Trwa ładowanie...
25-02-2015 13:46

"To jest książka o przyjaźni"

"Pomyślałam, że jeśli trzy osoby zarejestrują się w bazie dawców, będzie to sukces. A już wiem o czterech" - wywiad z Magdaleną Witkiewicz, autorką powieści "Pierwsza na liście".

"To jest książka o przyjaźni"Źródło:
dcmnyqk
dcmnyqk

*"Pomyślałam, że jeśli trzy osoby zarejestrują się w bazie dawców, będzie to sukces. A już wiem o czterech" - wywiad z Magdaleną Witkiewicz, autorką powieści "Pierwsza na liście" . *

Wirtualna Polska: Czemu zdecydowała się Pani na poruszenie właśnie tematu transplantologii? To nietypowy wybór, jak na głównonurtową literaturę kobiecą.

Magdalena Witkiewicz:Dla mnie przede wszystkim jest to książka o przyjaźni. O miłości matki do córki. To, że ostatecznie jest właśnie taka, jaka jest, to zasługa przypadku. Po prostu w pewnym momencie wszystkie klocki układanki zaczęły do siebie pasować. Mój pobyt w szpitalu, zasłyszana piosenka, a potem spotkanie z niesamowitą Urszulą Jaworską - właścicielką fundacji zajmującej się dawcami szpiku. To ona jest matką chrzestną wątku o przeszczepie.

Czy zależy Pani na tym, żeby „Pierwsza na liście” stała się istotnym głosem w dyskusji dotyczącej przeszczepów?

Nie sądzę, że moja książka może stać się „istotnym głosem w dyskusji”. Kiedy książka ukazała się w księgarniach, pomyślałam, że jeżeli trzy osoby dzięki tej książce zarejestrują się w bazie dawców szpiku, będzie to moim ogromnym sukcesem. Już wiem o czterech! Myślę, że warto w literaturze popularnej poruszać ważne tematy. Często nie mamy ochoty czytać o przykrych rzeczach, myśląc, że to nas nie dotyczy. W książkach można te wątki „przemycić”.

dcmnyqk

W książce rozwiewa Pani wiele wątpliwości, które mogą blokować potencjalnych dawców szpiku. Czy „Pierwsza na liście” miała być przy okazji książką edukującą czytelniczki w zakresie zdrowia czy kwestii przeszczepu szpiku kostnego?

Tak, te wszystkie wiadomości są prawdziwe. Wiele osób myśli, że przeszczep szpiku wiąże się z niesamowitym bólem, grubą igłą wbijaną w kręgosłup, albo jeszcze innymi strasznymi czynnościami. Moja książka pokazuje jak jest naprawdę. Że wystarczy kilka godzin, trochę przygotowań i już… Ratujesz komuś życie.

Czy do napisania tej książki potrzebowała Pani pogłębionego researchu w kwestii przeszczepów?

Tak, czytałam o tym. Dużo też rozmawiałam z Ulą Jaworską i pracownikami jej fundacji. Żadne moje pytanie nie pozostało bez odpowiedzi. Nawiązałam też kontakt z dziewczyną po przeszczepie. Pisała o tym blog.

Czy miała Pani na podorędziu lekarzy – konsultantów?

Mam wielu przyjaciół lekarzy i mogłam się do nich zwrócić w każdej chwili. Jednak zależało mi na tym by pokazać sytuację od strony dawcy i biorcy. Nie męczyć czytelnika terminami medycznymi, czy pisami procedur. Oczywiście jest to w książce, ale tylko w ilości, którą uważałam za niezbędną.

Czy podczas pisania książki poruszającej tak śmiertelnie poważny temat, czuła Pani większą, niż dotąd, odpowiedzialność?

Odpowiedzialność? Niekoniecznie. Ale na pewno byłam zadowolona, myśląc o tym, że ta powieść może przynieść wiele dobrego. Śmiałam się, że wokół tej książki od początku krąży dobra energia.

dcmnyqk

Skąd decyzja o stworzeniu takiej antybohaterki, jaką jest Ina? Czy nie bała się Pani, że to postać tak antypatyczna, że czytelniczki ją odrzucą?

Ludzie są różni. Tacy antypatyczni też czytają książki. Ona dostała od życia wiele kopniaków i to, że jest taka, a nie inna spowodowało właśnie życie. Ina to postać wyraźna, z krwi i kości, czasem zadziorna.

Czy Pani sama lubi Inę?

Ja ją bardzo lubię! Ona ma charakter. Chciałabym mieć jej niektóre cechy, ale jestem za miękka.

Czy inspiracje przy kreowaniu wątków lub postaci czerpała Pani z prawdziwego życia, z naprawdę istniejących osób?

Tak, jeden z wątków jest wzorowany na prawdziwych wydarzeniach. Dotyczy on Róży, która pracuje w hospicjum. Bogna Kozłowska, szefowa Hospicjum im. Dutkiewicza w Gdańsku bardzo mnie wspierała podczas pisania tej książki.

dcmnyqk

Dużą rolę przykłada Pani do miejsca zamieszkania bohaterek. Czemu akurat Trójmiasto?

Urodziłam się w Gdańsku i tu mieszkam. Moi bohaterowie chodzą dobrze znanymi mi drogami, piją kawę w kawiarniach, w których czasem bywam. Mam ogromny sentyment do Gdańska.

W „podziękowaniach” dołączonych do „Pierwszej na liście” pisze Pani o pobycie w szpitalu i czekaniu na diagnozę. Może Pani uchylić rąbka tajemnicy? Czy to te doświadczenia popchnęły Panią do napisania najnowszej książki?

Tak, mówię otwarcie, że to właśnie te doświadczenia pchnęły mnie do napisania tej powieści. Leżałam w szpitalu, czekałam na diagnozę. To był trudny czas. Wiedziałam, jak mogła czuć się Patrycja… Na szczęście jest dobrze.

Czy wątek podróży jednej z bohaterek do hospicjum to opis bliski Pani prawdziwym przeżyciom?

Tak. To dokładnie moje przeżycia. Kiedy pierwszy raz przekroczyłam drzwi hospicjum, czułam się dokładnie tak samo, jak Grażyna, moja bohaterka. Strach, niepewność… Nie wiedziałam, że to jest miejsce, gdzie przede wszystkim czuje się dobro. I to dobro jest zaraźliwe. Powoduje, że gdy stamtąd wychodzisz, też chcesz być dobrym człowiekiem.

dcmnyqk

Czy po napisaniu „Pierwszej na liście” otrzymała Pani sygnały od czytelniczek bezpośrednio lub niebezpośrednio dotkniętych białaczką?

Mam wśród czytelniczek osoby po przeszczepach. Im się udało. Ostatnio dostałam zdjęcie czytelniczki z książką, która czytała ją podczas wizyty kontrolnej w szpitalu. Kilka lat temu jej brat podarował jej życie...

Na początkach rozdziałów cytuje Pani mnóstwo tekstów piosenek – pojawia się tu Monika Brodka, Anita Lipnicka, Stanisław Soyka, zespół Raz Dwa Trzy. Czy prywatnie słucha Pani tych wykonawców?

Anitę Lipnicką słucham i bardzo lubię, Raz Dwa Trzy również. Tutaj bardziej chodziło mi o tekst, słowa piosenki, które oddadzą treść poszczególnych rozdziałów. Przypomniałam sobie znane mi piosenki, które gdzieś tam krążyły z tyłu głowy.

dcmnyqk

Czy chciałaby Pani, żeby czytelniczki na własną rękę ułożyły „soundtrack” do Pani książki?

Jasne! Ja bardzo lubię, gdy czytelniczki są zainspirowane lekturą. Mój soundtrack już jest. Bardzo byłabym ciekawa, jakie piosenki obrazowałyby „Pierwszą na liście” według nich.

W „Pierwszej na liście” dużo jest listów i maili. Czy wciąż pisze Pani klasyczne, nieelektroniczne listy?

Oj, już coraz rzadziej. Jeszcze niedawno pisałam. Teraz czasem wysyłam kartki na święta. Zawsze wysyłam pocztówki z wakacji. No, ale to nie listy. W czasach poczty elektronicznej, dużo łatwiej i szybciej jest wysłać e-mail. Ale takie listy piszę. Bardzo to lubię, tylko ostatnio coraz mniej na to jest czasu…

dcmnyqk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dcmnyqk