Trwa ładowanie...
recenzja
04-04-2011 11:24

Marzeniami w polityczną hydrę

Marzeniami w polityczną hydręŹródło: Inne
d105mme
d105mme

Dłoń pełna gwiazd opowiada wprawdzie o codzienności w Syrii, ale myślę, że równie dobrze mogłaby to być bez większych zmian codzienność egipska czy tunezyjska.* Powieść Rafika Schamiego można polecić tym, którzy do tej pory – tak jak ja – nie mieli za bardzo pojęcia o tym, jak wygląda rzeczywistość zwykłych ludzi w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie*. Tam, gdzie od początku tego roku trwa zapoczątkowana przez Tunezję „wiosna ludów”.

Jednocześnie Dłoń pełna gwiazd nie jest wcale nachalną powieścią polityczną. To dziennik czternastoletniego chłopca mieszkającego w Damaszku. Zrazu pisany i porzucany bez większej dyscypliny, ukazuje otoczenie i wydarzenia z życia autora, które tworzą jedynie luźną całość. Tu sylwetka kogoś z rodziny, tu któregoś z przyjaciół, opisy lubianych i nielubianych nauczycieli, uliczne zabawy, pierwsza miłość. Jest to barwna układanka, która jednak zdaje się nie mieć nadrzędnego spoiwa. Zmienia się to w momencie, gdy chłopiec pod wpływem nauczyciela arabskiego odkrywa swój talent do pisania, a ulubiony wujek wyjaśnia mu, na czym polega zawód dziennikarza. Odtąd wszystko układa się w całość; wewnętrzna siła i pasja chłopca sprawiają, że zaczyna on widzieć otaczający świat jako konkretny kształt. Kształt, który zapragnie zmienić. Bowiem życie jego i jego rodziny oraz przyjaciół jest poddane kontroli i narażone na brutalne ingerencje ze strony aparatu państwowego.

Nastoletni autor dziennika i jego otoczenie robią na czytelniku bardzo sympatyczne wrażenie. Chłopiec chce dalej chodzić do szkoły, ale na drodze temu pragnieniu staje ojciec, który chce, by syn pomagał mu w piekarni. Z jednej strony solidaryzujemy się z ambitnym chłopcem i rozumiemy jego złość; z drugiej strony, ojciec nie jest płaską postacią, sam prawdopodobnie musiał porzucić naukę na rzecz utrzymywania siebie i rodziny. Także matka zdaje się chować ukryte talenty, których nie było jej dane rozwinąć, a najlepszy przyjaciel chłopca, stary wujek Salim, choć woźnica, uosabia niezawodną mądrość życiową. Dokuczliwa bieda uniemożliwiła im wszystkim osiągnięcie czegoś więcej i spełnienie marzeń, a teraz podcina skrzydła następnemu pokoleniu, kolejni koledzy autora dziennika bowiem muszą zrezygnować ze szkoły. Ale nie ma tu miejsca na gorycz: silne więzi rodzinne, sąsiedzkie i przyjacielskie pozwalają zapomnieć o smutnych stronach życia. W Damaszku trudno jest być samotnym czy głodnym. Życzliwi sąsiedzi
podeślą posiłek czy pomogą w praniu, spotkania przy kawie są na porządku dziennym, a radość czy żart dzieli się z nieznajomym, który akurat przechodzi ulicą. Wiele prawdy jest w słowach wujka Salima: „Słabi tego świata wynaleźli przyjaźń. Potężni jej nie potrzebują. Mają swoją władzę”.

Tym większe wrażenie wywierają chwile, gdy w tak opisany przez chłopca świat wdziera się brutalna rzeczywistość polityczna Syrii. Nagłe i – jak się okaże później – bezsensowne aresztowanie ojca, zakłamanie rządowych gazet, które każe chłopcu zastanawiać się nad sensem dążenia do zawodu dziennikarza, mniejsze i większe represje, z jakimi muszą się borykać Bogu ducha winni ludzie robią wrażenie jakiejś absurdalnej kary wymierzonej na oślep, bez żadnego powodu. Aparat państwowy, budowany przez kolejne rządy, które są co i rusz obalane przez pucze, nie jest racjonalnym systemem, przypomina raczej niszczycielski żywioł niemożliwy opanowania. Cokolwiek by zrobili lub nie zrobili mieszkańcy opisywanego przez chłopca Damaszku, nie może ich to uchronić przed nagłą interwencją tajnej policji czy skutkami chaotycznych walk na politycznej górze. Kontrastując oba środowiska, Rafik Schami kompletnie pozbawia twarzy tych, którzy rządzą Syrią – są oni hydrą, która stoi na drodze normalnym ludziom, uczciwym i
przyjacielskim. Z tą hydrą nie da się współistnieć. Trzeba by jej raz a dobrze poucinać wszystkie łby.

d105mme

Co prawda Syria to nie Egipt czy Tunezja, syryjscy rządzący nadal trzymają się mocno, ale myślę, że układ sił i codzienność zwyczajnych ludzi są w tych krajach podobne. Dlatego, dzięki obserwacjom autora dziennika, także my mamy szansę znaleźć się po stronie tych, których od początku tego roku oglądamy w codziennych wiadomościach, wejrzeć w ich uczucia i motywacje. A przy tym przekonać się po raz kolejny o tym, że wewnętrzna siła tkwiąca w człowieku nie da się nikomu tłamsić ani kontrolować. Czy jest to zamiłowanie do literatury, jakie odkrywa w sobie autor dziennika, czy prostu chęć prowadzenia normalnego życia zgodnego z zasadami odczuwanymi jako słuszne – tego żaden, nawet najbardziej przebiegły i restrykcyjny rząd, nie jest w stanie zdusić.

d105mme
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d105mme