Trwa ładowanie...
recenzja
14-01-2011 11:26

Metaforyczne krasnoludy i prawdziwe złoto

Metaforyczne krasnoludy i prawdziwe złotoŹródło: Inne
d3zf0up
d3zf0up

Myślałam, że po * Peanatemie* nic już mnie nie zaskoczy, jeśli chodzi o Neala Stephensona. A jednak na niezwykle różnorodne bogactwa Crypronomiconu, dzieła powstałego dziewięć lat wcześniej, nie byłam przygotowana. Ogrom wiedzy, wyobraźni i precyzji konstrukcyjnej, które posłużyły do stworzenia tej powieści, po prostu rzucają na kolana. *Rozumiem jednak, że nie wszystkim może się ona wydać fascynująca – nie każdy interesuje się historią drugiej wojny światowej, programowaniem czy kryptografią, a to właśnie wokół tych zagadnień skupiają się główne wątki historii, będącej jednak przede wszystkim hołdem dla nieograniczonego potencjału ludzkiego intelektu. Ten element łączy *Cryptonomicon nie tylko z * Peanatemą, ale także z *Cyklem barokowym.

Sprawia to zarazem, że większość bohaterów – geniuszy (w tym główna dwójka, Lawrence Pritchard Waterhouse, matematyk łamiący najważniejsze szyfry dla aliantów i konstruktor prototypu komputera oraz jego wnuk, programista i współzałożyciel współczesnej firmy IT, Randy) posiada bardzo ograniczony wachlarz umiejętności społecznych. Czyni ich to dosyć antypatycznymi, zwłaszcza, że mamy sposobność wejść do ich głów i zobaczyć, jak dalece obojętna (w najlepszym wypadku) jest tym dziwakom proza życia i zdecydowana większość innych ludzi.* W zamian jednak otrzymujemy wielokrotnie możliwość obserwowania świata przez filtr wybitnych umysłów – zwykła przejażdżka rowerowa, spacer po mieście czy wyjście na potańcówkę nabierają dzięki temu zupełnie innego wymiaru, stając się punktem wyjścia do wyrafinowanych matematycznych przekształceń.* Szczególnie zachwycająca analiza prowadzi Lawrence’a do podjęcia decyzji o oświadczynach (ilustrują ją wykresy funkcji opisujących, między innymi, zależność pomiędzy częstotliwością i
rodzajem ejakulacji a jasnością umysłu przyszłego narzeczonego).

By czytelnika nie przytłoczyło towarzystwo jednostek wybitnych, znaczące role w tej opowieści otrzymują też „zwykli” (cudzysłów nieprzypadkowy) żołnierze z obu stron frontu: sierżant marines, kapitan u-bota, nippoński specjalista od budowy umocnień. Pojawiają się na kartach Cryptonomiconu również wielkie postaci historyczne, między innymi generał Douglas MacArthur oraz Hermann Göring.

Plany historyczny i współczesny przeplatają się coraz bardziej płynnie, jednak sama zagadka z czasów wojny nie jest w tej historii najważniejsza – stąd też jej clou wyjaśnia się stosunkowo wcześnie, choć napięcie nie opada do ostatniej kartki. Stephensona nawet bardziej niż misterne konstrukcje kryptoanalityczne fascynuje zagadka, jaką stanowi człowiek. Trąci to banałem, ale w powieści, pośród walki o władzę, pieniądze i ostateczne zwycięstwo dokonują się również stopniowe przemiany wewnętrzne bohaterów i wszyscy w pewnym momencie dojrzewają do znalezienia własnego skarbu. Co dosyć zaskakujące (zwłaszcza dla niektórych z nich), okazuje się, że istnieją wartości cenniejsze nawet od złota.

d3zf0up

Jakby wszystkich innych zalet było mało, dodatkową jest cudowna wprost ironia, którą Stephenson posługuje się sprawnie, lecz z umiarem, czyli dokładnie tak, jak trzeba, by uprzyjemnić lekturę. Naśmiewa się nie tylko ze swoich bezradnych w sytuacjach społecznych nerdów, ale także z otaczających ich norm i schematów myślowych, ochoczo stosowanych jako protezy przez mniej błyskotliwych – feminizmu, politycznej poprawności (złoty medal w tej kategorii przyznaję prywatnie fragmentowi o pracy naukowej życiowej partnerki Randy’ego, poświęconej znaczeniu męskiego zarostu, na której praktycznie zbudowała swoją karierę – oj, nie przepada twórca Cyklu barokowego za naukami społecznymi).

W wątku współczesnym autor pokazuje, jak absurdy prawne z jednej strony ograniczają kreatywność jednostek, a z drugiej czynią ludzi wybitnie inteligentnych mistrzami twórczej paranoi. Oczywiście nieco wyolbrzymia skalę zjawiska, gdyż w negocjacjach biznesowych bohaterowie dosłownie każde zdanie przed wypowiedzeniem ogladają pod lupą potencjalnych implikacji prawnych, jednak w świetle ich wcześniejszych doświadczeń przestaje się to wydawać aż tak wielką przesadą.* Z tej perspektywy swobodny przepływ informacji, czy, szerzej, wolność, jawi się jako bezcenny kruszec.*

Stephenson to prawdziwy humanista (a nie taki, który po prostu nie lubi matematyki), człowiek renesansu – tylko ktoś taki mógł ze złożonych matematycznych zagadnień uczynić osnowę fascynujacej, dynamicznej, osadzonej w historii intrygi. Wisienką na tym piętrowym torcie są – dla czytelników znających Cykl barokowy – występujące w wielkiej obfitości nawiązania do tej pozycji. Wyłapywanie ich było prawdziwą przyjemnością, choć nie tak wielką jak zagłębianie się w strukturę Cryptonomiconu. Bo ta jest absolutnie wyjątkowa i zdarza się niezwykle rzadko, podobnie jak okazja do obcowania z genialnym umysłem. Bardziej już zachęcić nie umiem, ale też wierzę, że nie trzeba.

d3zf0up
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3zf0up