Trwa ładowanie...

Jedyny taki kierowca

Jedyny taki kierowcaŹródło: Inne
d1iewl0
d1iewl0

Józef Mucha, kierowca Karola Wojtyły, specjalnie dla Wirtualnej Polski.

Jak narodził się pomysł na tę książkę?

Józef Mucha: To było w ten sposób: rok temu, gdy byłem zaproszony na Jasną Górę, n zjazd kierowców, na Św. Krzysztofa, duszpasterz kierowców ks. Midura przysiadł się do mnie podczas obiadu. Dowiedział się, że byłem kierowcą kardynała Wojtyły i powiedział: „A może byśmy coś napisali?” Możemy. Dał mi wizytówkę, wziąłem ją, ale zapomniałem o tym. Jakiś czas później odezwał się, zaproponował, byśmy się spotkali. Ja już miałem wówczas spisane wspomnienia. Wzięto je ode mnie, skopiowano i oddano. Praca nad książką trwała prawie rok. Wtenczas rozwinęliśmy to, co ja napisałem. I zrobiła się z tego książka.

Czy pamięta pan pierwsze spotkanie z Karolem Wojtyłą?

Józef Mucha: Kardynała Wojtyłę znałem jeszcze jako profesora. Ale daty dokładnej nie powiem, bo nie pamiętam. Poznałem go jeszcze jako biskupa.

Jakie były pana obowiązki jako kierowcy kardynała?

Józef Mucha: Miałem dwa samochody. Samochody musiały chodzić i musiały być czyste. Chociaż kardynał Wojtyła nie zwracał na to uwagi, one zawsze były czyste.

Jakie to były samochody?

Józef Mucha: Pierwszy to był chevrolet. Ale to taki kolos, za bogaty! Była też warszawa, kupiono też wołgę. Później ktoś przyprowadził opla – mieliśmy go na dalsze podróże, a wołgą jeździliśmy po diecezji. Był też ford admirał, ale to już duży krążownik... Kardynał Wojtyła nie lubił go, raz tylko się nim przejechał i oddał go na budowę kościoła w Mistrzejowicach.

Jaki samochód kardynał Wojtyła lubił najbardziej?

Józef Mucha: Wołgę. Nieraz mówił: „Panie Józefie, jedziemy do Częstochowy, ale wołgą”. Ja mówiłem: „Proszę księdza kardynała, to taka krowa...”.

Jakim szefem był kardynał Wojtyła?

Józef Mucha: Wspaniałym! Nieocenionym! To był dla mnie ojciec nad ojcami!
Marnego słowa nie usłyszałem. Uwagi żadnej od niego nie usłyszałem. „Pan Józef wie co ma robić” – tylko tyle.
Nieraz prosiłem, by mówił do mnie po imieniu, ale nie chciał, zawsze ‘Panie Józefie’. Jak został papieżem to tak było mi smutno! Nie wiedziałem kogo miałem, dopóki go nie straciłem. Z drugiej strony się cieszyłem – to dla Kościoła, państwa, dla świata.
Jeździłem z nim i czułem, że wożę świętego. Czułem, że nic się nie stanie, że wszystko będzie dobrze. I tak było!

Wierzy więc pan, że beatyfikacja to tylko kwestia czasu?

Józef Mucha: Oczywiście! Ja się nie modlę za jego duszę. Ja się modlę do niego. Jeszcze bym chciał doczekać, aż zostanie świętym. Żebym jeszcze żył, gdy znajdzie się na ołtarzu.

Zdarzyły się jakieś niebezpieczne sytuacje na drodze?

Józef Mucha: Raz tylko. Była jesienna szaruga. Na trasie do Warszawy musiałem przygasić w samochodzie światła a gdy nagle włączyłem długie światła, okazało się, że tuż przed nami stał nieoświetlony walec drogowy!
Poza tym – wszystko było w porządku!

Czy były trasy, których pan nie lubił?

Józef Mucha: Przyznam się, że wszystko chętnie wykonywałem. I wieczorami nawet lubiłem jeździć. Czasem trzeba było kogoś w nocy odwieźć, np. kardynał Nagy, przyjaciel kardynała Wojtyły, jego prawa ręka, filozof. Nieraz kardynał prosił: „Panie Józefie, pan odwiezie...” Ale nic to!

Czy Karol Wojtyła lubił szybką jazdę?

Józef Mucha: Nigdy nie wskazywał, jak mam jechać. Ale jak troszeczkę szybciej jechałem i patrzyłem w lusterko to widziałem, że się uśmiechał. Myślę, że było dobrze!
Nie przekraczałem nigdy dozwolonej prędkości. Raz tylko mnie zatrzymano za szybka jazdę, milicjant powiedział: „Kogo pan wiezie?! Niech pan uważa!” I tylko tyle! Mandatu nie dano!

Czuje się pan wyróżniony faktem, że miał pan okazję poznać osobiste życie przyszłego papieża?

Józef Mucha: Czuję się wyróżniony. Nigdy bym się nie spodziewał, że będę woził kardynała Sapiehę i kardynała Wojtyłę, który został papieżem. Ja pochodzę ze wsi, a w Polsce jestem jedynym kierowcą, który woził trzech kardynałów.

Czy z racji tego, że był pan kierowcą Karola Wojtyły, szybko znalazł się pan w centrum uwagi mediów?

Józef Mucha: Ja się nie mogę pozbierać! Co chwile ktoś chce wywiadu! Z Radia Zet raz całym wozem transmisyjnym przyjechali na podwórze! Ludzie się zbiegli, sensacja!
Przyjmuję wszystkich, każdemu trzeba coś powiedzieć.

Miał pan okazję poznać włoskich kierowców Jana Pawła II?

Józef Mucha: Co do włoskich kierowców: jak Jan Paweł II był w Krakowie, przyjechał swoim bezpiecznym kuloodpornym wozem. Był u nas na podwórzu. Ktoś robił zdjęcia (nie dostałem nigdy tych zdjęć, albo nie wyszły, albo ktoś nie dał). Włoski kierowca mówił wtedy, że Ojciec Święty bardzo często wspominał: „Giuseppe tak jechał”, „Giuseppe tak robił”... Bardzo często mnie wspominał i chwalił.
Miałem propozycję, by jechać do Rzymu. Ale miałem dom, rodzinę, szkoda byłoby to zostawić.

Rozmawiała Marta Buszko.

d1iewl0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1iewl0