Trwa ładowanie...
recenzja
28-03-2011 14:14

Co się stało z naszą klasą?

Co się stało z naszą klasą?Źródło: Inne
d1h04vt
d1h04vt
  1. Niedawno pisałem na tych łamach o nowym zbiorczym wydaniu * Mausa* Arta Spiegelmana , w którym Polacy zostali przedstawieni jako świnie (chodzi o formę, choć i treści na potwierdzenie „świńskiego” zachowania Polaków zainteresowani znajdą bez większego problemu). Właśnie ukazała się też najnowsza książka Jana Tomasza Grossa , w której autor pisze o polskich hienach poszukujących „żydowskiego złota”, granatowej policji czy roli Kościoła katolickiego w zaszczepianiu Polakom antysemityzmu. Przy okazji publikacji głośnych, budzących wiele polemik i kontrowersji, książek Grossa i Spiegelmana warto też pochylić się nad Naszą klasą Tadeusza Słobodzianka. Laureata Nike 2010 z autorami wymienionymi wyżej łączy nie tylko poruszanie w swoich książkach tematu bolesnych relacji polsko-żydowskich, ale też etykietka pisarza antypolskiego i poprawnego politycznie narzucona przede wszystkim przez publicystów utożsamianych z prawicowym światopoglądem. Czy tego rodzaju krytyczne uwagi są uzasadnione? W jaki sposób naraził się Słobodzianek tzw. obrońcom polskości?
  1. Nasza klasa to podzielony na 14 części/lekcji (podtytuł książki brzmi: „Historia w XIV lekcjach”) dramat opowiadający o grupie przyjaciół z jednej klasy, w której uczą się razem dzieci polskie i żydowskie. Przed właściwym tekstem dramatu Słobodzianek wylicza „osoby” dramatu – łącznie 11 postaci. Poznajemy ich imiona, nazwiska oraz daty urodzenia i śmierci. Wszystkie osoby urodziły się pomiędzy 1918 a 1920 rokiem, ale tym, na co odruchowo zwracamy uwagę jest druga z dat podana w nawiasach. Niektóre postaci zmarły (czy raczej: zostały zamordowane) w latach 1941-1942, inne zmarły mając nawet 80 i więcej lat. W latach czterdziestych z życiem pożegnały się jednak nie tylko osoby o imionach takich, jak Dora i Jakub, ale także „swojsko brzmiący” Rysiek. Podobnie jest w przypadku bohaterów, którzy przeżyli wojnę. Po roku 2000 umarł Heniek i Władek, ale także Abram i Rachelka.
  1. Zatrzymuję się dłużej przy tym wyliczeniu dramatis personae, gdyż już na samym wstępieta surowa lista umarłych, niczym jakiś rejestr wyciągnięty z archiwum historycznego, „ustawia” całą przyszłą lekturę, narzuca pewien sposób odczytania. Oto tytułowa „nasza klasa” przemienia się w „umarłą klasę”. To, co pisał wiele lat temu Jan Kott na temat słynnego spektaklu Tadeusza Kantora , przynajmniej w części odnieść możemy i do dramatu Słobodzianka: „W Umarłej klasie* *Tadeusza Kantora umarli wracają na swoje własne miejsce w szkolnych ławkach. [...] W ławkach siedzą manekiny chłopców i dziewcząt. Umarli siadają obok samych siebie, obok byłych siebie, obok siebie, którzy b y l i”.
  1. W pierwszej lekcji Naszej klasy dziewczęta i chłopcy przedstawiają się, mówią o tym, czym zajmuje się ich ojciec oraz o tym, co sami kiedyś chcieliby robić. Ot, początek szkoły, obowiązkowe kilka słów o sobie i planach na przyszłość. Heniek, syn rolnika, chciałby zostać strażakiem. Władek, również syn rolnika, marzy o zawodzie furmana. Ojciec Ryśka jest murarzem, ale syn nie chce iść w jego ślady, gdyż pragnie zostać pilotem. Ojciec Rachelki jest młynarzem, a ona sama chce być lekarzem. Zupełnie jak jej wujek Mosze. Abram chce być szewcem tak, jak jego ojciec Szlomo. I tak dalej. Klasa, dzieci i marzenia, jakich tysiące. Chłopy się kolegują i zakochują w najładniejszych dziewczętach z klasy. Dziewczęta oficjalnie nie cierpią tych wszystkich „końskich zalotów”, ale również plotkują o Ryśku i innych klasowych przystojniakach. Idylliczne szkolne życie jednak już wkrótce dobiegnie końca, a rozpocznie się prawdziwy dramat. „Na razie wspólna zabawa w żydowskie wesele, w Lekcji II, jest jeszcze możliwa i nieszkodliwa. Po dokonaniu zbrodni wspólnota naszej klasy zmienia się we wspólnotę dochowania tajemnicy. Nie tylko zresztą w sensie prawno-etycznym. Dochowanie tajemnicy dotyczy także tego, co Osoby pragną ukryć przed sobą” – pisze Leopold Neuger w świetnym posłowiu do książki.
  1. Mord w Jedwabnem i inne zbrodnie Polaków na Żydach były już u nas opisywane wielokrotnie i szczegółowo. Wydaje się, że nie można już na ten temat powiedzieć niczego nowego ani szczególnie oryginalnego. Sam Słobodzianek ma tego świadomość i przyznaje uczciwie, że inspirację i wiedzę czerpał z wielu źródeł, m.in. z książek takich, jak * Sąsiedzi* Jana T. Grossa , dwutomowa pracy * Wokół Jedwabnego* wydanej przez IPN, * My z Jedwabnego* Anny Bikont czy z filmów takich, jak „Miejsce urodzenia” Pawła Łozińskiego, „Shtetl” Mariana Marzyńskiego i „Sąsiedzi” Agnieszki Arnold. Nie o powiedzenie „czegoś nowego” ani o formalne innowacje tutaj jednak chodzi. Jeśli dobrze rozumiem, z jednej strony, Nasza klasa jest swoistym podsumowaniem i twórczym opracowaniem opublikowanych już książek i filmów na temat relacji polsko-żydowskich w XX wieku, z drugiej – dramat Słobodzianka jest udaną, choć budzącą wiele kontrowersji, próbą przeniesienia istniejących źródeł, świadectw i relacji na deski teatru.
  1. Czy* Nasza klasa *jest utworem antypolskim? Za każdym razem, kiedy czytam o kolejnym utworze określanym tym mianem, a następnie – już po lekturze danego dzieła – porównuję własne odczucia z wcześniejszymi bataliami publicystycznymi, nie mogę się nadziwić kierunkowi, w jaki ponownie zawędrowała wymiana zdań. Nie chodzi o to, że temat nieistotny i niewarty dyskusji, lecz o to, że za każdym dochodzi do żenującej „pyskówki” i wymiany argumentów poniżej pasa zamiast rzeczowej debaty i wymiany konstruktywnych argumentów. I jest to zarzut, którego nie kieruję tylko do jednej ze stron publicystycznej barykady, gdyż przekłamaniami, przesadami czy niemądrymi sformułowaniami grzeszą tutaj chyba wszyscy. Czy sytuacja ulegnie zmianie po premierze Złotych żniw ? Bardzo bym tego pragnął, ale wątpię, gdyż ostrą publicystyczną bitwę stoczono jeszcze na długo przed publikacją książki, co tylko dowodzi, że nie o merytoryczną dyskusję tutaj chodzi, lecz o prosty podział na prawicę i lewicę, salon i antysalon, „Gazetę Wyborczą” i Rzeczpospolitą” itd.
  1. Podobnie jak w przypadku * Mausa* Spiegelmana , tak i w przypadku Naszej klasy, opisane zostały niemądre i niegodne zachowania Polaków, ale i Żydów. Ludzie mądrzy i głupi, dobrzy i źli, zachowujący się przyzwoicie w czasie podłym i zachowujący się podle w tzw. czasie normalnym, istnieją niezależnie od tego, jakiej są narodowości, płci czy religii.Sztuka Słobodzianka jest antypolska chyba tylko dla kogoś, kto zaneguje fakt zbrodni w Jedwabnem i innych antysemickich zbrodni dokonanych przez Polaków. Równie dobrze ktoś, kto zaneguje fakt, że niektórzy Żydzi po zakończeniu II wojny światowej pracowali dla UB (przykładem przedstawiony przez Słobodzianka Menachem, który jako „ubecki kat” mści się na zbrodniarzach ze swojej klasy) może stwierdzić, że* Nasza klasa *to sztuka antyżydowska czy nawet antysemicka. W ten sposób możemy doprowadzić do absurdu i idiotycznej, niekończącej się wymiany zdań praktycznie dowolny tekst poświęcony związkom polsko-żydowskim. I zdaje się, że przynajmniej części krytyków o to przede wszystkim chodzi.
  1. Nie sposób zgodzić się także z zarzutem (?), że podtytuł dramatu („Historia w XIV lekcjach”) oznacza, że Słobodzianek przedstawia w swojej książce historię Polski XX wieku „w pigułce”, a więc – siłą rzeczy – w sposób uproszczony i wybiórczy. Wystarczy uważnie przeczytać Naszą klasę, by zrozumieć, że chodzi o historię jednej konkretnej klasy, osób, które się na nią „składają” i czasów, w których przyszło im żyć. A że czasy były to szczególne i dzisiaj możemy o nich przeczytać we wszystkich podręcznikach historii XX wieku, trudno się dziwić, że wydarzenia i postaci z Naszej klasy możemy traktować jako symboliczne przedstawienie pewnego momentu z dziejów Polski. Raz jeszcze odwołajmy się do doskonałego, brawurowo „wyjaśniającego” dramat Słobodzianka, szkicu Leonarda Neugera opublikowanego na końcu książki: „przynależność do „naszej klasy” jest nieodwracalna. Sąsiadów można zmieniać, „nasza klasa” nie podlega takim wyborom.Można ją częściowo wypierać, usuwać z tego, co wypowiadalne, ale – i tu jest wielka siła dramatu Słobodzianka – splot „naszej klasy” im mocniej wypierany, tym silniej powraca.[...] Nasza klasa pokazuje przejmujący splot: losów, okoliczności, zdarzeń. Z tego splotu nie ma wyjścia, nie można go po prostu rozpleść czy rozciąć. Tego nie mogą uczynić ani oni, ani my. Bo – w szerszej interpretacji – to jest także nasza klasa, nasz splot”.
  1. Nasza klasa* to dramat silnie zaangażowany, z licznymi fragmentami publicystycznymi i jakby żywcem wyjętych z podręczników czy świadectw historycznych. Ale zaryzykuję stwierdzenie, że Słobodzianek nie jest zaangażowany po żadnej ze stron. Nie chodzi o to, że jedni są dobrzy, a drudzy źli. Że jedni zabijali, a drudzy ginęli. A przynajmniej nie tylko o to. Najistotniejszą nauką, jaką wynosimy z Naszej klasy jest ukazanie okrucieństwa historii w ogóle. Tego, że wystarczy przypadek, głupstwo, impuls, by dopuścić się brudnego czynu, by nagle – któregoś pięknego dnia – przemienić się w zbrodniarza. I na odwrót – niewiele potrzeba, by zostać bohaterem, by zachować się przyzwoicie, by uratować komuś życie. Nic nie jest łatwe, proste i oczywiste. Trudno to wszystko wytłumaczyć, sugeruje Słobodzianek, ale warto przynajmniej próbować, prawda? Mimo wszystko nie uważam, że Nasza klasa to dramat wybitny (Nike wręczyłbym raczej Annie Bikont za * My z Jedwabnego**), ale bez wątpienia bardzo ważny i potrzebny.
d1h04vt
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1h04vt