Trwa ładowanie...
Ma męża i córkę. Poza tym kilku innych partnerów
Źródło: East News, fot: .

Ma męża i córkę. Poza tym kilku innych partnerów

Przysięgę napisali sami. Zakładała uczciwość i szczerość. Słów o wierności w niej nie było. Nie ma nic złego w kochaniu więcej, niż jednej osoby.

Mężczyźni się za nią oglądają, choć nie jest typową seksbombą. Weronika ma w sobie "to coś". Od razu skraca dystans, jest bezpośrednia i otwarta. Na spotkanie przyszła w dopasowanych jeansach, luźnej bluzce i kolczykach, które wyglądały, jak zrobione własnoręcznie.

Wygląda na zwyczajną dziewczynę, która wiedzie zwyczajne życie. Jednak prawda o Weronice i jej małżeństwie zwyczajna nie jest. To kobieta, która kocha męża i córkę nad życie. Daje sobie jednak prawo do kochania innych. Nie tylko w wyobraźni. Przed laty zawarli z mężem "umowę" dotyczącą otwartości w ich związku.

- Poliamoria oznacza wiele miłości. To, że jestem poliamorystką oznacza, że pozwalam sobie w pełni doświadczać tego, co się we mnie dzieje w zakresie miłości i odczuwania czegoś do innych ludzi. Kiedy się kimś zainteresuję, to wchodzę w kontakt z tymi emocjami. Poliamoria nie zakłada, że trzeba coś z tym robić. Nie każda osoba, która nazwie się poliamorystą, wchodzi w wiele relacji, natomiast może. Mogę się zauroczyć, mogę pokochać inną osobę, ale to, w jaki rodzaj relacji z nią wejdę, to zależy od umowy ze sobą albo z moim partnerem czy partnerami – mówi.

d4iaib3

Poliamoria nie zakłada, że jeśli zakochamy się w drugiej osobie, to przestajemy kochać tą pierwszą. To wizja monogamiczna, która zdaniem Weroniki jest nierealna. Sama często się zakochuje, ale to nie znaczy, że mąż przestaje się dla niej liczyć. Wszystko dzieje się jednocześnie.

- Kobiety mają po kilka przyjaciółek i wszystkie kochają, ale z każdą z nich łączy ją zupełnie inna relacja – mówi.

Weronika już jako nastolatka czuła, że nie chce decydować się tylko na jedną osobę, z którą stworzy związek. Wtedy nie wiedziała jeszcze, że istnieje taki termin jak "poliamoria". Zakochiwała się bardzo często, w kilku chłopakach na raz, ale myślała wówczas, że tak wygląda ten nastoletni czas. Nie traktowała tego jako sposób na życie.

Źródło: iStock.com / (Zdjęcie ilustracyjne) "Weronika i jej mąż zawarli umowę partnerską. Ustalili, że są dla siebie głównymi partnerami. Oznacza to, że jeśli dojdzie do nich trzecia osoba, to w momencie konfliktu Kuba zawsze wybierze Weronikę, a Weronika Kubę"., fot: .

"Myślał, że zmienię zdanie, jak się w nim zakocham"

Weronika i Kuba poznali się za granicą. Ona pozostawała wówczas w związku z dwoma mężczyznami. Jej partnerzy wiedzieli o sobie nawzajem, ale nie łączyła ich żadna relacja.

Jeden z mężczyzn był narzeczonym Weroniki. Kiedy doszło do rozstania, ze względów finansowych wciąż mieszkali razem. Spali też w jednym łóżku. Znali siebie, znali swoje ciała. Oboje uznali, że są dorośli, więc jeśli któreś potrzebowało bliskości, to szli do łóżka.

- Jednocześnie tworzyłam relację z innym mężczyzną, w którym byłam zakochana. Niestety, nie podchodził poważnie do pewnych rzeczy, dlatego nie chciałam zmienić życia dla niego – tłumaczy.

ZOBACZ: Digiseksualizm: czy relacje z seks-robotem zastąpią prawdziwe związki?

W końcu pojawił się On, przyszły mąż. Ich relacja zaczęła się całkiem niewinnie. Poznali się w pracy, czasem gdzieś wyszli razem, jako znajomi. Kuba domyślał się, jaki tryb życia prowadzi Weronika. Zresztą ona sama tego nie ukrywała. W końcu zakochali się w sobie, ale Kuba cały czas myślał, że przy nim Weronika się ustatkuje i nie będzie potrzebowała relacji "na boku". Po kilku miesiącach znajomości Weronika wprowadziła się do Kuby. I jego współlokatorki.

d4iaib3

- Mój mąż, jak wielu mężczyzn, miał fantazję o trójkącie z kobietą. Zachowałam się jak niestandardowa dziewczyna i zaproponowałam naszą współlokatorkę, jego przyjaciółkę. Cały proces potrwał dwa tygodnie. Skończyło się na tym, że właściwie pierwszy rok naszego związku żyliśmy w trójkącie, który był tak naprawdę dla niego – opowiada.

Pogański ślub

Weronika i Kuba zdecydowali się na ślub. Powód był prosty: chcieli celebrować swoją miłość w gronie najbliższych. Poza tym Weronika marzyła o wielkiej sukni w kolorze czerwono-czarnym. Najpierw powiedzieli sobie "tak" w urzędzie, a później na pustej działce odbyła się ceremonia.

- To był pogański rytuał z oczyszczaniem kadzidłem, wodą i solą. Były osoby, które reprezentowały poszczególne żywioły. Każdy dawał pewne pouczenie. Powietrze życzyło nam inspiracji, ogień przypominał nam, żebyśmy dbali o pożądanie. Woda odzwierciedlała siłę emocji, ziemia, że jesteśmy dla siebie w jakimś stopniu stałością i że wszystko budujemy na zaufaniu.

Ceremonię poprowadziła przyjaciółka Weroniki, która wcieliła się w rolę kapłanki. Związała ręce zakochanych sznurami, co dzisiaj Weronika uważa za bezsensowne. Przecież tworzą otwarty związek. Weronika i Kuba przysięgę napisali sami. Zakładała ona uczciwość i szczerość. Nie było słowa o wierności. Mówiła też o tym, że ich relacja będzie trwała dotąd dopóki ich miłość będzie trwać.

W tym pogańskim rytuale nie wzięli udziału rodzice pary młodej. Zresztą Weronika swoich nawet nie zaprosiła, bo wiedziała, że będą czuli się niekomfortowo. Jeszcze przed ceremonią Kuba i Weronika uprzedzili gości, że udział w tej uroczystości jest grzechem ciężkim według kościoła katolickiego, z którego będą musieli się wyspowiadać.

- Mój brat przyjechał ze swoim przyjacielem, ponieważ jego ówczesna dziewczyna była mocno wierzącą katoliczką i odmówiła. Znajomi przyjechali prawie wszyscy. Tylko dwie pary uznały, że jest to niechrześcijańskie i się nie pojawiły.

Para młoda zrobiła wszystko wbrew powszechnie panującym tradycjom. Na weselu zamiast klasycznego ślubnego tortu był tort w kształcie boiska piłkarskiego, a w czasie wesela goście mogli obejrzeć mecz piłki nożnej. Rodzice Weroniki w ogóle nie chcieli przyjechać. Twierdzili, że ten ślub, to farsa. Ostateczni pojawili się i byli zachwyceni. Wszystkim pokazywali zdjęcia.

d4iaib3

- Chcieliśmy mieć zajebistą imprezę. I mieliśmy. Mnie nie interesowała tradycja. To jest moja impreza. Jak ktoś chce przyjść, to przyjdzie. Jeżeli ludzie mają wobec mnie jakieś oczekiwania, to niech nie przychodzą – mówi Weronika.

Po ślubie przyszedł czas na podróż. Towarzyszyła im współlokatorka.

Życie w trójkącie

Weronika i Kuba przez długi czas żyli w trójkącie. Dwie podstawowe zasady w relacjach poliamorycznych to szczerość i odpowiedzialność. W takich związkach nie ma mowy o zdradzie. Pod warunkiem, że wszyscy przestrzegają zasad. Kiedy pojawia się zazdrość o kogoś, natychmiast trzeba o tym rozmawiać.

- Każdy z nas jest też odpowiedzialny za swoje emocje i za to, jak je komunikuje. To jest ekstremalnie ważne. My nie chcemy się domyślać. Kiedyś ktoś się poczuje źle, to musi o tym powiedzieć. Ale bywa różnie.

Tak jak w ich przypadku. Przez długi czas świetnie funkcjonowali jako trzyosobowy związek. Mieli jasno ustalone zasady, które świetnie się sprawdzały. Do czasu.

Weronika i jej mąż zawarli umowę partnerską. Ustalili, że są dla siebie głównymi partnerami. Oznacza to, że jeśli dojdzie do nich trzecia osoba, to w momencie konfliktu Kuba zawsze wybierze Weronikę, a Weronika Kubę.

- Kobieta, z którą żyliśmy o tym wiedziała, wyraziła na to zgodę. Wiedziała też, że chcemy mieć dziecko. Mimo, że spodobał jej się ten pomysł i przez rok było dobrze, to ona za bardzo zaangażowała się emocjonalnie. Zabrakło szczerości. Mój mąż jest zupełnie inny niż ja, ma inne podejście do życia. To w jaki sposób żyliśmy podobało mu się bardzo – opowiada Weronika.

Źródło: iStock.com / "Weronika i Kuba przez długi czas żyli w trójkącie. Dwie podstawowe zasady w relacjach poliamorycznych to szczerość i odpowiedzialność"., fot: .

Kiedy Weronika zaszła w ciążę wiele się zmieniło. Kobieta, z którą żyli na co dzień, chciała mieć Kubę tylko dla siebie. W końcu zaczęli się od siebie oddalać. Osoba, która z nimi mieszkała nie zakomunikowała, że chce, aby Kuba wybrał między nią a Weroniką.

d4iaib3

Kiedy na świecie pojawiło się dziecko, Weronika poprosiła, aby partnerka jej i męża wyprowadziła się z ich mieszkania. Tak też się stało. Później okazało się, że Kuba jeszcze przez kilka miesięcy utrzymywał relację z tą kobietą. Ostatecznie wybrał Weronikę.

- Do takich sytuacji nie powinno dochodzić, ale tu ewidentnie zabrakło szczerości i komunikacji .Jeśli jest komunikacja, są i plusy takich relacji. Nasze życie w trójkącie wyglądało cudownie. Ja sprzątam, ale to nie jest moje hobby. Piszę, medytuję, robię warsztaty. Tamta dziewczyna lubiła być taką domową panią. Mieliśmy świetny podział obowiązków. Ona prała, mąż gotował, ja zajmowałam się dekorowaniem, robiłam zakupy. Naprawdę dużo dobrego z tego płynęło – opowiada.

Najważniejsze dla niej i dla męża jest dobro ich córki.

- Kiedy ona przychodzi i mówi, że kocha trzech chłopaków, to ja się tylko uśmiecham – mówi.

Dziecko w związku poliamorycznym

Kilkuletnia córka Weroniki i Kuby już wie, że nie musi decydować się na wybór jednej osoby na całe życie. Rodzice uświadamiają ją, że ma bardzo duże serce i może obdarować miłością wiele kolegów i koleżanek. Przecież kocha już mamę, tatę, babcie, dziadków, wujków i ciocie i nie musi wybierać, kogo obdarzy uczuciem.

- Moja córka kilka dni temu przyszła i powiedziała, że Kacper zapytał ją, czy się z nim ożeni. Potem przyszedł drugi chłopiec i zapytał o to samo. Ja jej wytłumaczyłam, że w Polsce taki oficjalny ślub można mieć tylko z jednym mężczyzną. Ale jak będzie chciała więcej, to ja lub ciocie jej udzielimy. Podkreślam jednak, że wszystkie strony muszą o tym wiedzieć. Córka powiedziała, że nie chce takiego ślubu z papierkiem – opowiada Weronika.

Weronika w obecności córki nie całuje innych mężczyzn. Przytulanie to zupełnie inna sprawa.

- Ona bardzo dobrze wie, że jej tatę kocham najbardziej i że oni są dla mnie najważniejsi, jako rodzina. Przytulanie innych osób jest dla niej naturalne. Ona przytula każdego, kogo lubi. Pamiętam, że córka kiedyś przyszła i zapytała, czy ja kocham wujka Wojtka. Ona nic nie widziała między nami, ale czuła tę energię. Powiedziałam szczerze, że tak. Odpowiedziała tylko: "To fajnie" – opowiada Weronika.

Rodziny Weroniki i Kuby także wiedzą o tym, jaki sposób na życie wybrali jako para. Teściowa domyślała się, znajomi też wszystko wiedzą. Nie chcieli robić z tego tajemnicy, aby uniknąć niezręcznych sytuacji. Dzięki temu żyje im się wygodniej. Wyjątkiem są dziadkowie, którzy nie zrozumieliby takiej decyzji.

d4iaib3

Najtrudniejszy temat do przepracowania

Weronika zachwala związki poliamoryczne. Uważa, że otwartość w związkach sprawia, że ludzie się nie zdradzają. Kuba mając otwartą drogę i przyzwolenie na spotkania z innymi kobietami dużo rzadziej z tego korzysta. Jej zdaniem kobiety żyjące w związkach monogamicznych obawiają się tego, że inna kobieta okaże się zabawniejsza, przyjemniejsza, bardziej interesująca, bardziej pociągająca.

Mimo, że Weronika jest bardzo pewna siebie, zna swoje atuty i wie, jak zainteresować sobą mężczyzn, bywa zazdrosna.

- Myślę sobie czasami: "A może jestem zbyt nudna, bo zajmuję się domem i dzieckiem?". Miałam te myśli. Ale potem spojrzałam na siebie z boku i stwierdziłam, że nie jestem nudna. Jeśli mój mąż pojechał gdzieś z jakąś kobietą, wiedziałam, że świetnie się bawią, zastanawiałam się, a co będzie, jak on ze mnie zrezygnuje. Potem tłumaczyłam to sobie, że możemy porozmawiać o tym, jak on wróci, bo teraz to i tak nic nie da. Zajmowałam się czymś, czytałam, szłam do przyjaciółki. I wszystko było dobrze. Jak on wrócił to spędził ze mną cały tydzień. Usłyszałam od niego, że jest ze mnie dumny, że jestem dobrą matką, że jest szczęśliwy. Poprosiłam go, żeby spędzał ze mną więcej czasu – opowiada.

Wszystko od nowa

Ania postanowiła wywrócić swoje życie do góry nogami. Od zawsze wiedziała, że kocha ludzi. Przebywać z nimi, rozmawiać, przytulać się do nich. Czasem może chciała czegoś więcej, ale nie wiedziała, jak powiedzieć o tym mężowi.

Maćka znała od zawsze. Poznali się w podstawówce, mieli wspólnych znajomych i trzymali się w jednej paczce. Sama nie wie, kiedy zaczęli czuć do siebie coś więcej.

- Nawet nie wiem, czy zaiskrzyło – mówi.

Ania i Maciek mieli po 21 lat, kiedy zdecydowali się na ślub. Na początku byli standardowym młodym małżeństwem.

- Nie znałam wtedy nawet takiego pojęcia jak poliamoryczność. Wydawało mi się, że jeśli pokocham kogoś innego poza moim mężem, albo obdarzę jakimś uczuciem, będę chciała wejść w relację z kimś jeszcze, to jest to złe – mówi.

Mimo, że była szczęśliwa z mężem, myślała, że coś z nią jest nie tak, że jest dziwna. Społeczeństwo wymogło na niej, że była kochaną, grzeczną żoną, która przez ponad 20 lat tłumiła w sobie swoje emocje.

W końcu Ania postawiła na siebie. Zaczęła się rozwijać, poznawać nowych ludzi. Nagle okazało się, że takich osób jak ona jest więcej. Że są ludzie, którzy mogą kochać więcej niż jedną osobę na różne sposoby. Sama próbowała sugerować mężowi, że jest otwarta na inne relacje, że otwartość może pozytywnie wpływać na związek. On przyjął metodę wyparcia. Nie zwracał na to uwagi. Ania nie wytrzymała. Zbierała się kilka miesięcy i w końcu napisała mężowi list.

Maciej był oburzony. Pytał, czemu nie mówiła nic wcześniej, co zrobił źle. Upatrywał wszystkiego w tym, że coś nie tak było w ich związku.

- Tłumaczyłam mu, że między nami jest wszystko w porządku. Że ja po prostu taka jestem. Chcę otworzyć się na innych – opowiada.

Ania nie stawia ultimatum. Chce, aby Maciek oswoił się z jej uczuciami i żeby wspólnie przepracowali ten temat. Dążą do tego, aby on zrozumiał na czym polega poliamoria. Wspólnie wychowują 22-letniego syna. Na razie nie mówią mu otwarcie o pomyśle Ani.

Największą barierą dla Macieja jest myśl o tym, że żona mogłaby uprawiać seks z kimś innym. Ona z kolei nie ma nic przeciwko, aby mąż wchodził w takie relacje. Marzy o tym, aby oboje byli szczęśliwi, byli po prostu sobą.

- Jestem otwarta na seks z innymi osobami. Chcę uczciwe do tego podejść, chociaż może to zaboleć. Nie robię z niego głupka, na którego będą mówili rogacz. Chcę, żeby on w tym uczestniczył na tyle, na ile może. Jestem na zakręcie – tłumaczy.

Na imprezach ze znajomymi Ania stara się oswajać Macieja ze swoją decyzją. Przytula się z innymi i siada na kolanach. Maciej toleruje to, bo jego zdaniem to są przecież ich znajomi i nie widzi zagrożenia.

- Kiedy spotykam teraz jakiegoś mężczyznę, to otwarcie mówię, że jestem niczyja. Mam męża, ale jestem niczyja. Ja mogę za chwilę zniknąć, ale może okazać się, że nasza relacja będzie długa i trwała – mówi.

Ania dopuszcza myśl, że w ich domu mogłaby pojawić się osoba trzecia. W takim wypadku trzeba ustalić transparentne zasady takiego związku. I każdy musi być szczery, mówić o swoich uczuciach i problemach.

Na razie jednak oboje skupiają się na tym, aby pogodzić swoje potrzeby. Ania jest gotowa na to, że mąż będzie chciał odejść i nie zaakceptuje jej decyzji. Takie są konsekwencje tego, że chce żyć w zgodzie ze sobą. Obecnie Ania nie cieszy się w pełni z tego, że wyjawiła Maciejowi prawdę. Czeka na jego ruch.

W rozmowie przyznaje, że obecnie z mężem łączy ją przyjaźń i wzajemny szacunek. Kocha go na swój sposób, ale płomienne uczucie już dawno wygasło.

- Stałości nie ma w żadnym związku. Nigdy nie wiemy, co się wydarzy i jak długo będziemy razem. Jeśli nie przyjmiemy pewnych rzeczy, to nie wiem, czy będziemy dalej razem – twierdzi.

BERLIN, GERMANY - AUGUST 12: (EDITOR'S NOTE: In this photo illustration)Two men pose for a photo during walking up stairs hand in hand next to a third man on August 12, 2014 in Berlin, Germany.
(Photo Illustration by Thomas Trutschel/Photothek via Getty Images)
BERLIN, GERMANY - AUGUST 12: (EDITOR'S NOTE: In this photo illustration)Two men pose for a photo during walking up stairs hand in hand next to a third man on August 12, 2014 in Berlin, Germany. (Photo Illustration by Thomas Trutschel/Photothek via Getty Images) Źródło: Getty Images

Homoseksualny trójkąt

Mateusz i Krzysztof poznali się ponad 8 lat temu przez internet. Do spotkania nie doszło od razu. Obaj potrzebowali czasu. Pierwszy raz porozmawiali na żywo po półtora roku konwersacji w sieci. Od razu zaiskrzyło. Szybko się w sobie zakochali.

Po 7 latach wzięli ślub. Potrzebne im było dużo odwagi, aby zrealizować swój plan. Na swojej drodze nieustannie napotykali przeszkody. Ślub za granicą to nie jest łatwy proces. Tym bardziej dla pary gejów. Musieli nagiąć rzeczywistość, aby otrzymać dokumenty o swoim stanie cywilnym.

- Jak mówiliśmy, że potrzebujemy zaświadczenia do ślubu, to nikt nie chciał nam go wydać. W końcu powiedzieliśmy, że jedziemy do pracy – mówi Mateusz.

Ślub odbył się w Danii, ponieważ tam można go wziąć najszybciej. W większości państw europejskich, które zezwalają na ślubu jednopłciowe, trzeba mieszkać wcześniej minimum rok. Dania i Szwecja tego nie wymagają.

Podstawowych informacji o tym, co potrzeba do takiej ceremonii, udzielili im znajomi, którzy sami brali ślub za granicą. O reszcie dowiadywali się z urzędu miasta w Kopenhadze. Wysłali dziesiątki maili. W końcu się udało.

Uroczystość była kameralna. Ze względów finansowych część rodziny i znajomych nie mogła się pojawić. Pojawili się świadkowie, jedna przyjaciółka, brat Krzysztofa z partnerką i mama Mateusza. Cała ceremonia została nagrana, a następnie pokazano 50 gościom na weselu, które odbyło się jakiś czas później w Krakowie.

Ślub wzięli, ponieważ chcieli przypieczętować swoją miłość. Mateusz ma świadomość, że być może nie współgra to ściśle z ogólnym zamysłem poliamorii, ale było im to potrzebne. Kiedy Krzysztof chorował i przebywał w szpitalu, Mateusz nie miał dostępu do żadnych informacji na temat stanu jego zdrowia. Teraz, w krajach, w których aktualnie przebywają, respektowane są ich prawa jako małżeństwo.

Poliamoria przyszła z czasem

Kiedy Mateusz i Krzysztof zaczęli się spotykać, nie było mowy o otwarciu związku. Mateusz nawet nie wiedział, że istnieje takie pojęcie. Wszystko wyszło bardzo naturalnie. Ostatecznie zdecydowali, że mogłaby dołączyć do nich trzecia osoba. Nie chcieli, aby to był ktoś przypadkowy.

- To miało być miejsce dla kogoś specjalnego, szczególnego. Z kim połączy na głęboka przyjaźń – mówi Mateusz.

Kiedy pół roku po ślubie wyruszyli w podróż po Europie i Ameryce Południowej okazało się, że znaleźli kogoś, kto idealnie do nich pasuje. Od 8 miesięcy w ich życiu jest także Will, który był wolontariuszem w hostelu w Chile. Mateusz i Krzysztof zatrzymali się tam na dwa dni. Ich pobyt przedłużył się do dwóch tygodni. Później sami znaleźli wolontariat w okolicy, aby być ciągle blisko.

To Mateusz spotkał się z Willem jako pierwszy. Od razu jednak zadeklarował, że jest tutaj z mężem w podróży i jedyne, co może wchodzić w grę to związek poliamoryczny. Will był bardzo otwarty na tę koncepcję, aczkolwiek dopiero od Mateusza dowiedział się co to tak naprawdę oznacza.

Całą trójkę połączyła miłość i zdecydowali się na wspólne podróżowanie. W ich związku wszyscy są na równi zaangażowani emocjonalnie. Mąż Krzysztofa ma jednak jeszcze jednego partnera pobocznego, którego poznał zanim w ich życiu pojawił się Will.

- Partner mojego męża jest z Argentyny. Były warunki sprzyjające ku rozwojowi tej relacji. Co jakiś czas musieliśmy odświeżać wizę i Krzysztof jeździł raz na trzy miesiące do swojego partnera. Znam go i jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.

Chłopaki nie ukrywają tego, że żyją w związku poliamorycznym. Ich rodziny wiedzą, jaki wybrali sposób na życie. Nie wszystkim to pasuje, ale oni nie chcą zakłamywać rzeczywistości.

Poliamoria to nie tylko seks

W Polsce temat poliamorii jeszcze jest tematem tabu. Ci, którzy odrzucili monogamię zapewniają jednak, że taka forma związku nie skupia się na sferze intymnej. Mateusz podkreśla, że poliamoria to wielomiłość i sama nazwa odnosi się do sfery emocjonalnej, a nie seksualnej. Nie ma oficjalnych badań na temat tego, ile osób żyje w związkach poliamorycznych w Polsce. W sieci funkcjonują natomiast grupy zrzeszające po kilkaset osób z rożnych miast, które wymieniają się swoimi doświadczeniami. W dużych miastach organizowane są też spotkania, na które mogą przychodzić również osoby żyjące w związkach monogamicznych.

Wiele osób kojarzy natomiast poliamorię z wyzwoleniem seksualnym. Często ludzie deklarujący, że są poliamorystami nie sypiają z pierwszą lepszą osobą. Między nimi najpierw musi pojawić się nić porozumienia, chemia.

- Poliamoria to nie jest poligamia. Istnieją również związki poliamoryczne, które są związkami białymi, opartymi tylko na emocjach. Nie ma jednego szablonu związku poliamorycznego. Ale czy wyzwolenie seksualne nie jest czymś złym? To narzucenie kulturowe. Poliamoria kojarzy się z rozpustą, zezwierzęceniem. Ale gwarantuję, że w większości tych związków są emocje – dodaje Mateusz.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.

Podziel się opinią