28. lutego do księgarń trafiła książka ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego Księżą wobec bezpieki .
Praca ta to efekt prowadzonych przez autora w archiwach IPN badań dotyczących inwigilacji krakowskiego Kościoła przez UB i SB. Jej celem jest opisanie i zrozumienie postaw duchowieństwa katolickiego wobec działań komunistycznej bezpieki.
WP: Książka Księdza wobec bezpieki wywołała wstrząs w Kościele. Okazuje się, że lustracja jest niezwykle trudnym i bolesnym procesem. Czy jest możliwe, by ten proces był mniej bolesny i mniej trudny?
* Ks. Tadeusza Isakowicz-Zaleski*: Muszę zaznaczyć, że moja książka nie jest o agentach w sutannach, tylko o prześladowaniu Kościoła. Rzeczywiście dwa rozdziały książki są poświęcone tajnym współpracownikom. Trzeba zachować proporcje – to dotyczy 10% księży. Wstrząs wywołało nie, że to 10% - według mnie to tylko 10%! – ale to sprawy ukrywane od 17 lat. To jest powodem wstrząsu. Z moich relacji z czytelnikami wynika, że oni po prostu nie mogą zrozumieć, dlaczego nie chciał przez 17 lat tych spraw rozwiązać.
Czy byłoby możliwe łatwiej? Ja to zrobiłem najłagodniej, jak to można było zrobić. Ale to jest jak z operacją – jeśli choroba była nieleczona przez bardzo długi czas, żeby pacjent był wyleczony nieraz trzeba stosować środki, które nie są przyjemne. Starałem się zachować wszystkie zasady związane z memoriałem biskupów polskich z 26. sierpnia 2006 roku. Mówiąc językiem obrazowym, starałem się tę sprawę opisać w białych rękawiczkach.
WP: Czy wydanie książki jest dla księdza zamknięciem pewnego etapu, czy dalej ksiądz będzie prowadził swoje badania?
* Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*: Ja jestem postawiony w bardzo trudnej sytuacji. Ataków personalnych się spodziewałem od samego początku, najbardziej zaskoczyła mnie Katolicka Agencja Informacyjna, dlatego że w sposób niesłychanie nierzetelny i tendencyjny atakuje tę książkę. Ja pana Marcina Przeciszewskiego, szefa tej agencji, znam od 30 lat i mogę powiedzieć, że byliśmy przez dłuższy czas przyjaciółmi. On mnie zna bardzo dobrze, i tym bardziej się dziwię, że ulega takim naciskom, żeby KAI była agencją, co do której rodzą się podejrzenia. To jest stara zasada: uderz w stół, odezwą się nożyce. Wypowiedź i wywiad, jakiego udzielił arcybiskup Życiński jest znakiem, że ten proces będzie bardzo trudny. Arcybiskup jest zdeklarowanym przeciwnikiem weryfikacji tych akt, używa nieładnych metod, aby zwalczać osoby myślące inaczej niż on. To pokazuje, jak będzie ciężko. A ciężko będzie również dlatego, że nazwiska TW były znane od dłuższego czasu, tylko nikt do tej pory nie chciał się
tym zająć.
WP: Skąd czerpał ksiądz siłę pracując nad książką?
* Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*: Przede wszystkim gdy zaczynałem tę pracę, nie zdawałem sobie sprawy, że to będzie tak wyglądało. Myślałem, że to będzie trudna sprawa, ale że pozostanie wewnętrzną sprawą krakowską, a później – że będzie bolesna, ale się jakoś rozwiąże. Natrafiłem na pole minowe, łatwo na nim stracić rękę albo nogę. Robię to, bo jest to wyraz mojej wierności przyjaciołom z czasów Solidarności, którym dedykowałem książkę. A druga rzecz – ogromna ilość osób w ciągu tego półtora roku pomagała mi, wspierała mnie, więc widziałem, że zaufanie ludzkie jest ogromne. Umocniony ich życzliwością, pomocą chciałem to ukończyć. Zdaję sobie sprawę, że najgorsze przede mną, ponieważ są pewne wątki, jak np. TW „Henryk”, które mogą wywołać skandal międzynarodowy. No ale teren trzeba oczyścić. Nie ma innego wyjścia.
Rozmawiała Marta Buszko.