Trzy kobiety. Ylva Marieanne Malmberg, którą znaleziono zamordowaną prawie 25 lat temu. Prawie, bo do przedawnienia sprawy brakuje dokładnie miesiąca. Druga kobieta to Elina Wiik, która podejmuje się rozwiązania tej zawiłej sprawy. W końcu jest gwiazdą miejscowej policji i jej zaangażowanie będzie się dobrze sprzedawało, także PR-owo. I jest jeszcze młoda dziewczyna, Kari Solbakken, która poszukuje swoich prawdziwych rodziców, a o sobie wie tylko tyle, że jako niemowlę została podrzucona na schodach domu swoich przybranych rodziców. Na podstawie materiałów z pierwszego dochodzenia Elina Wiik łączy fakty i przesłuchuje ponownie tych samych świadków. Ma nieustannie wrażenie, że coś jej umyka, i nie chodzi tylko i wyłącznie o czas, którego ma bardzo mało, ale towarzyszy jej jakieś przeczucie, które należy uchwycić i za nim podążyć. Do tego jej sukcesy nie przypadły do gustu przełożonym, a przynajmniej niektórym. Elina jest ambitna, więc za wszelką cenę będzie chciała rozwiązać sprawę. I jednak znaleźć
zabójcę, przyjmując jednocześnie brak czasu za dodatkowy czynnik sprzyjający. Kari z kolei szuka swoich prawdziwych rodziców, ponieważ po śmierci przybranej matki nie pozostał jej nikt bliski.
Niecodzienny układ fabuły powoduje, że książkę czyta się z lekkim niepokojem i oczekiwaniem, co się odkryje na następnej stronie. Czy Elina odkryje brakujące fragmenty w życiu Ylvy? Brakujące, bo część z nich wyłania się na podstawie dowodów i po lekturze pamiętników Ylvy. Ale to Elina ma odkryć ten jeden najważniejszy element – mordercę, który 25 lat wcześniej zdołał uniknąć odpowiedzialności. Podobnie zagmatwana wydaje się być sprawa Kari. Znalezienie prawdziwych rodziców w miasteczku, w którym przybrany ojciec był bardzo ważną postacią, powoli zaczyna wyglądać na zadanie niemal niewykonalne. Za to Kari może liczyć na pomoc Roberta, który zabrał dziewczynę, aby mogła poskładać klocki, składające się na jej „poszarpany” życiorys.
Autor jakby się droczył z czytelnikami, nie pozwalając zbyt mocno związać się z którąś z bohaterek, jej lękami czy oczekiwaniami. Gdy tylko nabierzemy przekonania, że nadążamy za tokiem wydarzeń naszej bohaterki, przeskakujemy do kolejnej. Na przemian szukamy zabójcy albo prawdziwych rodziców. W obydwu przypadkach poszukujemy strzępów informacji sprzed kilkunastu lat. A wszystko to w scenerii Szwecji i Norwegii. Nie będzie dodatkowego rozlewu krwi, bo przecież zbrodnia jest niemal przedawniona. Sztuka polega na tym, aby na podstawie zgromadzonego materiału dokonać rzeczy niemożliwej – znaleźć zbrodniarza i doprowadzić do tego, aby go ukarano. Autor bawi się z czytelnikami, pokazując szczegóły z przeszłości, co prowadzi do zdumiewających wniosków. Mnie zaskoczyło jedno: dlaczego w Polsce tak rzadko się wydaje szwedzkie kryminały?