Dobiega końca dziesięcioletnia przygoda z Harrym, jego przyjaciółmi i wrogami. Wielkie napięcie, stworzone przez autorkę dzięki uśmierceniu Albusa Dumbledore’a w końcowej partii Księcia Półkrwi, musi zostać rozładowane. Nadchodzi ostateczna konfrontacja, a, jak pamiętamy, zgodnie z literą proroctwa, jeden z adwersarzy (Harry lub Tom), musi zginąć. Nim jednak dojdzie do najważniejszego starcia, Harry ma do wypełnienia misję – musi zniszczyć fragmenty duszy Voldemorta, zaklęte w rozsianych po świecie Horkruksach, wytworach złowrogiej magii. Wyprawa, w którą wyrusza wraz z dwójką wiernych przyjaciół, to klasyczny motyw i zarazem wspaniały fabularny samograj, który trudno byłoby zepsuć. Trójka wybrańców przemierza w bezpiecznym cieniu peleryny-niewidki cały czarodziejski świat, napotykając rozmaite przeszkody, spośród których wcale nie czarna magia okazuje się najtrudniejsza do sforsowania. Zwątpienie, gorycz i strach pozostawionych samym sobie, ledwo pełnoprawnych adeptów sztuki magicznej, wzmagają
osamotnienie i brak jakichkolwiek wskazówek co do ewentualnej lokalizacji amuletów.
W tym samym czasie ich szkolni koledzy, członkowie Zakonu Feniksa i cała reszta czarodziejskiej społeczności na własną rękę opierają się rosnącemu w siłę reżimowi Czarnego Pana i jego wiernych Śmierciożerców. Powstaje swego rodzaju podziemie, dysponujące nawet własną gazetą i chronioną specjalnym hasłem częstotliwością radiową. Jednak wszystkie te mężne próby nie zmieniają faktu, że stosunek sił i środków jest dla opozycji zdecydowanie niekorzystny. Najlepszym signum temporis jest nowy dyrektor Hogwartu – Severus Snape, oraz nowa linia polityczna Ministerstwa Magii, które nagle bardzo zaniepokoił problem „czystości czarodziejskiej krwi”. Innymi słowy, oficjele rozpoczynają eksterminację szlam, jeszcze silniej kojarząc się dzięki temu elementowi swej ideologii z hitlerowcami. Jedyna nadzieja walczących spoczywa w Chłopcu, Który Przeżył. Ten jednak w trakcie swojej misji odkrywa coś, co może go oderwać od powierzonego zadania – fakt istnienia Relikwii Śmierci. Posiadacz wszystkich trzech przedmiotów, które
według dawnej baśni Śmierć podarowała trójce sprytnych braci, będzie niepokonany. Oraz nieśmiertelny. Teraz Harry musi wybrać, czy zgodnie z planem pokona Voldemorta niszcząc Horkruksy, czy też osiągnie ten sam cel, zwiększając przy okazji własną siłę i stając się Panem Śmierci. Pokusa jest wielka, bo tylu ludzi chciałby sprowadzić „z tamtej strony”... Co wybierze i jak się skończy jego pojedynek z zabójcą rodziców?
Rowling udało się imponująco zwieńczyć dzieło. Spośród pozostałych tomów, jedynie trzeci może iść w paragon z finałowym. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, trup pada gęsto, atmosfera jest mroczna i przytłaczająca, a i zaskakujących zwrotów akcji nie brakuje. Jednocześnie główni bohaterowie przestali być dziecinni, a zarazem idealni. Dzięki swoim słabościom i wątpliwościom stali się dużo bardziej ludzcy. Zdarzają się epizody wzruszające, przerażające i zabawne. Spotykamy też po przerwie starych znajomych, między innymi niezapomnianą Dolores Umbridge. Partii zupełnie niepotrzebnych jest na szczęście wyjątkowo niewiele, niemal każda scena wnosi coś do rozwoju akcji albo portretów postaci. Największego plusa autorka ma u mnie za niewątpliwie ryzykowny, ale mistrzowsko przeprowadzony manewr poważnego odbrązowienia Albusa Dumbledore’a. Inne z jej błyskotliwych wolt dla uważnego czytelnika były jednak mimo wszystko możliwe do przewidzenia. Nie chcąc psuć innym przyjemności z lektury, zakończę
stwierdzeniem, że, poprowadziwszy akcję zgodnie z najlepszymi wzorcami baśniowego moralitetu, autorka uniknęła zarazem cukierkowatego happy endu. I za to należą jej się największe brawa.