Sidonie-Gabrielle Colette była wybitną ekspertką w dziedzinie miłości – w życiu i w literaturze. Dlaczego polscy czytelnicy przez dziesięciolecia znali ją jedynie jako autorkę powieści dla starszych nastolatek i miłośniczkę prowansalskiej przyrody – nie wiadomo. Tłumaczono przecież rozmaitych Pitigrillich i całe stosy zakalcowatych, choć różowo lukrowanych romansów. No cóż, przed wojną koneserki ulotnych chwil życia czytywały pewnie Colette w oryginale, a później – zaczekać musiała na początek kolejnego stulecia. Kilka miesięcy temu ukazały się Czyste, nieczyste, teraz, niemal równolegle z premierą filmu Stephena Frearsa, Chéri.
Akcja powieści, napisanej w 1920, toczy się w roku 1912, ale to jeszcze po trosze wiek dziewiętnasty, schyłek belle époque. Schyłek panowania kobiet pięknych i niebezpiecznych, dla których rujnowali się arystokraci, a monarchowie wywoływali skandale. W dziewiętnastym stuleciu wielkie kurtyzany cieszyły się sławą porównywalną z dzisiejszymi gwiazdami popkultury, i były porównywalnie bogate. Utrwalone w rzeźbie ciało Cléo de Mérode, z żebrami trwale zgniecionymi gorsetem w kształt klepsydry o talii osy, było uważane za najdoskonalsze na świecie, za Wenus z Milo nowych czasów. A gdy la belle Otéro uznała, że kabiny samochodów są zbyt niskie i ciasne dla kapeluszy, projektantom samochodów nie pozostało nic innego, jak powiększyć kabiny. O zmniejszeniu kapeluszy nie mogło być przecież mowy…
Dla Léi i pani Péloux czas młodości już minął. Gdy ma się czterdzieści kilka lat – pora się wycofać i stać zamożną rentierką. Pani Péloux dała sobie spokój z dbaniem o figurę, wieczory spędza z emerytowanymi wampami przy ciasteczkach i kartach, a cały jej świat – to syn, zabójczo śliczny, zbuntowany, rozpieszczony nastolatek – Chéri. Léa buntuje się przeciw upływowi czasu, wciąż jest piękna dojrzałą urodą i zupełnie samotna. Prawie trzydzieści lat udawania miłości, snucia wyrafinowanych intryg, smakowania wykwintnych dań, przymierzania wytwornych kapeluszy – i pustka w sercu. Pewnego dnia Léa zaprasza dziewiętnastoletniego Chériego do swojego letniego domu. Nie rozstaną się przez sześć lat, kochanka i kochanek, matka i syn, mistrzyni i uczeń, aż do dnia, gdy zdradziecko opuszczona przez własne dziecko pani Péloux postanowi syna ożenić…
Proza Colette zostaje właśnie poddana próbie czasu, Chéri ma już dziewięćdziesiąt lat. W literaturze i w świecie wiele się zdarzyło – wojny i rewolucje, feminizm i gender studies. Czy zatem Chéri to tylko przykurzony bibelot dla znawców epoki, czy interesująca opowieść o subtelnościach miłosnej gry i tajemnicach ludzkich uczuć, wciąż dająca się czytać ot tak, dla przyjemności?