Trwa ładowanie...
recenzja
11-07-2011 17:59

Powołany do samotności

Powołany do samotnościŹródło: Inne
d4cj9we
d4cj9we

Trzeci tom Północnej Drogi znajdował się w czołówce listy oczekiwanych przeze mnie książek, po rewelacyjnym drugim. Czekałam z tym większą ciekawością, że miał to być pierwszy „męski” głos w tej historii. A postać Einara z Vikny od początku wydawała mi się jedną z najbardziej intrygujących.

Historia Einara różni się od poprzednich tomów cyklu także z innych powodów. Jest bardzo „osobna”, duża jej część to wydarzenia do tej pory kompletnie Czytelnikowi nieznane. Wynika to z kolei losów bohatera, dużo starszego od protagonistki pierwszego tomu, Sigrun. Trzeba było opisać całość jego losów, a w Norwegii syn godiego Tjostara spędził jedynie pierwsze 12 lat życia.W dodatku opowieść rozpoczyna się – pomimo pojawiających się od czasu do czasu retrospekcji z dzieciństwa – pod koniec tego okresu.

Gdyż właśnie wtedy w życiu Einara pojawia się zmienna, która wpłynie na nie najsilniej – Biały Chryst. W wizjach jego ojca, głównego kapłana i królewskiego doradcy, widać zbliżający się tryumf chrześcijaństwa nad wiarą w dawnych bogów. Choć to jeszcze pieśń odległej przyszłości, Tjostar, nie chcąc kłamać, przynosi Panom Północy niepożądaną nowinę i tym samym sprowadza na siebie śmierć, a na Einara, którego wychowywał samotnie – zagrożenie. Chłopiec, dzięki protekcji ochrzczonego władcy, znajduje schronienie w benedyktyńskim klasztorze w Yorku. Odtąd wiara dominuje w jego życiu, a realizacja przedśmiertnej wizji ojca staje się z czasem głównym zadaniem, jakie chłopak sobie wyznacza.

Einar nigdzie do końca nie pasuje i może dlatego jest to postać o tak wielkim potencjale. Wrażliwy, gardzący wojaczką, wikingiem nigdy się nie czuł. Sądził, że będzie godim, jak ojciec, jego największy przyjaciel i zarazem autorytet. Matki – tej prawdziwej – nie znał. Długo mu zajęło zrozumienie prawdziwego znaczenia tego słowa, do czasu, gdy to nastąpiło, nazywał tak każdą kobietę, z jaką ojciec związał się na dłużej. Było ich dziewięć. Księdzem też nie został do końca. Ojcem dla swoich synów był raczej głównie z nazwy.

d4cj9we

Gwałtowne przejście w rygorystyczną i obcą z tak wielu względów rzeczywistość cudzoziemskiego klasztoru było dla chłopaka bardzo trudnym doświadczeniem. Żelazna dyscyplina, nakaz milczenia, piętno „dzikiego wikinga” – wszystko to, już nawet z pominięciem takich banałów jak bariera językowa i całkowita nieznajomość zasad wiary chrześcijańskiej, nie ułatwiało adaptacji.

Przetrwał, a nawet został zaufanym zwierzchnika. Zajął się polityką, dziełem chrystianizacji Norwegii, uwikłał w gorący romans. Podróżował po Europie, modlił się do relikwii i wzdychał do mniszki. Pokutował i grzeszył. Starał się połączyć pozornie nieprzystawalne, czego symbolem był budowany przez niego kościół na rodzinnej Viknie.

I niczego nie robił do końca. To jest bardzo ciekawy aspekt tego tomu Północnej Drogi. Czytelnik przywykł traktować Einara jako sympatycznego wrażliwca, tym razem ma okazję poznać inne jego oblicza, z których wiele zaskakuje negatywnie. Einar to w gruncie rzeczy, jak się okazuje, okropny egoista i hipokryta, który w zadziwiająco wysokim stopniu opanował sztukę samooszukiwania się, nie mówiąc o umiejętności zwodzenia innych. Z każdego aspektu swojego zawikłanego życia bierze tylko to, co w danej chwili mu odpowiada. Oczywiście, za taką wybiórczość w końcu zapłaci, a cena będzie bardzo wysoka. Nowe części tej historii wiele zatem wnoszą do obrazu jednej z jej istotniejszych postaci.

Ze względu na charakter, nie jest to opowieść przesadnie dynamiczna, przynajmniej przez większą część objętości. Wątki już znane stanowią ledwie jej ułamek, mimo to jednak tempa nie nabiera zbyt szybko. Jest to uzasadnione, nie tylko miejscem, w którym rozgrywa się większość akcji, ale – przede wszystkim – koncepcją. Nie każdemu przypadnie ona do gustu, ja jednak doceniam jej odmienność od dotychczasowych i kompletność, choć przyznaję, że miewałam chwile, w których brnęłam przez tekst siłą rozpędu (głównie w jego początkowych partiach).

d4cj9we

Chrześcijanie nie różnią się tutaj od pogan, jeśli chodzi o zdolność knucia politycznych spisków i popełniania w ich imię złych uczynków. Księża, paradoksalnie, wydają się w tym wręcz przodować i z imponującą łatwością naginają pozornie żelazne reguły wiary i korzystają z możliwości udzielania sobie nawzajem rozgrzeszenia. Zaglądając, właściwie po raz pierwszym w tak wielkim zakresie, za kulturową barykadę, Czytelnik poczuje się zatem całkiem jak w domu, różnica bowiem sprowadza się w istocie głównie do pozorów „cywilizacji”.

Nie jest to opowieść, która porywa, jak czyniła to choćby * Ja jestem Halderd. Zdecydowanie, Pasja według Einara to zaproszenie do kontemplacji złożonych problemów dotyczących mechanizmów religijnych, politycznych, kulturowych oraz niezwykłych sprzeczności ludzkiej natury. Spośród trzech tomów Północnej Drogi ten porusza problematykę najbardziej złożoną, przede wszystkim jednak – i to dla całego cyklu element wspólny - czyni to przez pryzmat jednostkowej historii o odmienności i pragnieniu przynależności, które, ze wszystkich ludzkich pragnień, zaspokoić chyba najtrudniej. *Nie ma tu puenty prostej, po lekturze pozostaje mętlik sprzecznych odczuć. I chęć przekonania się, co nowego może przynieść czwarty, ostatni tom serii. Bo że będzie to coś nowego, nie mam po lekturze Pasji wątpliwości.

d4cj9we
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4cj9we