Trwa ładowanie...
Materiał Partnera
ksiązki
Materiały Prasowe
14-10-2022 14:43

Kontynuacja losów bohaterów powieści - Dziewczyna z gór. Tropy i Dziewczyna z gór. Śniegi.

"DZIEWCZYNA Z GÓR. Ogień" Małgorzata Warda premiera 11 października 2022 r.

Materiał prasowy Prószyński Media
 Źródło: materiały partnera
d104h5e
d104h5e

Jakub w ciężkim stanie zostaje aresztowany w zimowych ukraińskich Bieszczadach i szybko okazuje się, że w areszcie będzie musiał walczyć o przetrwanie. Na Nadii silne piętno odciskają góry i relacje z ich mieszkańcami. Żadne z nich nie ma pojęcia, że za chwilę ich życie bezpowrotnie się zmieni. W lasach na pograniczu Ukrainy i Polski żyje bowiem Polla, która od lat nie zetknęła się z cywilizacją i dla której taniec z ogniem jest ucieczką od traumatycznych wspomnień. Nieuchronnie zbliża się moment, kiedy drogi Jakuba i Nadii przetną się z jej losem.

Porywająca, trzymająca w napięciu historia przenosząca nie tylko na odległe górskie szlaki, lecz także w głąb duszy każdego z bohaterów. 

 materiały partnera
Źródło: materiały partnera

Seria, która ma bardzo wysokie oceny czytelników serwisu Lubimy czytać.

d104h5e

"niesamowita"

"świetnie napisana"

"pełna emocji"

Małgorzata Warda – pisarka z Gdyni. Dwukrotnie nominowana do nagrody głównej Festiwalu Literatury Kobiecej; w 2013 r. otrzymała nagrodę za powieść o wykluczeniu, a trzy lata później odebrała grand prix tego festiwalu. Laureatka nagrody IBBY 2015 dla najlepszej książki młodzieżowej za powieść 5 sekund do Io. Jest także autorką tekstów piosenek. Z wykształcenia rzeźbiarka.

d104h5e

Fragment powieści

"Ukryj się" – byłam mała, kiedy pierwszy raz Zirka zaprowadziła mnie do szopy. Miałam wtedy nie więcej wzrostu niż Jakiw, więc leżąc, mogłam rozprostować nogi – potem to już się nie udawało. "Któreś z nas rano tutaj przyjdzie".

Nie pamiętam, jak to było na początku, jak się tutaj znalazłam. Kyryło opowiadał, że zabrał mnie z drogi.

"Nie mogłem patrzeć na to, co z nią robili, więc wykorzystałem moment nieuwagi i zabrałem ją do samochodu. Teraz jest tutaj". Tak powiedział Zirce.

d104h5e

Zirka wtedy była piękna. Siedziała na krześle w przyczepie i zachwyciła mnie jej twarz o wysokich kościach policzkowych i pełnych wargach umazanych sokiem ze śliwki, więc wyglądały jak umalowane. Malowała oczy czarną kredką i nosiła tak wiele bransoletek, że pobrzękiwały z każdym jej ruchem. Czarne fale włosów spadały nisko na ramiona. Pamiętam, jak na mnie spojrzała.

– Skąd ją wziąłeś? – zapytała szorstko.

– Już ci mówiłem. – Kyryło sięgnął po duży, myśliwski nóż i obrócił go w dłoni.

d104h5e

– Z drogi, tak?

– Aha.

– Kim ona, do diabła, jest, Kyryło?

Miałam na sobie zniszczony, rozciągnięty sweter i spodnie, które w podróży zrobiły się za krótkie. Jeszcze na Kaukazie obcięto mi włosy. Na Ukrainie moje tenisówki się podarły i już nie nadawały się do niczego, dawno zgubiłam też sznurowadło w jednym bucie.

– Idź do niej, kruszynko – powiedział Kyryło, gdy Zirka wyszła, więc spojrzałam na niego pytająco, ale delikatnie pchnął mnie w stronę drzwi.

d104h5e

Na zewnątrz przyjrzałam się przyczepie kempingowej, w której mieszkali, i przeszło mi przez myśl, że musiała stać w lesie bardzo długo, skoro w kołach wyrosły kwiatki, a opony dawno już nie miały w sobie powietrza.

Pamiętam, że rozejrzałam się wokół. Znajdowaliśmy się gdzieś w środku lasu. Nie było ludzi, nie było ulic, nie widziałam nawet dróg podobnych do tych, którymi tutaj szłam – dróg, które tylko z nazwy przypominały drogi, bo tak naprawdę były koleinami, jak w mojej rodzinnej wsi, albo prowadziły po kamieniach wzdłuż strumieni, przez doliny, przez pasma gór.

Szopa, do której Zirka mnie zabrała, była małym domkiem na tyłach przyczepy. Kiedy tam weszłam, przygotowała mi posłanie. Klęcząc, rozpinała śpiwór, a na twarzy miała wyraz koncentracji, jakby kierowała się w skupieniu jakąś wewnętrzną zasadą.

d104h5e

Uklękłam koło niej.

Bałam się do niej odezwać, więc tylko patrzyłam. W którymś momencie złapała mnie za włosy i wykręciła mi głowę tak, byśmy spojrzały sobie w oczy.

– Kim ty jesteś? – wychrypiała.

Patrzyłam na nią zmrużonymi oczami, tak bardzo zmrużonymi, że aż twarz Zirki ukryła się w cieniu szabli moich rzęs.

– Gadaj, do diabła! Wczoraj Kyryło prowadził za kogoś innego samochód. Tam cię zobaczył? Tam, gdzie pracował? Jak duże problemy na nas ściągniesz?

Zirka opowiedziała mi legendę o starej kobiecie, która zbierała kości wilków i zanosiła do swojego domu. Tam zaczynała nad nimi śpiewać, a wtedy oblekały się w tłuszcz, skórę i sierść. Kiedy tak śpiewała na całe gardło, wilki ożywały.

Wydaje mi się, że byłam właśnie takimi kośćmi, kiedy Kyryło sprowadził mnie do swojego domu. Nie miałam już wtedy wspomnień z rodzinnej wsi, zamknęłam je w niepamięci, by przestały uwierać, i uwierzyłam, że tak będzie lepiej, że dzięki temu łatwiej sobie poradzę. Już wtedy nie miałam przecież dokąd wrócić.

Swoimi słowami i pieśniami Zirka powoli mnie odbudowywała. Zajęło jej to wiele miesięcy, może nawet lat. Poskładała moje kości, oblekła je w ciało, tchnęła we mnie życie. Czas, gdy mieszkałam z nią, wydaje się pełen światła. Czasami tylko pojawiało się w ukłucie – takie samo jak wtedy, gdy po latach wsiadłam do samochodu Kyryła i poczułam zapach skóry, którą obito siedzenia, słodką woń nagrzanego plastiku i ściskający gardło gęsty zapach powietrza uwięzionego latami w samochodzie. Wtedy coś mnie ukłuło.

Zirka nauczyła mnie, że kiedy słońce dociera do najwyższej z gór, tej, na którą wspinają się ludzie, by poczuć, że zrobili coś wielkiego, nie wolno mi wychodzić z szopy. Niebezpieczeństwo mogło nadejść w najcieplejszych godzinach dnia.

Jakiw, gdy z nami zamieszkał, nie wytrzymywał napięcia, był za mały. Gdy nadchodził czas i musieliśmy się chować, zatykałam mu dłonią usta.

– Usłyszą nas – szeptałam do jego ucha.

Wymyślił zabawę w czytanie słów z ruchu warg.

– Nie mogę oddychać pod twoimi rękami – mówiły usta Jakiwa.

– Nie mogę oddychać, kiedy nie wiem, co zrobisz – odpowiadały moje usta.

– Co jest za tamtą górą, nad którą wisi słońce? Czy tam się chowa księżyc, Polla?

Kiedyś pomogłam mu się wspiąć po drabinie do okna w dachu szopy – tego, przez które było widać góry.

Szyba miała tylko połowę mniej lat niż ja, bo byłam przy tym, jak Kyryło ją wstawiał, młotkiem przybijał gwoździe, a potem zrobił okiennice i w szopie zapadła ciemność.

Paluszki Jakiwa, zawsze brudne, zostawiły mnóstwo plam na szybie.

– Gdzie są wszyscy ludzie, Polla?

– Nie wiedzą o nas. Jesteśmy w ukryciu, pamiętasz?

Potem zepsuł się samochód i nasz opiekun musiał go oddać do naprawy. Wóz stał w warsztacie kilka dni, a kiedy wrócił, Kyryło się wkurzył, że ludzie grzebali w schowku i może widzieli, co tam trzymał. Darł się jak opętany, tak mocno uderzał pięścią w dach auta, że aż zostało wgniecenie.

Materiał prasowy Prószyński Media
d104h5e
d104h5e