Trwa ładowanie...
recenzja
21-11-2011 13:42

The Best of Umberto Eco

The Best of Umberto EcoŹródło: Inne
d2pygok
d2pygok

Paryż, druga połowa XIX wieku. Miasto powszechnie uważane za stolicę Europy, polityczną i kulturalną. To tu z całego kontynentu ściągają uczeni i artyści, zwabieni splendorem, klimatem i hojnymi mecenasami. Ale też Paryż to magnes dla wszelkiej maści łotrów i oszustów, którzy w wielkim mieście mają wielkie łowisko ludzi dobrodusznych i naiwnych, których można okraść i okpić. Simone Simonini nie jest jakimś tam szeregowym łajdakiem, to prawdziwy artysta w swoim fachu, najlepszy fałszerz dokumentów we Włoszech i Francji. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżnia: stary kawaler i nijakiej powierzchowności, pędzący żywot rencisty i wynajmujący małe mieszkanie w centrum miasta jest obiektem pożądania wielu wywiadów i człowiekiem o niezwykłym życiorysie i osobowości. Pomimo swej skrytości jak każdy geniusz łaknie sławy. Dlatego opowie nam historię swojego niezwykłego życia, w której mnóstwo spisków, zdrad, fobii i znanych z historii osób, za to zupełnie brak jest miłości

Umberto Eco stworzył już w swej karierze pisarskiej postać szelmy Baudolino, ale Simonini to szczwany nikczemnik, chorobliwy mizogin i antysemita, żyjący w swoich obsesjach, przekonany, że światem rządzą jezuici, masoni i Żydzi. Jego żarliwa wiara w taki stan rzeczy, wpojona mu przez arcykonserwatywnego dziadka, w żaden sposób nie koliduje z trzeźwością umysłu, gdy przychodzi mu służyć swoimi umiejętnościami wywiadom państw europejskich. Simonini był zamieszany w proces zjednoczenia Włoch, aferę Dreyfussa czy fałszerski sukces Protokołów Mędrców Syjonu, ale także przyszło mu spotkać wiele osób ze świata polityki i nauki, z którymi toczył błyskotliwe dysputy (prawdziwą perłą jest rozmowa Simoniniego z młodym Zygmuntem Freudem ). Wychowany po katolicku odrzucił tak wiarę jak i wszelkie zasady moralne, stał się szermierzem sprawy swojej fobii, misji pozbycia się przez świat ciemiężycieli, spiskujących nieustannie Żydów i jezuitów. Eco z
pietyzmem buduje postać obsesjonata, wszędzie wietrzącego wpływy swoich wrogów, zaciekle walczącego z czymś, zaś walka o coś jest tu marginesem – Simonini mocno wpłynął na proces zjednoczenia Włoch, załatwiając raczej sprawy swoje i swoich mocodawców, niż wierząc w samą sprawę.
Wniknięcie w jego świat grozi racjonalizacją jego psychotycznej postawy wobec świata – wcale mnie nie dziwi, że recenzenci o mniejszym dystansie do dzieł zarzucali Eco propagowanie antysemityzmu; postać Simoniniego jest tak doskonale stworzona, że on sam staje się przekonujący, a to grozi przynajmniej pobłażliwością wobec jego obaw. Oczywiście rozważny czytelnik wie i rozumie metodę tego pisarstwa: Simonini jest dzieckiem swojego czasu, antysemityzm był podówczas czymś tak w elitach oczywistym, jak teraz jego przeciwieństwo.

Miłośnicy prozy Eco nie będą zawiedzeni. Cmentarz w Pradze zawiera wszystkie zalety poprzednich powieści włoskiego profesora: erudycję, zabawę konwencjami, gruntowną wiedzę historyczną i żywiołową, ciekawą fabułę. Przygody Simoniniego są ukłonem Eco w kierunku przygodowej powieści dziewiętnastowiecznej. Z pełną świadomością stosuje podobne techniki narracyjne, rozwiązania fabularne, nawet język. Miłośnicy Dumasa , Hugo czy późniejszego Sabatiniego poczują się jak u siebie. Adaptacja jest nieco uwspółcześniona, ale widoczna i ciekawa. Niestety, o ile książka sama w sobie sprawia sporo frajdy, o tyle w kontekście poprzednich powieści jest wtórna. Eco kręci się wokół tych samych tematów: teoria (czy też, jak żartuje sam autor, praktyka) spiskowa podejrzanie podobna do tej z * Wahadła
Foucaulta
, Simonini jest o siedemset lat późniejszą kopią Baudolina, zaś kłopoty z pamięcią i nieufność wobec własnej osobowości to przecież ważki wątek *
Tajemniczego płomienia królowej Loany. Poza tym poważną wadą Cmentarza w Pradze jest końcówka: nudna i przewidywalna, wszelkie próby gmatwania za pomocą trików wynikających z rozpadu osobowości Simoniniego bez większego sensu uszkodziły prostą i klarowną konstrukcję powieści. Eco przestał zaskakiwać i sam padł ofiarą postmodernistycznego przekształcania i naśladownictwa. Wcale nie jest to takie oczywiste, że kopia musi być gorsza od oryginału, ale Eco wzorujący się na młodszym Eco… Wymagania mamy od niego znacznie większe.

d2pygok
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2pygok