Trwa ładowanie...
recenzja
14-02-2011 12:56

Tajemnicze życie promieni słonecznych

Tajemnicze życie promieni słonecznychŹródło: Inne
d3y9f0z
d3y9f0z

Książki przeznaczone dla dzieci i młodzieży czytam niesłychanie rzadko, więc po lekturze Powidoków Tiny Oziewicz muszę poddać się w tym miejscu samokrytyce. Żałuję więc, że tak niewiele czasu w swoim czytelniczym życiu przeznaczam na lekturę książek przeznaczonych dla najmłodszych odbiorców. A jeśli jeszcze ktoś udowodni mi, że większość tego rodzaju lektur jest tak dobrych jak wspomniane Powidoki, dałbym sobie chyba na dłuższy czas spokój z tzw. literaturą dla dorosłych.

Czym są tytułowe powidoki? „Wystarczy przez chwilę wpatrywać się w wyrazisty kolor albo w coś bardzo jasnego, a potem zamknąć oczy. W miejscu rzeczy, na którą patrzyliśmy, pojawi się wtedy jej rozmyty kształt. Jego kolor będzie jednak inny niż w rzeczywistości, na przykład żółty zmieni się w błękitny, a czerwony w zielony”. To właśnie powidoki postanowił namalować Władysław Strzemiński w cyklu swoich obrazów pokrytych gęstymi liniami i barwnymi plamami o fantastycznych kształtach.Z kolei obrazy Strzemińskiego, a szczególnie jeden z nich, „Powidok słońca” (1948-1949), zainspirował Tinę Oziewicz do napisania, a Olę Cieślak do zilustrowania i opracowania graficznego „Powidoków”.

Bohaterami książki są trzy młode promienie/powidoki: otyły Dżo, zgarbiony Zgięty i Zimny, („gdy się śmiał, z czubka głowy tryskał mu snop zimnych ogni”).Już sam pomysł, by to właśnie (posiadające wiele cech ludzkich) powidoki były bohaterami książki jest fantastyczny, a gdy dodamy do tego jeszcze ambitny pomysł z „wykorzystaniem” obrazów Strzemińskiego, wciągającą i pięknie napisaną historię o przygodach trzech kumpli oraz intrygujące i oryginalne ilustracje Oli Cieślak, otrzymujemy dzieło naprawdę wyjątkowe. A propos Oli Cieślak, na jej prace zwróciłem po raz pierwszy uwagę przy okazji jej „Love Story” (również Wyd. Dwie Siostry), którą uważam za jedną z najciekawszych i najlepiej zilustrowanych książek ostatnich lat. Powidoki potwierdzają jej nieprzeciętny talent i tylko zaostrzają apetyt na kolejne ilustrowane i opracowywane przez nią graficznie książki.

Powidoki rozpoczynają się od ataku wściekłości trenera Promiennego: „Jego usta otwierały się i zamykały, otwierały i zamykały, ale nie wydostawało się z nich nic poza wąską strużką dymu. Jego krótko przycięte włosy, które przy każdym, nawet niewielkim skoku adrenaliny żarzyły się na końcach jak świeżo zdmuchnięte zapałki, teraz lśniły niczym aureola”. Przyczyną wściekłości jest otyły promień Dżo, który nie radzi sobie zupełnie ze skokami trenowanymi w Okołoziemskim Ośrodku Śzkoleniowym Promieni Słonecznych im. Tych, Co z Prędkością Światła Mkną. Zdenerwowany trener wyrzuca Dżo i nie chce go więcej widzieć. Dżo informuje swych przyjaciół, Zgiętego i Zimnego, że po raz ostatni odwiedzi Ziemię, gdzie planował spędzić całe życie, a następnie „wróci na Słońce, naładuje baterie i odleci w przeciwnym kierunku, w kosmos”. Właśnie o tej „ostatniej” wyprawie na Ziemię trzech promienistych przyjaciół opowiada nam w Powidokach Tina Oziewicz. * I to jak opowiada! „Z jasnego okna, jak z rozsuniętych drzwi metra,
wysypywały się pierwsze promienie, sunąc pospiesznie w głąb muzeum z aktówkami, wałówkami i płachtami porannych gazet pod pachą”.
*

d3y9f0z

Promienie spędzają noc w muzeum, drżą ze strachu przed bochenkami chleba, płochliwymi stworzeniami wyposażonymi w metalowe odnóża (ukłon w stronę Janka Simona, krakowskiego artysty), wspominają portret, na którym upamiętniono dziadka i babcię Dżo, dyskutują na temat obrazu (każdy dostrzega na nim coś innego, więc przy okazji dzieci uczą się o mnogości odczytań i interpretacji każdego dzieła sztuki) i wracają myślami do swoich Praktycznych Egzaminów Z Odbijania Się, które są otoczone szczególnie złą sławą: „Już sam widok tych wszystkich promieni w gipsie, kuśtykających po kampusie po letniej sesji egzaminacyjnej, działał na wyobraźnię. Ale do ponurej legendy PEZOS-u przyczyniły się przede wszystkim opowieści o wylosowanych zadaniach, rozpowszechniane z entuzjazmem godnym lepszej sprawy przez kolejne pokolenia studentów. Czego tam nie było! Lodowce, śmigłowce, balony meteorologiczne, sople lodu, główki szpilek, kapsle, łodzie podwodne, marynowane śledzie, sztuczne szczęki pełne złotych zębów... A
krokodyle? Jak można kazać się odbijać od krokodyla?”.

Powidoki, poza wszystkimi swoimi walorami literackimi i artystycznymi, można także potraktować jako brawurową formę promocji Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi (uczelnia wsparła wydanie książki i jest jej patronem medialnym). Oby tylko wszystkie „reklamy” i „product placement” były na takim poziomie – o ile nasze życie byłoby od razu piękniejsze i przyjemniejsze!Co tu dużo mówić: Powidoki to oryginalna, pomysłowa, piękna (językowo i graficznie) i mądra książka. Także dla całkiem dużych dzieci.

d3y9f0z
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3y9f0z