Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:17

A Huelle powtarza za morzem...

A Huelle powtarza za morzem...Źródło: Inne
d1nltxt
d1nltxt

Autora przedstawiać nie trzeba. Długo by wymieniać. Od Weisera Dawida przez Opowiadania na czas przeprowadzki po opublikowaną w ubiegłym roku Ostatnią wieczerzę. Kilka nagród, nominacji. Huelle to pisarz mający już pozycję nie tylko w polskim światku literackim i dlatego przyjmowany zawsze z zainteresowaniem i ciekawością, taki nad którego nową książką pochylić się trzeba, chociażby z racji obowiązku odnotowania. Tym razem odnotowujemy więc pojawienie się Opowieści chłodnego morza, zbioru opowiadań, różnych, poruszających odmienne tematy, przenoszących w różne miejsca…, ale mających kilka wspólnych mianowników. Jak zwykle u Huellego poszukujemy więc klucza, bo rzeczywistość, którą opisuje jest zawsze rzeczywistością odczytywaną poprzez takie właśnie klucze i znaki. Rzeczywistością palimpsestową i labiryntową.

Po pierwsze: Polska, Pomorze, Gdańsk. Huelle po raz kolejny (choć nie we wszystkich opowiadaniach) w typowy dla siebie sposób maluje krajobrazy (Kaszuby, Żuławy). Buduje w ten sposób scenerię dla działań poszczególnych postaci, oraz dla konkretnych wydarzeń. Historia wysiedlenia gminy żydowskiej, działalność opozycyjna, początki walki o wolność. Mamy tu wiele odniesień do całości twórczości autora, a także kilka wątków autobiograficznych. Są to więc opowiadania o sobie, o Polakach i o poszukiwaniu ich miejsca w szeroko pojętej kulturze, poszukiwaniu indywidualnym i zbiorowym. Bo Europa, do której tęsknili nie jest tam, gdzie myśleli że jest, ale jest w nich. „Wydawało nam się, że o coś walczymy, a tak naprawdę byliśmy uzależnieni od naszych strażników.” I teraz nie potrafimy o sobie opowiadać. Mało o sobie wiemy i Huelle próbuje nas znaleźć, powiedzieć coś o nas, składając różne odmienne elementy. Przenosi nas przy okazji na odległe brzegi tytułowego chłodnego morza. Po drugie więc: morze. Większość
opowieści (co sugeruje już zresztą tytuł zbioru) zahacza w jakiś sposób o ten element scenerii (domyślamy, że to Bałtyk, choć nie jest to nigdzie wprost powiedziane). Motyw ten staje się swoistym spoiwem, asymilując te opowiadania, które wyraźnie wychodzą poza Polskę. Bo Huelle otrzymuje w ten sposób swoisty nastrój, buduje określoną przestrzeń, dając do zrozumienia, że ów bliski kontakt z morzem nie pozostaje bez wpływu na losy i charaktery poszczególnych bohaterów.

Po trzecie więc: pamięć. Powroty do kraju, do czytanki z dzieciństwa, do Doktora Pai Czi Wo z Pana Kleksa. Kolejka elektryczna przywieziona przez ojca z Zurychu. Nostalgiczne powroty poszczególnych bohaterów do kraju poszukiwania siebie, prawdy o sobie i o świecie, w którym się jest. Prawdy, która ostatecznie może być tylko wyobrażeniem prawdy, pozostając nieosiągalną. Symbolizuje to motyw zagubionej księgi, która ma tu kilka swoich odbić (biblia, księga przemian czy katalog firmy sprzedającej zabawki) i jest obok morza głównym spójnikiem wszystkich opowiadań. Podobnie jak śmierć, ponieważ wiele spośród opowiadań realizuje pewien schemat dążenia człowieka do odnalezienia spokoju… Taki powrót do początku na końcu życia. To śmierć kończąca a równocześnie rozpoczynająca, bo otwierająca pamięć i opowieść.

Można by tak długo. Proza Huellego opiera się bowiem na znakach. To proza wypełniona elementami znaczącymi, ponieważ przestrzeń, o której opowiada również jest nimi naszpikowana. W wypracowany przez siebie sposób powtarza Huelle to, co już w kilku miejscach wcześniej mówił. W Opowieściach chłodnego morza tajemnicze, nierealne przeplata się z rzeczywistym i konkretnym. Obok pierwszoosobowych wspomnień i realistycznych historii, mamy tu fragmenty odrealnione, odsyłające w świat duchów czy przypominające opowiadane przez pokolenia legendy, które chce się czytać jak metaforę. Taka jest też proza Huellego. Z jednej strony nakłania do czytania jej jako prostej nostalgicznej historii, z drugiej skłania do poszukiwania szyfru, kodu, drugiego dna, pozostawiając czytelnika w ciągłym poczuciu zagrożenia i jest to, trzeba przyznać… trochę męczące. Wydaje się bowiem, że Huelle znalazł pewien wygodny sposób opowiadania o świecie. Biblia, judaizm, chińska Księga Przemian, erudycyjne wtrącenia, kulturowe
odniesienia, delikatne aluzje do własnej twórczości. To przy okazji pewnego rodzaju literackie poszukiwanie uniwersalnego sposobu opowieści o niejednorodnej przecież kulturowo przestrzeni. Jego los przypomina zresztą los bohatera krótkiego opowiadania Abulafia, niejakiego Joachima von Kotwitza, który szuka pierwotnego, uniwersalnego języka. Zostaje jednak pojmany przez jeden z ludów i pozostaje mu wspominać, układać swą historię… pisać?

d1nltxt

Mamy tu do czynienia z filozoficznym kołem, z ciągłym nakładaniem się poszczególnych historii. Tak bowiem wielopiętrowo zbudowana jest rzeczywistość opisywana przez Huellego. On sam zresztą, jak czytamy w autobiograficznym opowiadaniu Poczta rowerowa urodził się w dniu, w którym z obozu wrócił niejaki Lucjan. „W tym samym kole, lecz w różnych jego punktach” – tak też pokrótce można chyba wyjaśnić miejsce autora, a także czytelnika tych umieszczonych w różnym czasie tekstów. Opowieści chłodnego morza są bowiem (po raz kolejny) opowieściami o utraceniu czegoś co było… Kiedyś mieszkali tu Prusowie, potem też Żydzi… i każdy po sobie coś zostawiał. Huelle opisuje odchodzenie starych wartości, wskazując na swoisty „ślad po”, będący równocześnie obecnością i brakiem. I jest to analiza dość złożona, nie dzieląca rzeczywistości na czarną i białą, ale ukazująca wszystko w wielorakim świetle. Zbiór Huellego jest jednocześnie próbą stworzenia wielokulturowej, ponadczasowej konstrukcji jak i zapisem pozorności i
niemożliwości takiego zabiegu.
Podróżujemy więc z niemogącymi osiągnąć spełnienia bohaterami, przemierzamy mitologizowane krainy z tragedią w tle. Ruch w stronę spokoju i znalezienia owego wspólnego mianownika okazuje się zaś niemożliwy. Opowiadania osadzone w rzeczywistości bliższej teraźniejszości ciągle zahaczają o wojnę i różnego rodzaju zaszłości (wojna w Czeczeni, niechęć Polaków do emigrantów, niewybredne uwagi na temat Żydów). Bo to historia o Europie, która tylko pozornie otwarła granice. To przy okazji swoista ambiwalencja, bo choć projekt ów nie znajduje powodzenia w rzeczywistości, to jest przecież obecny właśnie w zbiorze Huellego. Jak czytamy w zamykającym zbiór opowiadaniu, w życiu szczęśliwe jest tylko parę chwil i trzeba je uchwycić. A to między innymi próbuje robić w tych opowiadaniach Huelle… i tak też pewnie można je przeczytać.

Huelle zadanie wytycza już sobie w pierwszym opowiadaniu zatytułowanym Mimesis (publikowanym – co tu znaczące – we wcześniejszym zbiorze), gdzie mamy do czynienia z zadośćuczynieniem prośbie opowiedzenia danej historii. I być może tak właśnie należy spojrzeć na owe teksty, jako na powtórzenie wynikające z ciągłego poczucia obowiązku, względem miejsc, osób, przyjaciół, którym z resztą kilka opowiadań jest dedykowanych. Huelle znalazł pewien określony sposób pisania o Pomorzu, Północy, kulturze i ludziach będących wypadkową klimatu chłodnego morza. I dlatego w swoim (dobrym, dodajmy) stylu opowiada kolejne historie. Po swojemu czytając rzeczywistość, albo słuchając jej jak tytułowego morza, za którym powtarza prawdy swojej wiary i poszczególne nowe-stare historie. I jednych to zmęczy a drugich znów zachwyci.

d1nltxt
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1nltxt