Trwa ładowanie...
04-04-2015 16:27

Sentyment za latami 90. Wywiad z Dominiką Słowik

"Wszyscy jesteśmy ukształtowani przez lata 90." - mówi w rozmowie z Ewą Jankowską Dominika Słowik. Jej debiutancka powieść - "Atlas: Doppelganger" - opowiada historię dwóch dziewczynek, które dorastają na szarym, polskim blokowisku. Ich dzieciństwo przypada na erę transformacji - rzeczywistość przesiąknięta jest wciąż przaśnym PRL-em, ale jednocześnie czuć już „nowe” - to, co niesie ze sobą nadchodzący szturmem z Zachodu kapitalizm przybierający postać kolorowych metek, gum do żucia czy ortalionowych kurtek.

Sentyment za latami 90. Wywiad z Dominiką SłowikŹródło: fot. Wojciech Karliński
d2p9wm5
d2p9wm5

"Wszyscy jesteśmy ukształtowani przez lata 90." - mówi w rozmowie z Ewą Jankowską Dominika Słowik . Jej debiutancka powieść - "Atlas: Doppelganger" - opowiada historię dwóch dziewczynek, które dorastają na szarym, polskim blokowisku. Ich dzieciństwo przypada na erę transformacji - rzeczywistość przesiąknięta jest wciąż przaśnym PRL-em, ale jednocześnie czuć już „nowe” - to, co niesie ze sobą nadchodzący szturmem z Zachodu kapitalizm przybierający postać kolorowych metek, gum do żucia czy ortalionowych kurtek.

Ewa Jankowska: Podobno książkę napisałaś zamiast magisterki?

Dominika Słowik: Pod koniec piątego roku wróciłam z zagranicznego stażu i wiedziałam, że nie zdążę napisać pracy. Musiałam zainwestować w dodatkowy rok studiów. Od jakiegoś czasu nosiłam w sobie potrzebę zapisania prozy i zdawałam sobie sprawę, że to najlepszy moment, bo później będę musiała się w końcu zająć jakimiś poważnymi rzeczami.

No właśnie, przecież pisanie książek to takie niepoważne zajęcie.

(śmiech) Dokładnie, ale wydałam pierwszą książkę, więc teraz mam już pretekst, żeby dalej pisać.

Masz już zlecenie na kolejną?

Piszę kolejną książkę, tak. Ale na razie zależy mi na tym, żeby mieć komfort pisania, nie chcę się uzależniać od deadline'u. Wolę nie wywierać jeszcze na sobie takiej presji.

d2p9wm5

Będziesz teraz pisać o XXI wieku i hipsterach?

Nie, przecież hipsterzy nie istnieją – jeśli nazwiesz kogoś hipsterem, to od razu zaprzeczy.

No tak, ale teraz jest moda na lata 90., więc pewnie za parę lat będzie sentyment związany z hipsterami.

Jest moda na lata 90.? Mówisz, że się nieświadomie wstrzeliłam?

Nieświadomie?

Myślę, że „moda” wynika z tego, że te lata stały się już wystarczająco odległe. Łatwiej wspominać coś, co nabrało już otoczki nostalgii.

Poczułaś, że już czas wrócić do tych lat?

Tak... Ale to nie jest powieść tylko o latach 90. Lata 90. są przede wszystkim wstępem do historii znacznie szerszych, motywów i wątków dużo bardziej różnorodnych. Bardzo ważny jest motyw podróży. Ale podróż ma dla mnie charakter nie tylko geograficzny, mam nadzieję, że ludzie dostrzegą w tej powieściowej podróży mnóstwo innych pędów, którymi próbujemy sobie zracjonalizować otaczającą nas rzeczywistość. Poza tym, to bardzo pojemne pojęcie, można w nim upchać wiele niepokojów codzienności.

d2p9wm5

Mimo że powstała powieść, a nie praca naukowa, to wstęp jest bardzo naukowy.

Ten wstęp powstał mniej więcej w połowie pisania książki. Trochę bawi mnie to, że kilku recenzentów powołuje się w swoich tekstach na nieistniejących autorów, których wymieniam na początku. Są to osoby przeze mnie wymyślone. Warto sprawdzić, co oznacza Pardal i Pleszarka.

Ja też nie sprawdziłam. Co one znaczą?

Pardal to po portugalsku wróbel, a pleszarka to rodzaj ptaka.

Skąd takie nawiązania?

Bo ja jestem Słowik, więc to są takie moje metaliterackie doppelgangery.

d2p9wm5

W końcu ten język naukowy się całkiem załamuje. I trafiamy na blokowisko, gdzie dzieją się różne rzeczy, trochę prawdziwe, trochę magiczne. No i stąd porównania do Marqueza.

Tak, już zamówiłam sobie cygara i zapuszczam wąsy, żeby więcej ludzi nie rozczarowywać, że tym Marquezem nie jestem.

Jakoś trzeba sprzedać książkę.

Nasz rynek funkcjonuje na zasadzie porównań. Mimo że każdy recenzent zarzeka się, że to okropne, że tak nie może być, to w końcu sam zaczyna autora do kogoś porównywać.

Nie leży ci, że wydawnictwo w ten sposób promuje twoją książkę?

Dla mnie promocja to działania całkiem abstrakcyjne. Oczywiste jest, że ja nie potrafiłabym zamknąć całej mojej książki w kilku reklamowych zdaniach. Nie znam się na tym i ufam osobom, które się tym zajmują. Wierzę, że chcą dla książki dobrze.

d2p9wm5

(img|558130|center)

Książka już jest na rynku. Wiesz jak się sprzedaje?

Często mijam na mojej codziennej trasie pewną księgarnię i zerkam przez szybę wystawową, czy kupka z moją książką się zmniejsza czy nie (śmiech). Nie mam jeszcze konkretnych danych.

Wyobrażasz sobie, że mogłabyś zarabiać na pisaniu książek?

Część literatów utrzymuje się z pracy w jakiś sposób związanej z literaturą i pisaniem albo ze stypendiów czy nagród. Na palcach jednej ręki można policzyć jednak osoby, które utrzymują się wyłącznie z pisania książek. Trzeba być naprawdę wybitnym, bardzo zdolnym, no i mieć szczęście. Ale ci najwięksi i najpopularniejsi tak właśnie zarabiają.

d2p9wm5

Na razie nie znalazłam negatywnej recenzji twojej książki, więc może jest szansa.

Pojawiło się kilka.

Do czego się czytelnicy przyczepiali?

Że znowu o blokach, że za długa. Ale to fajny feedback. Bo to, co się dzisiaj sprzedaje to nie jest ta literatura, którą często ludzie zawodowo związani z pisaniem najbardziej kochają i wychwalają – ambitna, klasyczna, ale właśnie ta popularna. Niedawno odkryłam że zupełnie nie jestem z nią na bieżąco, ale wiem, że nie powinno się jej ignorować. W ogóle uważam, że najlepsza literatura to taka, która jest zarówno ambitna, jak i porywająca. Moim zdaniem tylko naprawdę wielcy i zasłużeni mogą sobie dzisiaj pozwalać na nużenie czytelnika i wykorzystywanie tego jako świadomego zabiegu literackiego. A w przypadku początkującego pisarza byłoby to po prostu nadużywanie zaufania czytelnika, który poświęca ci swój czas. Historia, która jest ważna i coś przekazuje, powinna być jednocześnie ciekawa.

Starałaś się, żeby Twoja była?

Tak, starałam się, żeby nie była nudna.

d2p9wm5

Czyja opinia jest dla Ciebie ważniejsza? Krytyków czy czytelników?

Oczywiście z niecierpliwością czekałam na recenzje, ale najważniejsze jest dla mnie właśnie to, co myślą czytelnicy. Nie ma nic fajniejszego niż moment, kiedy ktoś ci mówi, że przeczytał twoją książkę i że strasznie mu się podobała. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach jest to wyznanie o wiele cenniejsze niż kiedyś. Jesteśmy zabiegani, masa bodźców bezustannie na nas oddziałuje, wszystko jest obrazkowe, interaktywne, szybkie. Czytanie to całkiem inny rodzaj skupienia. Więc jeżeli ktoś poświęca kilkanaście godzin ze swojego współczesnego życia na przeczytanie twojej książki, a potem tego nie żałuje, to jest to naprawdę jedna z najlepszych rzeczy, jaka może ci się przydarzyć.

Co czyni twoją książkę ciekawą?

To jest pytanie do czytelników. (śmiech) Z czysto technicznego punktu widzenia, dwie rzeczy – z jednej strony anegdotyczność, dzięki której cały czas otrzymujemy coś nowego, więc mam nadzieję, że ona pełni taką funkcję pobudzającą do czytania. A z drugiej strony spajający całość wątek, który sprawia, że ta ziarnistość anegdoty nie nuży.

(img|558129|center)

Dwie dziewczynki, czyli narratorka i jej koleżanka Anna, które większość czasu spędzają w domu dziadka Anny, wsłuchując się w jego fascynujące historie. Dlaczego pozbawiłaś narratorkę jej świata?

Narratorem musiał być ktoś z zewnątrz, posiadający taką cechę półobecności – ktoś, kto obserwuje, ale nie uczestniczy. Trochę jak czytelnik. To ważne przede wszystkim ze względu na fabułę – kiedy dziadek zaczyna opowiadać historię o Sadowskim czyli jednocześnie o sobie, to opowiada ją tak, jakby narratorki nie było. Poza tym, w pewnym momencie Anna przejmuje od dziadka - Sadowskiego tajemnicę, więc jeżeli Anna byłaby narratorką, to tej tajemnicy by nie było. A być musi.

Dlaczego to właśnie dziadek jest jednym z głównych bohaterów?

W powieści nie ma rodziców. W latach 90. rodzice byli zbyt mocno uwiązani w rzeczywistości. Gdyby się pojawili, musiałabym inaczej osadzić dziewczynki w tej przaśności lat 90., dookreślić je. Nie byłoby miejsca na bajkę. Ponadto dziadkowie to pokolenie, które weszło w te lata w zupełnie inny sposób niż rodzice.

Tak jak teraz starsze osoby wchodzą w erę cyfrową.

Podobnie. Dla nich to była rzeczywistość, na którą patrzyli trochę jak dzieci – byli obserwatorami. Perspektywa dziadków, nieinfantylna, funkcjonuje jako uzupełnienie perspektywy dziecka, która też nie jest rzeczywista, a raczej zanurzona w legendarności.

I było tak jak piszesz: „W latach dziewięćdziesiątych my, dzieci, byliśmy jak oddzielne plemię, półdzikie stado panujące nad osiedlem. aroganckie i pewne siebie watahy przemykały w zabawach przez ulice jak prowadzone do ataku, wrzeszcząc i wyjąc (...)”.

A ty nie biegałaś po podwórkach samopas od rana do wieczora?

Biegałam, cała dzielnica była jednym wielkim podwórkiem. I rodzice specjalnie się tym nie przejmowali.

No właśnie, u mnie było podobnie. Kiedyś rodzice wypuszczali dzieci na całe dnie, było ich na podwórkach mnóstwo. Teraz pod blokami jest pusto, wtedy – biegała cała wataha. Oczywiście dzieci dzisiaj po prostu rodzi się mniej. Ale i świat się zmienił. Nie wiem, z czego to wynika. Czy świat stał się bardziej niebezpieczny? Chyba nie. Czy rodzice kiedyś nie dbali o dzieci? No ale przecież dbali! Coś się jednak na pewno zmieniło. Może jak będę miała swoje własne dziecko, to wtedy to zrozumiem.

Wychowałaś się w Jaworznie. Stąd wiele osób osadza akcję twojej powieści na Śląsku. Piszesz o Śląsku?

Ten Śląsk pojawia się dopiero na poziomie odbioru - to niektórzy czytelnicy widzą w mojej powieści Śląsk. Mi zależało na tym, żeby to było uniwersalne osiedle.

(img|558128|center)

Ale kopalnie są.

To równie dobrze mogłyby być stocznie albo fabryki. I tu pokutuje mit na temat Śląska, że tam gdzie jest w Polsce kopalnia, to musi być Śląsk. To nie jest prawda.

W twojej książce te lata 90. nie są też opisywane za pomocą twardych faktów, pojawiają się charakterystyczne „symbole” tamtych czasów, jak meblościanki, azbest w ścianach, kobiety w natapirowanych fryzurach, zdjęcia papieża, nawiązania do Balcerowicza, Wałęsy. Ale są to bardziej elementy zaobserwowane, opisywane z perspektywy dziecka.

Taka mozaika pamięci, dokładnie. Ale ta książka to dużo, dużo więcej niż lata 90. To jest tylko pierwsza warstwa. Nie chciałam, żeby powieść stała się sentymentalnym pamiętnikiem o tym, co ja z tych czasów pamiętam.

A tytuł? Dlaczego taki?

Atlas to przewodnik, zbiór map, które z jednej strony cię prowadzą, ale z drugiej strony mogą również zmylić. A doppelganger, poza tym, że podkreśla technikę podwójności, którą widać w fabule, nabiera również charakteru swoistego Weltschmerzu, staje się synonimem niepokoju, który gna nas do przodu. W ramach ciekawostki powiem, że w niektórych księgarniach internetowych książka pojawia się w dziale mapy i atlasy. (śmiech) Traktuję to jako komplement.

Dlaczego dziadek jest marynarzem?

To taki najbardziej oczywisty zawód związany z podróżami.

Mi się skojarzyło z dzieciństwem, kiedy wielu ojców moich kolegów i koleżanek pływało.

To super, że jesteś znad morza, bo książka dla ciebie nabiera zupełnie innych znaczeń. Właśnie dostałam zaproszenie do Gdyni i bardzo jestem ciekawa, jak tam odczytane zostaną morskie historie dziadka. Bo gdyby życie marynarzy naprawdę tak wyglądało, jak w „Atlasie”, byłoby potwornie ciężkie. (śmiech).

Dlaczego? Z tego, co dziadek opowiadał, to bywało wesoło – kobiety na kolanach z piersiami wylewającymi się jak fale... Biedna babcia.

Nie nie, babcia biedna na pewno nie jest. Babcia jest siłą bardziej podporządkowaną żywiołowi fabuły, ale dziadek nie jest żadnym maczystą.

(img|558132|center)

Mi się wydawało, że raczej w drugą stronę. Babcia nieźle goni dziadka.

Myślę, że każdy z nas ma taką parę w swoim otoczeniu. (śmiech)

Jak piszesz swoje książki?

Wstaję, zakładam szlafrok, robię kawę, siadam i piszę. Przez dwa, trzy dni zmagam się ze sobą, a potem wpadam w ciąg. Ogromnie podziwiam ludzi, którzy są w stanie pracować w ciągu dnia, do tego umysłowo, a potem wieczorami albo w weekendy pisać. Ja tak niestety nie umiem. Przynajmniej na razie.* *

Jaka będzie Twoja nowa powieść? Zdradź coś z fabuły.

To będzie książka o końcu świata, o skarbie Inków i o polskich zabobonach.

Czyli ta nasza polskość znów powróci. To będzie taka twoja „rzecz”?

Może? Zobaczymy.

d2p9wm5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2p9wm5