Trwa ładowanie...
fragment
11-04-2016 23:51

Lincoln Rhyme i Amelia Sachs 6. Dwunasta karta

Lincoln Rhyme i Amelia Sachs 6. Dwunasta kartaŹródło: Inne
d2e3b0l
d2e3b0l

Sellitto pomachał plikiem dokumentów, które trzymał w ręku.
– Podtrzymali wyrok.
– Ach – rzekł Rhyme. – Chodzi o sprawę z butami?
– Aha.
Rhyme był oczywiście zadowolony, chociaż wcale się nie zdziwił. Dlaczego miałby się dziwić? Przecież sam dostarczył większość dowodów przeciw mordercy; nic nie mogło podważyć wyroku skazującego. Sprawa była ciekawa: dwaj bałkańscy dyplomaci zostali zamordowani na Wyspie Roosevelta – osiedlu mieszkaniowym zbudowanym na zagadkowym skrawku lądu pośrodku East River – i skradziono im prawe buty. Jak często zdarzało się w przypadku trudnych spraw, departament zwrócił się o pomoc w śledztwie do Rhyme’a jako konsultanta do spraw kryminalnych.
Miejsce zbrodni zabezpieczyła Amelia Sachs, a zebrane dowody dokładnie przeanalizowano. Ślady nie prowadziły jednak w żadnym konkretnym kierunku i policja doszła do wniosku, że motywem przestępstwa musiały być europejskie sprawy polityczne. Sprawa pozostała otwarta, lecz na jakiś czas przyschła, dopóki do departamentu nie trafiła notatka FBI na temat aktówki porzuconej na lotnisku JFK. W teczce znajdowały się artykuły o GPS, dwadzieścia kilka układów elektronicznych i męski prawy but. W wydrążonym obcasie był mikroprocesor. Rhyme zastanawiał się, czy to jeden z butów z Wyspy Roosevelta i, jak się można było spodziewać, miał rację. Inne tropy także łączyły aktówkę z miejscem zbrodni na wyspie.
Afera szpiegowska… echa Roberta Ludluma. Natychmiast zaczęły krążyć przeróżne teorie, FBI i Departament Stanu pełną parą przystąpiły do pracy. Pojawił się nawet człowiek z Langley i była to pierwsza sprawa Rhyme’a, którą zainteresowała się CIA.
Kryminalistyk do dziś się śmiał na myśl o rozczarowaniu uwielbiających globalne spiski federalnych, kiedy tydzień po znalezieniu buta detektyw Amelia Sachs na czele brygady specjalnej zdjęła biznesmena z Paramus w stanie New Jersey, gburowatego jegomościa, który politykę zagraniczną znał najwyżej z programów „USA Today”. Przeprowadziwszy analizę stopnia wilgotności i składu chemicznego kompozytu, z którego zrobiony był obcas, Rhyme udowodnił, że otwór zrobiono wiele tygodni po morderstwie na wyspie. Odkrył także, że mikroprocesor został kupiony w PC Warehouse, a informacje na temat GPS nie tylko nie były tajne, ale ściągnięto je ze stron internetowych nie aktualizowanych od około dwóch lat.

Rhyme doszedł do wniosku, że miejsce zbrodni zostało upozorowane. Kamienny pył w teczce doprowadził go do firmy w Jersey produkującej kuchenne i łazienkowe blaty. Wystarczył rzut oka na bilingi telefonu właściciela i listę transakcji przeprowadzonych kartą kredytową, by odkryć, że jego żona sypiała z jednym z zamordowanych dyplomatów. Jej mąż dowiedział się o romansie i razem z udającym Tony’ego Soprano mężczyzną, który pracował przy cięciu płyt na blaty, zabił jej kochanka i jego nieszczęsnego wspólnika na Wyspie Roosevelta, a potem spreparował dowody, aby zasugerować polityczny motyw zbrodni.
– Owszem, mamy do czynienia ze skandalem, ale nie dyplomatycznym – ekspresyjnie kończył zeznanie w sądzie Rhyme. – Owszem, mamy do czynienia z tajną akcją, ale nie szpiegowską.
– Sprzeciw – powiedział znużony adwokat.
– Podtrzymuję. – Sędzia nie potrafił jednak powstrzymać się od śmiechu.
Przysięgli uznali biznesmena za winnego po czterdziestu dwóch minutach narady. Adwokaci naturalnie złożyli apelację – jak zawsze – lecz, jak właśnie usłyszeli od Sellitta, sąd apelacyjny podtrzymał wyrok skazujący.
– Co ty na to, żebyśmy uczcili to zwycięstwo przejażdżką do szpitala? – zaproponował Thom. – Jesteś gotowy? – Nie poganiaj – odburknął Rhyme.
W tym momencie zadźwięczał pager Sellitta. Detektyw zerknął na ekran, zmarszczył brwi, a następnie zdjął z paska telefon i zadzwonił.
– Sellitto. Co jest?… – Krępy policjant wolno kiwał głową, w roztargnieniu masując pokaźny brzuch. Ostatnio próbował diety Atkinsa. Pochłanianie steków i jajek najwyraźniej nie przyniosło spodziewanych efektów. – Nic się jej nie stało?… A sprawca?… Tak… Niedobrze. Zaczekaj. – Spojrzał na pozostałych. – Jest zgłoszenie dziesięć dwadzieścia cztery. Afroamerykańskie muzeum na Pięćdziesiątej Piątej. Ofiarą jest młoda dziewczyna. Nastolatka. Próba gwałtu.

d2e3b0l
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2e3b0l