Trwa ładowanie...

"Powrót na Aldebrana" - recenzja komiksu wyd. Egmont

O ile pierwszemu "Aldebaranowi" można wybaczyć wiele, o tyle lektura cyklu z lat 2018-20 momentami jest po prostu bolesna. Widać, że Leo goni już w piętkę.

"Powrót na Aldebarana", Egmont, 2023"Powrót na Aldebarana", Egmont, 2023Źródło: Materiały prasowe
d4hn0ha
d4hn0ha

We wstępie do "Aldebarana" Moebius pisał, że od serii Leo (wł. Luiz Eduardo De Oliveira) nie sposób się oderwać. I trudno z tą opinią dyskutować, bo pentaptyk sci-fi ukazujący się oryginalnie w latach 1994-8 to istotnie rzecz nieszablonowa i fascynująca. Na tyle, że można przymknąć oko na zbyt opisową narrację czy dyskusyjną manierę w portretowaniu ludzkich postaci.

Sukces serii pociągnął za sobą kolejne cykle (m.in. bardzo dobra "Betelgeza"), lokujące się w uniwersum Aldebarana - planety skolonizowanej przez ludzkość w XXII w., która okazuje się wciąż skrywać wiele sekretów – m.in. nieznane nauce, potężne stworzenie potrafiące zmieniać kształt i obdarzać wybrańców nadzwyczajnymi umiejętnościami.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Komiks - renesans gatunku

W "Powrocie na Aldebarana" ponownie śledzimy losy Kim Keller – bohaterki doskonale znanej czytelnikom komiksów Leo, która stanowi teraz jeden z centralnych punktów tej złożonej historii. Tym razem wraca ona na rodzinną planetę, aby wziąć udział w badaniu enigmatycznego sześcianu skrywającego wrota do innego świata.

Mamy więc jednocześnie powrót na stare śmieci i nową tajemnicę pozwalającą autorowi dalej rozwijać kosmogonię uniwersum, któremu na tamten moment poświęcił 21 albumów (w Polsce cztery tomy zbiorcze). Niestety robi to w stylu, który poddaje w wątpliwość sięgnięcie po kolejne odsłony cyklu.

d4hn0ha

"Powrót na Aldebarana" to rzecz okrutnie przegadana, oparta na tanich chwytach dramaturgicznych i miejscami nieznośnie opisowej narracji, przywodzącej na myśl Marvele ze srebrnego okresu, gdzie bohaterowie z gracją słonia relacjonują wszystkie swoje poczytania i myśli.

Odbioru nie ułatwiają też rysunki. Zupełnie jakby w parze z uproszczeniem scenariusza szła degradacja umiejętności plastycznych autora. Wprawdzie już w poprzednich odsłonach cyklu rzucała się skłonność do ograniczenia środków wyrazu, jednak w "Powrocie na Aldebarana" rysunki Leo wyglądają jak karykatura jego poprzednich dokonań.

Źródło: Materiały prasowe
"Powrót na Aldebarana", Egmont, 2023

Widać to zwłaszcza na przykładzie bohaterów upodobnionych tu do postaci z internetowych kursów BHP - sztywnych ludzi o wyprasowanych twarzach, nieruchomych spojrzeniach i trudnym do sprecyzowania wieku. Wrażenia nie robią już też zupełnie fantazyjne stwory, będące do tej pory przecież znakiem rozpoznawczym autora.

d4hn0ha

Wprawdzie w "Powrocie na Aldebarana" Leo wciąż potrafi tak poustawiać pionki, aby podsycić naszą ciekawość, jednak, jeśli chcemy poznać rozwiązanie zagadki, musimy pokonać bardzo wyboistą drogę.

Grzegorz Kłos, Wirtualna Polska

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d4hn0ha
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4hn0ha