Trwa ładowanie...
recenzja
03-08-2010 17:08

Gotowe na wszystko

Gotowe na wszystkoŹródło: Inne
degx9vg
degx9vg

Gdy trzymam w ręce grubą książkę o bladoniebieskiej okładce w kropki i z krzykliwym nagłówkiem: "Bestseller New York Timesa" – robię się czujna. Zwłaszcza jeśli chodzi o literacki debiut nieznanej amerykańskiej autorki, a wspomniana gazeta na tylnej okładce adresuje powieść do „czytelniczek uzbrojonych w chusteczki". Jednak literatura wszelaka ma do siebie to, że można się do niej przedwcześnie uprzedzić, a po skończonej lekturze – mocno zadziwić. I chyba właśnie efekt zaskoczenia sprawia, że Służące Kathryn Stockett pochłania się w tempie ekspresowym. Bo to jest naprawdę dobra książka – mimo pretensjonalnych okładkowych kropek, dość wyraźnej konwencji „wyciskacza łez" i raczej oklepanego tematu dyskryminacji murzyńskich pomocy domowych w Missisipi lat 60.

Akcja Służących rozgrywa się na amerykańskim Południu, w dobie wzmożonej aktywności murzyńskich aktywistów pokroju Martina Luthera Kinga.* Bohaterkami powieści są mieszkające w prowincjonalnym miasteczku Jackson dwie czarne służące i biała panienka z rodu plantatorów bawełny.* Razem podejmują się przedsięwzięcia tyleż heroicznego, co ryzykownego – z przeprowadzonych z kilkunastoma murzyńskimi pomocami domowymi wywiadów postanawiają złożyć książkę, demaskującą rzeczywisty stosunek egzaltowanych pań domu do czarnej służby. Jak się wkrótce okaże, przełamanie społecznego tabu w konserwatywnym środowisku małomiasteczkowych gospodyń niesie za sobą poważne konsekwencje.

Problem segregacji rasowej i pokrętnych relacji między białymi pracodawcami a „kolorową" służbą ukazuje autorka z trzech różnych perspektyw. Naprzemienny dialog Aibileen, Minny i panienki Skeeter dostarcza całej gamy informacji – także na temat całkiem prozaicznego życia w czasach, gdy wprowadzenie kodu pocztowego wydawało się wynalazkiem na miarę podróży w kosmos. Dużo w tej książce momentów urokliwych i humorystycznych – Kathryn Stockett, pochodząca z Jackson, odtwarza krainę lat dzieciństwa z widocznym rozrzewnieniem. W posłowiu autorka, wychowana przez murzyńską pomoc domową, tłumaczy autobiograficzny rys powieści specyficznym stosunkiem do ojczystego stanu: „Missisipi jest jak moja matka. Mogę utyskiwać na nią, ile wlezie, ale niech Bóg ma w opiece kogoś, kto w mojej obecności powie o niej złe słowo". Tę odautorską „trudną miłość" – dumę i wstyd – w książce niewątpliwie widać.Z jednej strony czytelnik mimowolnie ulega roztaczanemu przez Stockett czarowi Południa. Czytając kolejne strony powieści,
można wręcz poczuć aromat zapiekanki z okry i gorąc upalnego lata na amerykańskiej prowincji, przy bluesowych rytmach początkującego muzyka, Boba Dylana, w radiowej audycji. Tę senną sielankowość równoważą jednak fragmenty pełne goryczy. Kochająca białe dziecko czarna piastunka z niepokojem wyczekuje momentu, gdy zacznie ono rozróżniać kolory. Młody murzyński chłopak zostaje pobity i traci wzrok, bo przypadkowo skorzystał z toalety dla białych. Kolorowa służąca trafia do więzienia za kradzież bezwartościowego pierścionka, którym chciała opłacić czesne za studia swoich dzieci. O dyskryminacji rasowej napisano już wiele, dlatego też jednostkowe dramaty bohaterów Służących nie dziwią i mogą się wydać schematyczne. Chyba jednak nie o innowacyjność, lecz o swoiste rozliczenie z przeszłością autorce chodziło. Stockett nie daje się równocześnie schwytać w pułapkę tendencyjności, tak częstą w obyczajowych powieściach dla masowego odbiorcy. Nie zamyka treści w formie kazania, nie epatuje cierpieniem i
egzaltowanym pomstowaniem. Książka zachowuje – mimo kontrowersyjnego tematu – pogodny nastrój letniego popołudnia w amerykańskim miasteczku, zakłócany nieznacznie przez zaściankowe intrygi prowincjonalnych damulek i milczącą aprobatę ich zarabiających mężów. Ta lekka forma narracji wpływa niewątpliwie na spłycenie głównego, „poważnego" wątku powieści. Nie wymagajmy jednak od książek tego typu nadmiernego psychologizowania fabuły. Spragnieni intelektualnej uczty wyższego rzędu po Służące nie sięgną, ci natomiast, którzy się na nie zdecydują w nieco przyziemniejszych celach – zawiedzeni nie będą.

Kathryn Stockett nie odkrywa w swojej książce niczego nowego, nie pretenduje tym bardziej do miana wichrzycielki czytelniczych umysłów. Służące są książką bardzo wyważoną i spokojną, lecz dzięki temu – wymowną. Nie ma w niej przesadnego dramatyzowania czy tedencyjnego moralizatorstwa. Są za to barwne i wzbudzające sympatię (lub też barwne i wyjątkowo wredne) postacie, wiarygodnie opowiedziana historia i sugestywnie zobrazowana sceneria. Prawdziwy urok Służących tkwi w ich niezaprzeczalnej przyswajalności – historia heroicznej walki murzyńskich pomocy domowych wciąga coraz bardziej w miarę czytania i często wbrew woli czytającego. Stockett może i nie napisała książki nazbyt ambitnej – lecz napisała książkę, którą kapitalnie się czyta.

degx9vg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
degx9vg