Wydawnictwo "Iskry" ma przeprosić Adama Małysza oraz wpłacić 5 tys. zł na cel społeczny za opublikowanie książki, w której bez zgody narciarskiego mistrza świata znalazły się zdjęcia z jego życia prywatnego.
Tak orzekł we wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie, który jednak tylko częściowo uwzględnił pozew Małysza. Wydawnictwo nie musi np. przepraszać za podane w książce informacje z życia osobistego Małysza oraz niewybredne o nim dowcipy w niej zamieszczone.
W 2002 r. "Iskry" opublikowały książkę pt. "Adam Małysz. Batman z Wisły". Najlepszy polski skoczek poczuł się dotknięty wydrukowaniem w niej jego prywatnych zdjęć z żoną i dzieckiem, podaniem szczegółów z jego życia prywatnego oraz zamieszczeniem niewybrednych dowcipów na jego temat. Miał też pretensje, że wydawnictwo w celach marketingowych pominęło na okładce książki nazwiska autorów - tak by zasugerować, że napisał ją sam Małysz.
Mistrz świata uznał, że wszystko to narusza jego dobra osobiste i pozwał wydawnictwo, żądając przeprosin oraz wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny.
We wtorek sąd nakazał wydawnictwu przeprosiny Małysza w "Gazecie Wyborczej", ale tylko za opublikowanie bez jego zgody zdjęć z jego życia prywatnego oraz za zasugerowanie okładką, że książka jest autobiografią Małysza. Sąd ograniczył też do 5 tys. zł wysokość zadośćuczynienia.
"Pan Małysz nie ukrywa życia prywatnego przed mediami" - podkreśliła sędzia, której zdaniem książka nie ma "charakteru sensacyjno-plotkarskiego". Dodała, że mistrz świata "musi się godzić z blaskami i cieniami życia osoby publicznie znanej".
Uzasadniając oddalenie żądania przeprosin za podanie dowcipów o Małyszu, sędzia powiedziała, że "trudno przyjąć, by formuła dowcipu, która wymaga pewnego "przymrużenia oka" mogła naruszać czyjeś dobra osobiste". Zarazem sędzia dodała, że wydrukowane dowcipy "na pewno nie były w dobrym guście".
Kwotę zadośćuczynienia sąd zmniejszył, bo uwzględnił tylko część pozwu. Poza tym sędzia uzasadniała to tym, że książka nie przyniosła zysku.
Wyrok jest nieprawomocny. Można się od niego odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Na jego ogłoszenie nie stawili się żadni reprezentanci żadnej ze stron.