Trwa ładowanie...
recenzja
16-11-2015 12:44

Czerń i biel w odcieniach szarości

Czerń i biel w odcieniach szarościŹródło: Inne
d28rbk5
d28rbk5

Zabić drozda” to amerykański skarb narodowy. Powieść ta, opublikowana w 1960 roku przez trzydziestoparoletnią debiutantkę, w roku następnym zdobyła nagrodę Pulitzera, w kolejnym – została sfilmowana, a Gregory’ego Pecka uhonorowano zasłużonym Oscarem za rolę Atticusa Fincha. W 2003, w rankingu Amerykańskiego Instytutu Filmowego „100 filmowych bohaterów i złoczyńców stulecia”, Atticus Finch znalazł się na pierwszym miejscu. A Harper Lee, jak się wydawało, miała na zawsze pozostać autorką jednej, genialnej książki.

W roku 2015 z szuflady blisko dziewięćdziesięcioletniej pisarki wydobyto rękopis „Idź, postaw wartownika”. Milion egzemplarzy rozprzedano w mgnieniu oka, a milion czytelników, najprawdopodobniej, przeżył jedno z największych zaskoczeń w swojej czytelniczej biografii. Połowa wolałaby pewnie nigdy tego nie przeczytać…

Czy muszę przypominać, o czym jest „Zabić drozda”? Miasteczko Maycomb w Alabamie, w latach trzydziestych XX wieku, oglądamy oczami dziewięcioletniej Jean Louise „Skaut” Finch. Jej ojciec, Atticus, miejscowy adwokat, z pomocą czarnoskórej kucharki Calpurnii samotnie wychowuje dwójkę dzieci, Jima i o cztery lata młodszą Skaut. I mielibyśmy tu zaledwie rodzajowy portrecik małomiasteczkowej społeczności, trochę szkolnych i wakacyjnych przygód w stylu Bootha Tarkingtona, gdyby nie to, że świat wokół jest raczej z Faulknera: w jednym z domów żyje człowiek, którego bigoteryjny ojciec przed dwudziestu laty odciął od świata za drobne grzeszki młodości, w innym – zacna ciotunia opiekująca się dzieckiem przysłanym na wakacje upija się już od rana, podobnie zresztą, jak arystokratyczny ojciec gromadki czekoladowych dzieci… Na grzechy socjety można jednak przymknąć oko, co innego wybryki „białej hołoty” z obrzeży miasta, no, i oczywiście czarnych…

Ciotka Alexandra chętnie widziałaby dzieci Atticusa w rolach modelowego młodego panicza i małej damy. Trudne to zadanie, bo mali Finchowie chodzą do szkoły z „białymi śmieciami”, a Jean Louise, w nieodłącznych ogrodniczkach, potrafi bić się, aż miło. Atticusowi najwyraźniej niezbyt zależy na tym, by dzieci były grzeczne. Zależy mu na tym, by umiały odróżnić dobro od zła, prawdę od kłamstwa. Niemłody, wiecznie zatopiony w pracy albo lekturze mecenas Finch nie prawi dzieciom morałów, ale konflikty rozwiązuje z prawdziwą wirtuozerią i sobie właściwym poczuciem humoru. Wie, że do wychowawczego sukcesu wiedzie jedna droga. Własny przykład. A właśnie wyznaczono go, jako obrońcę z urzędu, do procesu Murzyna, którego biała dziewczyna oskarża o gwałt. Atticus zamierza tylko – i aż – doprowadzić do uczciwego procesu. I osobiście dopilnować, by oskarżony go doczekał.

d28rbk5

O tym wszystkim Harper Lee opowiadała w sposób, który pokoleniom nastolatków, zawieszonych między przygodami dzieciństwa i dylematami dorosłości, zapadał w pamięć na zawsze. Bóg jeden wie, ilu na „Zabić drozda” wychowało się młodych prawników, ilu działaczy praw człowieka, ile dziewcząt, z dumą noszących ogrodniczki…

Powieść „Idź, postaw wartownika” podobno powstała wcześniej, niż „Zabić drozda”. W medialnym szumie na temat nowej-starej powieści Harper Lee jest dużo „podobno”. Więcej też chyba pisze się o okolicznościach „zmartwychwstania w szufladzie” i etycznych wątpliwościach wokół niego, niż o samej książce.

W „Idź, postaw wartownika” dwudziestosześcioletnia Jean Louise przyjeżdża na kilka dni do Maycomb z Nowego Jorku. Nie wiemy, co tam robi (bo chyba nie chadza na śniadania do Tiffany’ego?), ale taką, jaką jest, wciąż wierzącą w ideały dziewczyną w wielkim mieście ukształtowały ją wartości rodzinnych stron, miłość Calpurnii, niezłomność i prawość ojca… Podczas tych kilku dni zostanie wystawiona na ciężką próbę. Czy aż tak się zmienili najbliżsi, gdy zmieniał się kraj, czy też, o zgrozo, zawsze mieli dwie twarze?

To mogła być bardzo ważna książka o tym, że dorosły, inaczej, niż dziecko, dostrzega między czernią i bielą całe spektrum szarości, dlatego też prawdziwie trudne i nieraz dojmująco bolesne stają się jego życiowe wybory. Mogła to być lektura obowiązkowa dla czytelników „Zabić drozda” (w dziesięć lat później), gdyby tylko… była lepiej napisana. Bo „Zabić drozda” stawia poprzeczkę wysoko. Ufam, że Harper Lee stać było na mądrą i świetnie napisaną książkę o tym „jak chcieliśmy naprawiać kawałek świata, i co, tak naprawdę, z tego wynikło”. „Idź, postaw wartownika” z rozsypującą się fabułą, kulawymi dialogami i szczeniackim, w gruncie rzeczy, buntem Jean Louise taką książką nie jest, i bardzo, naprawdę bardzo tego żałuję.

d28rbk5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d28rbk5