Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:05

Podróże po tu i teraz

Podróże po tu i terazŹródło: "__wlasne
d28rbk5
d28rbk5

Podróż jako antidotum na wszechogarniający lęk. Jako ucieczka przed zamykającym się wokół człowieka pierścieniem świata i przed... nim samym. Poza tym jako narkotyk, uzależnienie, bez którego żyć nie sposób. Tym wszystkim podróż jest dla Andrzeja Stasiuka – wiecznego wędrowca, który przemierza przestrzeń „gorszej Europy”, zamykając ją w słowie, obrazie, zdjęciu, we wspomnieniu. „Tak, to tylko ten lęk, te poszukiwania, ślady, historie, które mają przesłonić nieosiągalną linię widnokręgu”. W każdym z esejów Jadąc do Babadag inspiracją do wyruszenia w podróż jest lęk. On stanowi wewnętrzną konieczność, która młodemu autorowi kazała pakować plecak i przemierzać autostopem terra incognita między Puckiem, Radomiem a Sandomierzem. Teraz zaś kieruje go poza granice kraju – na Węgry, do Rumunii, Mołdawii, Albanii. Przestrzeń wyznaczana granicami, rozpoczęta i zakończona budką strażniczą, nosząca swoją indywidualną nazwę, nie stanowi dla Stasiuka wielkiej wartości. Cenna staje się wówczas, gdy traci swoje
imię, bowiem tylko w bezimiennej przestrzeni człowiek może odczuć swoje istnienie. Taka przestrzeń „łączy nas z najdawniejszym czasem, ze wszystkimi umarłymi, z prehistorią, gdy umysł dopiero oddzielał się od świata i jeszcze nie zdawał sobie sprawy ze swojego sieroctwa.” Dlatego też w esejach Stasiuka tak wiele nazw, które utraciły swoje znaczenie, a stały się chwilą, nastrojem, zapamiętanym obrazem.

„Przestrzeń to wieczna teraźniejszość” – pisze Stasiuk. Może nosić w sobie jakąś historię, może przypominać przeszłość, tę okrutną lub tę wspaniałą, ale przede wszystkim jest trwaniem, codziennością, aktualnym biegiem zdarzeń „tu i teraz”. Piran to czarna kawa i wieczne patrzenie, jak „biały prom płynie z Puli do Wenecji”, Iacobeni – gwar i hałas małych Cyganów, wyglądających jak zjawy pośród rozpadających się domostw. Z kolei poranek w Tokaju wydaje się być dalszym ciągiem snu, z powodu nadprzyrodzonej ciszy i bezludności. To szczególne trwanie przestrzeni w wiecznym „teraz” udało się uchwycić w 1921 roku André Kerteszowi na fotografii przedstawiającej niewidomego skrzypka, którego prowadzi mały, bosy chłopiec, jego syn. „Przestrzeń tego zdjęcia hipnotyzuje mnie i wszystkie moje podróże służą tylko temu, by w końcu odnaleźć ukryte przejście do jej wnętrza” – pisze Stasiuk. Jednak pragnienie podróżowania, oswajania i poznawania przestrzeni jest u autora Opowieści galicyjskich związane również z jego
skłonnością do rozpadu, peryferii, zaniku i zniszczenia. Łapczywie chłonie on tę zapomnianą przez wszystkich część świata, gdyż boi się, iż przyjeżdżając tam następnym razem, może już niczego nie zastać.

Jadąc do Babadag to obrazy z podróży po wschodniej i południowej Europie, eseje o magii przestrzeni, jej trwaniu i stopniowym rozpadzie. To książka, którą da się porównać do słodkiego mołdawskiego wina. Można ją sączyć, słowo po słowie, z uczuciem ciągłego niedosytu. Trzeba delektować się nią powoli, dokładnie, z długimi przerwami między jednym a drugim zanurzeniem. Jest to książka, która wymaga intensywnego bycia w „tu i teraz” opisywanej przestrzeni. Otwiera bowiem przed nami to ukryte przejście do jej wnętrza.

d28rbk5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d28rbk5