszania odbiorcy – brutalny, bezlitosny, nieco tylko podkręcony, realizm. Nie bez przyczyny ostatni, pełniący funkcję epilogu, pasek w katalogu przedstawia dwie Polki komentujące wygląd znajomego: „Karol ostatnio świetnie wygląda”. Skąd ta pozytywna przemiana? Otóż, Karol od jakiegoś czasu bierze tabletki zwalczające wszelkie objawy głupoty. Równie dobrze mógłby systematycznie pochłaniać nowe dzieła Janka Kozy, wszystkie te śmieszno-gorzkie tabletki przeciw głupocie w postaci obrazków. Przed zażyciem warto nabrać nieco dystansu do siebie.Produkowane w Polsce, przeznaczone tylko i wyłącznie
dla polskich pacjentów.

d105nq1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d105nq1