Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:17

O Stambule, czyli o sobie

O Stambule, czyli o sobieŹródło: Inne
df0jjzu
df0jjzu

Stambuł Orhana Pamuka nie przedstawia czytelnikowi Stambułu i Turcji znanej z przewodników turystycznych, zorganizowanych przez biura podróży wycieczek i programów telewizyjnych, ale, przefiltrowany przez wrażliwość i doświadczenie autora, formalnie dopracowany i obrobiony literacko jest dużo bardziej interesujący i zaskakujący od Turcji przedstawianej nam w rządowych reklamówkach. Zdaje się, że Pamuk – nawet, gdy opisuje Stambuł ginący i odchodzący w przeszłość, pełen ruin i walących się budynków, pełen kurzu i brudu, pełen pogorzelisk i zburzonych ścian, a opisy takie nie należą tutaj do rzadkości, jakby sprawiały autorowi masochistyczną, bolesną przyjemność – czyni dla promocji miasta więcej niż wszyscy „oficjalni propagandyści” razem wzięci. Stambuł. Wspomnienia i miasto to kolejna książka z gatunku „przewodników niepraktycznych”, subiektywnych, najczęściej autobiograficznych książek o ukochanych miastach, ojczyznach, miejscach zapamiętanych z dzieciństwa. Dodatkowo książkę Pamuka czytać można jako
książkę o dojrzewaniu artysty, o dochodzeniu do przeznaczonego mu powołania, odkrywaniu go w sobie.
Stambuł jest wsadzoną w gorset eseju powieścią o niepokojach młodzieńca Orhana, jest portretem artysty z czasów dzieciństwa (pierwsze rysunki małego chłopca, ucieczki w świat fantazji i marzeń) i młodości (porzucenie studiów i niechęć do mieszczańskiego, uporządkowanego życia, rozwijanie talentu malarskiego i w końcu brzemienna w skutki decyzja ostateczna: „Nie będę malować – powiedziałem. – Zostanę pisarzem”).

Stambuł jest więc wszystkim po trochu: zbiorem wspomnień, fabularyzowanym esejem, powieścią pozbawioną typowych postaci, akcji i dialogów, pełną za to opisów i publicystycznych wstawek, wielkim poematem, hymnem pochwalnym ku czci miasta, które kocha się i nienawidzi jednocześnie (przecież nie szczędzi Pamuk gorzkich słów krytyki pod adresem Stambułu!), streszczeniem i relacją z już istniejących opisów miasta, wspomnień innych (głównie zachodnich) podróżników, miejskich kronik, powieści, encyklopedii i znajdowanych w archiwach artykułów czy felietonów. Ten nadmiar, gęstość poupychanych tutaj treści, mieszczących się tutaj wspomnień i historii, opisów i cytatów, może wręcz przerażać i przytłoczyć czytelnika, który po raz pierwszy w życiu spotyka się ze Stambułem i Turcją.

Oczywiście, można z księgą Pamuka wędrować po czarno-białych ulicach miasta, szukać opisywanych przez niego miejsc i zjawisk, i z takiego podążania śladami noblisty czerpać sporo przyjemności. Jednak dla mnie jako osoby, która w najbliższym czasie nie wybiera się do Turcji, czytanie Stambułu jest przede wszystkim przyglądaniem się pisarzowi przy pracy, temu, w jaki sposób traktuje on swój temat. Tytułowy Stambuł jest jak worek bez dna i można by o nim pisać bez końca, można by nie robić już niczego innego (patrz rozdział o „Encyklopedii stambulskiej” i jej autorze) i spoglądając na księgę Pamuka w ten właśnie sposób wydaje się, że Stambuł jest rodzajem metafory, symbolu, pretekstu (czy może raczej: pre-tekstu?) do snucia kolejnej wielkiej, mieszczącej w sobie nieokreślone „wszystko”, opowieści.

Gdzieś na tych stronach kryją się pytania – ile zdołasz napisać na ten temat? co nowego powiesz i dopiszesz do tysięcy stron, jakie istnieją już na temat tego miasta? jak sobie z tym poradzisz? jak tym razem potraktujesz swoje literackie tworzywo? Pamuk ma świadomość tego, że pisząc o Stambule pisze przede wszystkim o sobie, a samo miasto majaczy nam gdzieś w tle. Jest to opowieść o mieście, a przecież czytamy tutaj także o bracie pisarza, rodzicach, służących, biednych i bogatych zamieszkujących miasto, szkole, Turcji, polityce (swoją drogą, zaskoczyło mnie jak bardzo stara się Pamuk unikać tego tematu), historii, krajach i mieszkańców Europy Zachodniej, religii, literaturze, fotografiach, rysunkach, syfilisie, liczeniu statków czy masturbacji (Pamuk opowiada o swoich – by odwołać się do określenia Matthewsa – „drobnych przyjemnościach”, którym z upodobaniem oddaje się od najmłodszych lat).

df0jjzu

Z powodu rozmiarów książki (dodajmy: bogato ilustrowanej; można Stambuł traktować także jako album fotograficzny i zbi rycin przedstawiających miasto) zdarzają się Pamukowi powtórzenia, lecz bardziej irytujące i natrętne są powtórzenia innego rodzaju, a mianowicie nieustanne podkreślanie smutku i melancholii wszystkiego dookoła. Czegokolwiek by nie opisywał i jakiejkolwiek kwestii by nie dotykał, wszystko jest tutaj dla autora Śniegu albo smutne albo melancholijne. Można odnieść wrażenie, że „smutek” i „melancholia” to słowa, które mały Orhan poznał wcześniej niż „mama” i „tata” – w każdym razie, dużo częściej posługuje się tymi pierwszymi i właściwie na każdej ze stron któreś z tych określeń odnajdziemy.

Mało wiarygodne wydają się również uwagi tyczące owego powszechnego i naturalnego dla wszystkich mieszkańców permanentnego wręcz smutku i melancholii. Czy zwykły mieszkaniec Stambułu rzeczywiście myśli na co dzień o upadku imperium, nędzy miasta, jego ruinach, rozpadających się zabytkach i odchodzącej w przeszłość świetności miejsca, w którym żyje? Czy nie dają mu spokoju takie myśli, gdy idzie rano po bułki, robi pranie, spotyka się z ukochaną czy pali papierosa? Można by wspomnieć o jeszcze kilku drobnych niedostatkach tej książki, ale nie chciałbym, by te uwagi przyćmiły to co najistotniejsze – Stambuł Pamuka to jeden z tych wielkich „miejskich przewodników”, które sprawiają, że nawet skrajni nacjonaliści zaczynają myśleć o dalekich podróżach i wizytach w obcych krajach.

df0jjzu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
df0jjzu