Trwa ładowanie...

Jonka, Jonek i Kleks. Szalony wynalazca i inne opowieści - Najważniejsza jest wyobraźnia [RECENZJA]

Nie da się ukryć, że „Szalony wynalazca i inne opowieści” to pozycja, która w pierwszej kolejności zainteresuje obecnych czterdziestolatków, którzy przed laty zaczytywali się przygodami Jonki, Jonka i Kleksa drukowanymi w odcinkach na łamach „Świata Młodych”.

Jonka, Jonek i Kleks. Szalony wynalazca i inne opowieści - Najważniejsza jest wyobraźnia [RECENZJA]Źródło: Materiały prasowe
d3bpb9k
d3bpb9k

To oni bowiem w pełni zrozumieją sens tych scenek, które odwołują się do realiów PRL-u, jak choćby pędzenie bimbru czy stanie w kolejkach po wszelakie towary, które teraz zalegają na sklepowych półkach. Z drugiej strony fabuły komiksów Szarloty Pawel są na tyle pomysłowe i zabawne, że powinny również przyciągnąć uwagę młodych czytelników.

Niewątpliwie najciekawsze w tym albumie są dwie dłuższe historyjki: „Szalony wynalazca” oraz „Szukajmy ciotki Ploop!” (notabene wydane już przez Egmont w 2002 r. w tomiku „Przygody Kleksa”). Poza tym znajdziemy tutaj trzy krótsze opowieści, które powstały w takich „celach użytkowych”, jak promowanie zuchowych sprawności, oszczędzania w Szkolnej Kasie Oszczędności czy bezpiecznego zachowania dzieci. Okazuje się, że również w przypadku tych historyjek możemy liczyć na całkiem przyjemną lekturę.

Trzeba przyznać, że pomysłów Kleksa zaprezentowanych w tytułowej opowieści zdecydowanie lepiej nie naśladować, ale za to obserwowanie tych poczynań niebieskiego bohatera dostarczy nam wielu okazji do śmiechu. I tak jesteśmy świadkami między innymi skonstruowania przez Kleksa osobistego piorunochronu (jest on całkiem skuteczny, ale uciążliwy dla sąsiadów)
, produkcji przez bohatera cukru w łazience (przerobił –bagatela – dwie tony buraków cukrowych!) czy przemiany w czarny charakter. Jest tutaj więc całkiem sporo zamieszania, a rozwój wypadków bywa dość zaskakujący, dlatego w trakcie lektury na nudę nie można narzekać. Trudno tylko zrozumieć, czemu – w porównaniu z wydaniem z 2002 r. – zmieniona została kolorystyka kadrów (jasnozielony zamiast żółtego)…

Z kolei w „Szukajmy ciotki Ploop!” możemy towarzyszyć trojgu bohaterów w fascynującej wyprawie do dżungli w Ameryce Południowej. Przy czym nie będą im potrzebne ani wizy, ani pieniądze, gdyż wystarczy im ich własna wyobraźnia. Najważniejsze jest zaś, że czekają tam na nich naprawdę niesamowite przygody, a w trakcie poszukiwań krewniaczki Kleksa przeżyją też chwile grozy i nie zabraknie niecodziennych spotkań. Po prostu zadziwiające okaże się zaś wyjaśnienie tajemnicy plemienia Ken-dżou, które podobno gotuje uszy i robi trutu-tu-tu na słońcu. Oczywiście możemy też tu liczyć na sporą dawkę pierwszorzędnego humoru.

d3bpb9k

Natomiast trochę mniej wrażeń dostarczają „Zuchowe sprawności”. To raptem dwanaście plansz w zabawny sposób ukazujących umiejętności, jakimi może wykazać się zuch. Dla odmiany w „Przygodach Kuby i Kleksa” młodzi czytelnicy znajdą zaś ostrzeżenia przed różnymi niewłaściwymi zachowaniami. Tutaj na pierwszy plan wychodzi aspekt wychowawczy przedstawionych scenek, ale maluchom i tak mogą się one spodobać. Na tym tle całkiem ciekawie wypada „Tajemnica VIIB”, w której obserwujemy, jak Jonka, Jonek i Kleks wraz z kolegami z klasy przez cały rok szkolny systematycznie gromadzą fundusze na wspólny wyjazd w Sudety. Okazuje się, że dla młodych ludzi atrakcją może być nawet zbieranie grzybów i leśnych owoców czy praca przy wykopkach. A wystawione przez uczniów z VIIB przedstawienie według scenariusza Kleksa potrafi rozbawić największych ponuraków.

W efekcie trzeba uznać, że „Szalony wynalazca i inne opowieści” to całkiem udany tom, po który na pewno chętnie sięgną wszyscy wielbiciele twórczości Szarloty Pawel.

Ocena: 8/10

d3bpb9k
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3bpb9k