Trwa ładowanie...

Matka rosyjskiego żołnierza: "Śmialiśmy się z propagandy głupiego Zachodu. A potem syn trafił do Ukrainy"

– Mamo, zostaliśmy zdradzeni – miał powiedzieć swojej matce 23-letni Paweł Abramow, kapral z brygady strzelców zmotoryzowanych, gdy przekraczał granicę z Ukrainą. Matka do końca uważała, że zachodnie media szkalują Rosję, strasząc wojną. Teraz zmieniła zdanie.

Rosyjskie wojska w drodze do Ukrainy Rosyjskie wojska w drodze do Ukrainy Fot: Anton Vergun
d3zdklt
d3zdklt

Paweł Abramow ma 23 lat i służy w rosyjskiej armii gdzieś w Ukrainie.

Z relacji jego matki, Eleny Abramow którą opublikowała niezależna od Kremla rosyjska "Nowa Gazeta" (org. "Новая газета"), wynika, że ani żołnierz, ani matka, do końca nie wierzyli, że wojska Putina trafią do Ukrainy.

"Czytałam informacje o potencjalnym ataku na Ukrainę i śmiałam się z podstępnego i głupiego Zachodu" – mówi matka żołnierza.

Obiecali mu przyzwoite zarobki

23-letni Paweł jest z zawodu nauczycielem języka angielskiego i francuskiego. Mieszkał w okolicach Riazania. Służy w brygadzie strzelców zmotoryzowanych w randze kaprala.

d3zdklt

Paweł po studiach poszedł do wojska na ochotnika, bo wierzył, że ojczyźnie trzeba służyć. Został powołany pomimo płaskostopia i niezbyt dobrego stanu zdrowia.

Na początku służył na wschodzie Rosji, w okolicach Kraju Nadmorskiego (Władywostok), Chabarowska i Amurska.

Do podpisania kontraktu zawodowego miał zostać przymuszony.

Opowiada matka żołnierza: - Każdy, kto odmówił podpisania kontraktu, był wysyłany na specjalny poligon, na którym przez cały dzień trzeba nosić ciężkie skrzynie z amunicją. Wielu nie mogło tego znieść i podpisało umowę, tylko po to, by wrócić do normalnych warunków. Plecy bolały mojego syna tak bardzo, że trafił do szpitala. I zdecydował, że nie wróci stamtąd na poligon, ale raczej podpisze kontrakt.

d3zdklt

Ponadto, w ramach kontraktu, obiecano mu przyzwoite zarobki - 45 tysięcy rubli (ok. 1700 zł), czyli więcej niż dostawałby jako nauczyciel.

- Syn podpisał – mówi matka.

Dwuletni kontrakt zaczynał się we wrześniu 2021 r. Obiecanych 45 tysięcy rubli nie otrzymał. Jego wypłata wynosiła prawie dwa razy mniej.

- I nawet z tych zarobków ciągle zbierali pieniądze: albo na remont baraków, albo na benzynę, albo na coś innego – opowiada Elena Abramow w "Nowej Gazecie".

d3zdklt

Po niecałym roku Paweł Abramow trafił na tzw. "specoperację" w Ukrainie.

Od tego czasu jego matka w ogóle nie wie, gdzie jest syn, czy jest zdrowy i czy w ogóle żyje

UKRAINE RUSSIA CRISISIRPIN, UKRAINE -- MARCH 1, 2022: Residents carrying supplies walk back from the direction of Bucha, amid the debris of battle with Russian forces, on the outskirts of Irpin, Ukraine, Tuesday, March 1, 2022. (MARCUS YAM / LOS ANGELES TIMES)Marcus Yamrussian, united states, separatist region, escalation, donbas, buildup, ukrainian, irpin, america, tension, troop, joe biden, vladimir v. putin, standoff, volodymyr zelensky, border, ukr
Przedmieścia Kijowa po rosyjskim ataku Fot: Marcus Yam

"Szkalują naszą Rosję"

W styczniu 2022 r. ze wschodu Rosji Paweł został wysłany do Briańska, przy granicy z Białorusią, na ćwiczenia. Pociąg na zachód kraju jechał przez dwa tygodnie. Na początku lutego przybył do Briańska. Paweł codziennie kontaktował się z matką za pomocą prostego telefonu.

d3zdklt

Tymczasem pociąg, po krótkim pobycie w Briańsku, pojechał dalej, na Białoruś. Elena czytała w oficjalnych wiadomościach, że w Białorusi planowane są wspólne ćwiczenia z Rosją i nie martwiła się o syna.

- W Białorusi każda jednostka zajmowała kawałek ziemi przy granicy białorusko-ukraińskiej – kontynuuje Elena. - Mieszkali w namiotach. 7 lutego rozpoczęły się wspólne ćwiczenia z wojskami białoruskimi.

Wspólne manewry miały zakończyć się 20 lutego, ale już 16 lutego Paweł powiedział matce, że zakończyły się przed terminem. Elena zauważyła, że ​​zachodnie media "szkalowały Rosję", twierdząc, że to właśnie w tym dniu Rosja rzekomo zaatakuje Ukrainę.

d3zdklt

- Czytałam to i śmiałam się z podstępnego i głupiego Zachodu – mówi matka żołnierza. - Mój syn powiedział: "mamo, skończyliśmy, jedziemy do domu". My w domu też oglądaliśmy wiadomości i myśleliśmy: "widzicie, jak kłamie ta zachodnia propaganda, o jakich operacjach wojskowych oni mówią?".

Ale 16 lutego jej syn i jego koledzy nie zostali odesłani do Rosji. Ani 17 lutego.

- Pytałam go: gdzie mieszkasz? Mówił: Śpimy w samochodach - opowiada Elena.

d3zdklt

18 lutego Paweł powiedział matce, że ponownie rozbijają namioty: oznajmiono im, że postanowiono przedłużyć ćwiczenia.

- Syn dzwonił już wtedy przerażony, że podobno będzie wojna – opowiada matka. – A ja nadal go uspokajam: "Tak mówią, a my się z nich śmiejemy. Przecież to byłoby szaleństwo".

"Mamo, zostaliśmy zdradzeni"

21 lutego Paweł powiedział matce, że przenoszą się bliżej granicy białorusko-ukraińskiej.

- Czytałam w mediach, że brytyjski wywiad poinformował, że inwazja rozpocznie się w ciągu 48 godzin – dodaje Elena. - Tłumaczę mu: "Synu, oni wszyscy kłamią, żeby wytworzyć napięcie".

22 lutego Paweł powiedział matce, że są już dwa lub trzy kilometry od granicy, że widzą już terytorium Ukrainy.

23 lutego zadzwonił późnym wieczorem. Elena: - Z jego stanu zorientowałem się, że wszyscy tam byli w szoku. Powiedziano im, że czeka ich walka z Ukraińcami. Syn krzyknął przez telefon: "Mamo, zostaliśmy zdradzeni!"

Elena: - Nie spałam całą noc. Przekonywałam samą siebie, że to niemożliwe. Ale jak zadzwonił o wpół do piątej następnego dnia, słyszałam już huk samolotów. "Mamo, wsadzają nas do samochodów, wyjeżdżamy, kocham cię."

- Od tego czasu nie wiem nic o moim synu – kończy Elena.

UKRAINE RUSSIA CRISISIRPIN, UKRAINE -- MARCH 1, 2022: Residents carrying supplies walk back from the direction of Bucha, amid the debris of battle with Russian forces, on the outskirts of Irpin, Ukraine, Tuesday, March 1, 2022. (MARCUS YAM / LOS ANGELES TIMES)Marcus Yamrussian, united states, separatist region, escalation, donbas, buildup, ukrainian, irpin, america, tension, troop, joe biden, vladimir v. putin, standoff, volodymyr zelensky, border, ukr
Miejscowość Irpień w Ukrainie. Dzień po walce z wojskiem rosyjskim Fot: Marcus Yam

Akt zgonu przysłali WhatsAppem

W kolejnym reportażu "Nowa Gazeta" opisuje inny przypadek: 21-letniego Maksima z miejscowości Ozerne (region saratowski). Zginął w Ukrainie 24 lutego, zaraz na początku inwazji, dzień przed 22. urodzinami.

Matka dostała akt zgonu, przesłany jej z dowództwa za pomocą aplikacji WhatsApp. Wykopała grób, ale nie dostała ciała. - Powiedzieli, że nie oddadzą mi ciała, żeby nie wywoływać paniki - mówi matka.

Maksim został wcielony do wojska jako poborowy 22 października 2021 r. Zginął na wojnie cztery miesiące później.

W wojsku zrobili z niego kierowcę Kamaza.

Ostatni raz Ludmiła rozmawiała z synem wieczorem 23 lutego. Maksim powiedział telefonicznie, że jego oddział przemieścił się na ćwiczenia dwa kilometry od granicy z Ukrainą i muszą spać w samochodach.

- Powiedział, że zabierają im telefony – wspomina matka.

25 lutego miał obchodzić 22. urodziny. Nie było z nim kontaktu.

Matka: – O godz. 14 zadzwoniłam do komisarza wojskowego. Powiedział: "twój syn zginął w walce". Akt zgonu wysłali mi WhatsAppem.

- Nie wyobrażałam sobie, że na wojnę zostanie wysłany poborowy. Raptem dwukrotnie trzymał w dłoniach karabin maszynowy, tylko do zdjęć – mówi matka. - Rzecznik sił zbrojnych, Igor Konaszenkow, mówi, że w działaniach wojennych biorą udział tylko oficerowie i żołnierze kontraktowi. To jak Maksim się tam znalazł? Nie spocznę, póki nie dowiem się, jaki głupiec go tam wysłał!

Cele Putina nie ograniczają się tylko do Ukrainy [WIDEO]

Czy to tłumaczy Rosjan?

Ołeh Biłecki, dziennikarz telewizji Ukraina24, mówił w TVN24: - Naiwnością jest zwalać wszystko na Putina. Przecież po aneksji Krymu w Rosji panowała euforia i Putin wygrał wtedy wybory. Ktoś na niego głosował. Teraz żołnierze rosyjscy, którzy dostali się do naszej niewoli, mówią nam, że oni nie chcieli tu być, że są tu brew swojej woli. To stara pieśń. Już to słyszeliśmy. Ktoś do nas strzela, ktoś nas okupuje, ktoś zabija kobiety i dzieci. To nie tylko Putin, to jego wojsko - zwykli Rosjanie.  

Tymczasem rzecznik rosyjskiej armii przyznał w środowy wieczór (2.03), że w Ukrainie zginęło 500 rosyjskich "towarzyszy". Jednak według prezydenta Ukrainy Wołodymra Zełenskiego liczba zabitych okupantów może wynosić nawet 9 tysięcy.

Rosjanie twierdzą, że zabili 2870 "ukraińskich nacjonalistów" czy "nazistów".

Jak wygląda morale rosyjskiej armii? Według różnych źródeł, niektórzy rosyjscy żołnierze proszą w Ukrainie o jedzenie, bo są głodni, a ich zapasy żywności są przeterminowane. W czwartek (3.03) nad ranem lokalne władze podały, że Chersoń został zdobyty przez Rosjan i dochodzi tam do rabunków. Wiele czołgów ma pamiętać lata Breżniewa, brakuje do nich paliwa. Część żołnierzy rzekomo się poddaje, bądź nie wie, gdzie i po co się znaleźli. Dzwonią do matek już jako jeńcy, mówiąc, że chcą do domu. Okradają sklepy w okupowanych miastach.

Niezależne media oraz organizacja Komitet Matek Żołnierzy Rosji informują, że wśród żołnierzy rosyjskich wielu jest młodych poborowych, rocznik 2002, po bardzo krótkim szkoleniu. Co wcale nie znaczy, że nie wykonują oni rozkazów.

Nie mogąc złamać oporu armii ukraińskiej, wojska rosyjskie ostrzeliwują ciężką artylerią, pociskami i rakietami place, osiedla mieszkaniowe, szpitale i budynki administracyjne w Kijowie, Charkowie, Chersoniu, Żytomierzu czy mieście Sumy. Giną niewinni cywile, w tym dzieci. Poza żołnierzami, w Ukrainie zginęło już ponad 350 cywilów, w tym dzieci (według danych ukraińskiego ministerstwa spraw wewnętrznych). Do krajów sąsiednich napłynęło już ponad 800 tys. uchodźców z Ukrainy, w tym 450 tys. do Polski.

Ciągle działa jednak kremlowska propaganda. Na przykład rosyjska telewizja podała, że rakieta, która spadła na centrum Charkowa, nie była rakietą rosyjską, tylko... ukraińską. Rosyjski państwowy ośrodek badania opinii publicznej FOM podał, że po inwazji na Ukrainę popularność Putina rzekomo wzrosła wśród Rosjan z 60 do 71 procent. Nikt nie jest w stanie zweryfikować tych badań.

d3zdklt
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Paweł Kapusta - Redaktor naczelny WP
Paweł KapustaRedaktor Naczelny WP
d3zdklt