Trwa ładowanie...
viper
26-04-2013 18:20

„Byłem maszyną do zabijania”. Rozmowa z Danem Hamptonem, pilotem myśliwca F-16

Dan Hampton ma za sobą dwadzieścia lat służby i kilka tysięcy godzin lotów w myśliwcu F-16. Brał udział w 151 misjach bojowych i był najlepszym pilotem Dzikich Łasic. Brał udział w walkach w Iraku, Kosowie i Zatoce Perskiej. Jego celem było niszczyć i nie dać się zabić. Jego żona twierdzi, że jest wspaniałym ojcem i świetnie gotuje. Sam Hampton opisuje siebie jako „maszynę do zabijania”. Jaki jest naprawdę?

„Byłem maszyną do zabijania”. Rozmowa z Danem Hamptonem, pilotem myśliwca F-16Źródło: Książka WP
d2p9yc6
d2p9yc6

Dan Hampton ma za sobą dwadzieścia lat służby i kilka tysięcy godzin lotów w myśliwcu F-16. Brał udział w 151 misjach bojowych i był najlepszym pilotem Dzikich Łasic. Brał udział w walkach w Iraku, Kosowie i Zatoce Perskiej. Jego celem było niszczyć i nie dać się zabić. Jego żona twierdzi, że jest wspaniałym ojcem i świetnie gotuje. Sam Hampton opisuje siebie jako „maszynę do zabijania”. Jaki jest naprawdę?

Z demonami przeszłości Hampton rozlicza się w książce "Viper. Pilot F-16" (Wyd. Pascal). W rozmowie tylko dla WP.PL opowiada Karolinie Wanat i Katarzynie Kasperskiej o tysiącach godzin spędzonych w ciasnej kabinie oraz smrodzie, jaki tam panuje, o zabijaniu ludzi i wojennych traumach, o walce z Rosjanami i Arabami, a nawet o wielkości polskiej historii.

(img|382114|center)

WP.PL: Co jest najgorsze w byciu pilotem F-16?

Dan Hampton: Dyskomfort wynika nie tyle z bycia pilotem, co z samej pracy w wojsku, gdzie rezygnujesz z pewnej wolności. Musisz iść tam, gdzie ci każą i robić to, co ci każą. Trzeba zapomnieć o wielu rzeczach, które innym na co dzień sprawiają przyjemność. Nie zawsze jest to złe, ale jest to pewna niewygoda.

Przestajesz być panem swojego życia. Na początku nie było to aż tak uciążliwe. Byłem młody, podekscytowany. Im stawałem się starszy, tym bardziej mnie to oburzało. Mówiono mi na przykład, że teraz mam przestać latać i natychmiast udać się do Pentagonu. Albo że nie mogę krytykować prezydenta, ponieważ jestem oficerem i mam elegancko salutować i wykonywać rozkazy. Dlatego 20 lat zupełnie mi wystarczyło.

d2p9yc6

WP.PL: Ile godzin spędziłeś w powietrzu?

W F-16 spędziłem 4700 godzin. Później latałem trochę F-22 i samolotami szkoleniowymi. W sumie prawie 5000 godzin.

WP.PL: Określenie „maszyna do zabijania” traktujesz jako komplement?

Niezupełnie. Po tym, jak walczyłem na trzech wojnach, uważam, że jeśli jest inny sposób rozwiązania problemu, to powinno się z niego skorzystać. Zdarzają się sytuacje, kiedy jedynym wyjściem jest walka. Nigdy nie miałem pewności, czy wojny, w których brałem udział, były rzeczywiście konieczne. To nie było jak podczas II wojny światowej, kiedy pojawia się najeźdźca, giną członkowie twojej rodziny, musisz bronić swojego kraju.

Robiłem to, co musiałem. Ludzie, których atakowałem, chcieli mnie zabić. To nie było miasto, gdzie mogłem trafić w szkołę czy szpital. Celowałem w uzbrojonych ludzi, którzy próbowali mnie zestrzelić. Jeśli miałbym pokusić się o określenie „sprawiedliwy”, to było to najbardziej sprawiedliwe, jak tylko możliwe.

WP.PL: Czy szkolono was, jak psychicznie radzić sobie z zabijaniem ludzi?

Nie. Zanim zaczniesz latać na misje, mijają lata. Kiedy już dotrzesz do tego etapu, zakładają, że zabijanie nie jest już dla ciebie problemem. Nie chodzi o to, że jesteś maszyną. Po prostu oczekują, że wiesz, co masz robić, a kiedy to robisz, potrafisz sobie z tym poradzić. Nie ma żadnych grup wsparcia, na których wszyscy trzymają się za ręce (śmiech).

d2p9yc6

WP.PL: Cierpiałeś na zespół stresu pourazowego?

Nie, chociaż wśród pilotów zdarzały się takie przypadki. Kiedy zostajesz pilotem, jesteś nieco starszy niż żołnierz z karabinem. Lepiej potrafisz radzić sobie z różnymi sprawami. Ukończyłeś uniwersytet, jesteś wykształcony. Nie jesteś 18-latkiem z bronią. Wydaje mi się, że na zespół stresu pourazowego cierpiało wielu młodych ludzi, którzy prawdopodobnie nie zdążyli jeszcze sobie wszystkiego przemyśleć. To, że jesteśmy starsi, stanowi o naszej przewadze. Lepiej rozumiemy świat.

WP.PL: Nawiedzają cię czasami demony przeszłości?

Wydaje mi się, że większość osób, które brało udział w walce, dzieli swoje życie na przegródki. Zamykają wspomnienia w zakamarkach swojej głowy. Są drzwi, których nie otwiera się zbyt często. Dobrze było w końcu napisać tę książkę, wyrzucić to z siebie i ruszyć do przodu. By sobie z tym poradzić, po prostu zająłem się innymi sprawami. Przyznaję, że czasami, kiedy jest rocznica jakiegoś wydarzenia, zdarza mi się wyjść do ogrodu ze szklanką wódki i na kilka minut wrócić do niektórych wspomnień.

WP.PL: Czy wspomnienie, kiedy po raz pierwszy, jak to określają piloci, „zobaczyłeś słonia” - czyli kiedy stanąłeś do prawdziwej walki - nadal jest silne?

Są rzeczy, których nigdy się nie zapomina, a to jest jedna z nich. Pamiętam doskonale każdy szczegół. Wtedy dotarło do mnie, że wszystko wokół mnie dzieje się naprawdę. To nie były już ćwiczenia. Byłem nad terytorium innego kraju i chciano mnie zabić. Pamiętam to tak, jakby wydarzyło się to dzisiaj rano. Sztuka polega na tym, żeby zmierzyć się z tym i robić dalej to, co trzeba. Nie możesz dać się sparaliżować.

d2p9yc6

WP.PL: Jakiej wielkości jest kokpit?

(W tym momencie Dan odchylił się nieco i zaznaczył przestrzeń tuż za podłokietnikami fotela – przyp. WP.PL) To by było na tyle. Nogi wsadzasz w dwie dziury. Wokół ciebie jest cały sprzęt. Siedzenie odchyla się do tyłu. Na kolanach mam przyczepione mapy i książki techniczne. Radar i wszystkie ekrany mam na wysokości oczu, więc nie muszę patrzeć w dół. Czasami są one wyświetlane również wewnątrz osłony kasku, jak w "Gwiezdnych wojnach". Wszystko kontroluje się za pośrednictwem przycisków i pokręteł, które są na przepustnicy i drążku sterowym. Wymaga to sporo praktyki, ale z czasem człowiek staje się coraz lepszy.

(img|382115|center)

WP.PL: Jak długo siedzisz w takiej pozycji?

Mój najdłuższy lot trwał 14 godzin. Coś okropnego. To było pomiędzy wojnami. Saddam Husajn coś tam zrobił i zdecydowano, żeby wysłać jednostkę lotniczą. Lecieliśmy z wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych bezpośrednio do Arabii Saudyjskiej. Tankowaliśmy w powietrzu chyba z 20 razy. 14 godzin w powietrzu.

d2p9yc6

Większość misji bojowych trwa 6-7 godzin. Cały czas jesteś bardzo zajęty. To nie tak, jak w liniach lotniczych. Zwariowałbym, gdybym siedział bezczynnie przez 14 godzin. Dowodziłem pozostałymi samolotami, więc zdarzało się, że byłem odpowiedzialny jeszcze za dwanaście maszyn. Podczas lotu muszę planować, myśleć, cały czas z kimś rozmawiam. Nie mam chwili, żeby po prostu siedzieć.

WP.PL: W książce bardzo dosadnie opisałeś smród, jaki panuje w kokpicie.

Chciałem zadziałać na wyobraźnię czytelnika. W kokpicie zapach paliwa z silnika miesza się z potem. Do tego dochodzi jeszcze… No cóż, same rozumiecie: 12 godzin w samolocie, człowiek musi pójść do toalety. Mamy do dyspozycji malutki woreczek z piaskiem. Pamiętajcie jednak, że mam na sobie kombinezon. Do tego dochodzi kamizelka z bronią i apteczką. No i pasy, którymi jestem przymocowany do siedzenia. Muszę się z tego wszystkiego wydostać, jednocześnie pilotując samolot. Nie ma nikogo, do kogo mógłbym powiedzieć: „Teraz ty będziesz sterował, a ja będę sikał”. To dość skomplikowane. Zdarzają się drobne wypadki, które dokładają się do brzydkiego zapachu.

WP.PL: Nie za bardzo można otworzyć okno.

(śmiech) Kiedy lecisz z prędkością 800 km/h? Nic z tego.

d2p9yc6

WP.PL: Odniosłeś obrażenia w ataku terrorystycznym na amerykańskie centrum mieszkalne w Khobarze, w Arabii Saudyjskiej, do którego doszło w 1996 roku. Czy wtedy dotarło do ciebie, że właśnie z Bliskiego Wschodu może przyjść zagrożenie dla Stanów i Europy? Kiedy cię szkolono, twoim głównym wrogiem był Związek Radziecki.

Rosjanie stanowili zagrożenie, ponieważ było ich tak wielu. To olbrzymi kraj. Walka z nimi jeden na jednego to żaden problem. Z reguły jest to natomiast jeden na dziesięciu. Poza tym Rosjanie byli zdecydowanie lepszymi wojownikami niż Arabowie. Arabowie używali sprzętu Rosjan i szło im fatalnie. Rosjanie też nie byli wybitni, ale zawsze mieli przewagę liczebną. Przez to byli niebezpieczni. Zagrożenie ze strony Arabów wynika z ich ideologii. Wszystko siedzi w ich głowach. Mamy teraz globalną wojnę z terrorem. Dla mnie to idiotyczny pomysł. Nie da się pokonać idei przy pomocy siły. Z ideą walczy się inną ideą. Amerykanie myślą, że każdy problem można rozwiązać pieniędzmi lub siłą.

WP.PL: Co zatem powinni zrobić?

Po pierwsze powinni przestać próbować zmienić świat na siłę. Kocham swój kraj, ale jest wielka różnica między krajem a rządem. Oni nie rozumieją, że świat nie chce być taki, jak Ameryka. Zrobiliśmy sporo dobrych rzeczy, ale nie oznacza to, że ludzie chcą być tacy jak my. Większość polityków w Ameryce myśli, że ludzie na świecie marzą o tym, by być Amerykanami. Arabowie i muzułmanie mają z tym problem. Wydaje mi się, że gdybyśmy przestali mieszać się w nie swoje sprawy i próbować na siłę wszystko zmienić, to mielibyśmy zdecydowanie mniej problemów z tymi ludźmi.

Afganistan jest znakomitym przykładem. Byłem tam. Gdyby politycy znali choć odrobinę historię, wiedzieliby, że nie można tam wygrać. Nadal nie wiem, dlaczego wciąż tam jesteśmy. Nie wiem, co próbujemy zmienić. Ludzie umierają tam codziennie, po obu stronach. Jestem za walką, kiedy nie ma innego wyjścia. Jednak jest wiele sytuacji, kiedy nie trzeba walczyć. Wystarczy się wycofać i poczekać, aż świat sam zadba o siebie.

d2p9yc6

WP.PL: Po ataku w 1996 roku byłeś w stanie wyobrazić sobie, że coś tak okropnego, jak 11 września, może się wydarzyć?

Zawsze byliśmy świadomi, że Ameryka jest łatwym celem. Jest taka olbrzymia. Poza tym, za bardzo przyzwyczailiśmy się do bycia po drugiej stronie Oceanu. To nie tak jak w Polsce, gdzie leżycie pomiędzy Niemcami a Rosją i jesteście przyzwyczajeni do myśli, że ktoś może was zaatakować. Kto zaatakuje nas? Meksyk? Kanada? (śmiech) Nie ma takiej możliwości. Przyzwyczailiśmy się do myśli, że nic złego nie może się wydarzyć. W wojsku od zawsze wiedzieliśmy, że nie jest to do końca prawda. Tak łatwo zaatakować Amerykę. Wystarczy załadować bombę na statek i wpłynąć nim do portu. Albo wlecieć samolotem w budynek.

(img|382117|center)

To był policzek wymierzony Amerykanom. Osobiście czułem się winny. Zaatakowano mój kraj i czułem, że na pewno było coś, co mogłem zrobić, żeby temu zapobiec. Oczywiście to bzdura. Nic nie mogłem zrobić. Czułem się jednak źle z powodu tych wszystkich ludzi, których na co dzień wojna nie dotyczy. Nie byłem przyzwyczajony do martwienia się o mój dom. Jak wiecie z książki, 11 września mój ojciec był w Pentagonie. Przyzwyczaiłem się, że to rodzina martwi się o mnie, a nie odwrotnie. Trochę to samolubne. To był zły dzień. Przyznaję. Nikt wcześniej nie brał zagrożenia terrorystycznego zbyt poważnie.

Jak wspomniałaś, szkolono nas do walki ze Związkiem Radzieckim. Co kilku Arabów z bombą może nam zrobić? Teraz już wiemy. Jeśli jesteś szkolony do walki z poważnym zagrożeniem, coś mniejszego może się po cichu zakraść i cię dopaść. Musieliśmy wiele przemyśleć. Wróciliśmy do Iraku. Nie jestem szczęśliwy z tego, jak wiele spraw się tam skończyło. Była szansa, by zmienić ten kraj na lepsze, ale została zmarnowana. Nie wydaje mi się, żeby politycy zrobili tam to, co powinni. Kraj jest teraz ruiną. Będzie nas to kosztować jeszcze więcej problemów. Dzieci w Iraku będą pamiętać tylko wojnę. Zajmie pokolenia, zanim o tym zapomną. Rozumiecie, o co mi chodzi?

WP.PL: Wielu Polaków ma ten problem z Niemcami.

Kiedy mieszkałem w Niemczech, młodzi ludzie, którzy urodzili się po wojnie, byli bardzo zgorzkniali. Obwiniano ich za coś, czego nie byli częścią. Wydaje mi się, że nie powinno się winić ich za to, co zrobili ich ojcowie i dziadkowie. Starsze pokolenia wiedziały, co się działo i nie mam dla nich wytłumaczenia. To smutne, że tyle czasu zajmuje, zanim dojdziemy do siebie po takich zdarzeniach.

Obaj moi dziadkowie nigdy nie kupiliby czegokolwiek wyprodukowanego przez Niemców czy Japończyków. Obaj walczyli na wojnie. Natomiast moja córka spytała mnie ostatnio, czym był Związek Radziecki. Mój Boże. Czy już naprawdę jestem taki stary? Na swój sposób jest to dobre, że ludzie żyją dalej i zmieniają się. Nie patrzę na Niemcy czy Japonię jako na zagrożenie. Moja córka nie widzi nic złego w Rosji. Mam nadzieję, że ma rację.

WP.PL: Co innego chować urazę, a co innego być ostrożnym.

Wasz rząd kupił ostatnio F-16 i poproszono mnie o opinię. Jeśli któreś z państw zdaje sobie sprawę, jak ważne jest bycie przygotowanym, to jest to Polska. Macie nadzieję, że to się nigdy nie wydarzy, ale nawet jeśli, to będziecie mogli się bronić. Nie możecie pozwolić sobie na nie bycie przygotowanymi. Nie ma to nic wspólnego z szukaniem pretekstu do walki. Jesteście gotowi.

Moim zdaniem pomaga to w utrzymaniu pokoju. Kiedy ktoś, kto chce zrobić ci krzywdę, wie, że sam ucierpi, być może nie zdecyduje się na atak. Tak było podczas zimnej wojny. Nigdy nie było wojny między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Gdyby do niej doszło, co stałoby się ze światem? Nigdy nie było bezpośredniej konfrontacji. Gdyby jedna ze stron była słabsza, kto wie, co by się wydarzyło?

(img|382120|center)

WP.PL: Jak czułeś się, kiedy Husajn został stracony?

Byłem zadowolony. Spędziłem wiele lat na Bliskim Wschodzie. Znałem tamtejszych ludzi i ich kulturę. On nie był dla nich dobry. Tak długo, jak dzierżył władzę, nie mieli szans na nic lepszego. Jego dwaj synowie byli jeszcze gorsi, a oni byli następni w kolejce. Irak ma ogromny potencjał. To może być dużo lepszy kraj. Na początku byłem zadowolony, że nie ma już Husajna, bo myślałem, że coś się zmieni. Okazało się, że ludzie, którzy przyszli po nim, choć nie byli tak źli, byli skorumpowani.

Amerykanie tylko pogorszyli sprawę. Staram się o tym nie myśleć. Zrobiłem to, co musiałem. Nie pytali mnie, jak później zarządzać krajem. Gdyby to zrobili, powiedziałbym, żeby wybrali tam króla. Zmarnowali czas próbując wprowadzić w Iraku demokrację. Arabowie nigdy nie mieli demokracji. Nie rozumieją jej. Znalazłbym im króla. Kogoś, kto ich zjednoczy. Wtedy zacząłbym się martwić o pozostałe sprawy. Zmarnowaliśmy najistotniejszy czas pisząc konstytucję, której nikt tam nie będzie czytał. Trzeba było upewnić się, czy działają światła, czy mają dostęp do czystej wody i czy ulice są bezpieczne.

WP.PL: Czym zajmujesz się teraz? Nie **tęsknisz za tą prędkością? Adrenaliną? Twoje porsche ci wystarcza?

Sprzedałem porsche, kiedy przeprowadziłem się na Wyspy Dziewicze. Moja wyspa była mała, więc i tak było tam bezużyteczne. Po jakimś czasie mi się znudziło. Znowu zacząłem pracować dla rządu na Bliskim Wschodzie. Nie w wojsku. Zajmuję się innymi rzeczami. Dwa lata temu zostałem ranny w Bagdadzie. Zacząłem pisać książkę. Przez jakiś czas zamierzam skupić się teraz na pisaniu. Miesiąc temu ukazała się moja druga książka, za rok planuję wydanie trzeciej. Będzie dotyczyła również Polski. Wiem, że moja rodzina będzie szczęśliwsza, jeśli w końcu przestanę jeździć w najpodlejsze miejsca na świecie, a zamiast Bagdadu będę odwiedzał Warszawę.

WP.PL: Kiedy poznałeś swoją żonę? W książce nie ma nic na ten temat.

Poznałem moją żonę 20 lat temu. Była ratownikiem w bazie lotniczej. Musiałem wyjechać do Europy, a ona nadal studiowała w Stanach. Poza tym miała tylko 19 lat. W tamtych czasach nie było jeszcze komórek, internetu. Jedyną opcją utrzymania kontaktu było pisanie listów albo rozmowa przez "prawdziwy" telefon. Przez 12 lat każde z nas podążało swoją ścieżką.

W 2001 roku znalazła mnie przez internet. Wysłała mi wiadomość: „Pamiętasz mnie?”. Co za idiotyczne pytanie. Nigdy o niej nie zapomniałem. Od 8 lat jesteśmy małżeństwem. Na szczęście nie musiała przechodzić przez większość tego, co opisałem w książce. I dobrze. Kiedy byłem młodszy, nie nadawałem się na męża czy ojca. Lubiłem wszystkie korzyści płynące z bycia samotnym pilotem myśliwca. Ona pojawiła się w odpowiednim momencie.

WP.PL: Macie dwójkę dzieci?

Trójkę. Dwie córki i syna. Ma dwa i pół roku.

(img|382129|center)

WP.PL: Też będzie pilotem?

Mam nadzieję, że nie. Wolałbym, by został weterynarzem. Obawiam się jednak, że tak się nie stanie. Mój ojciec i dziadek byli pilotami. Mój prapradziadek walczył w wojnie secesyjnej.

WP.PL: Twój ojciec przestał latać, kiedy byłeś jeszcze mały. Nie do końca zdawałeś chyba sobie jeszcze sprawę, że powinieneś się o niego martwić.

Pamiętam co nieco, ale miałem 5 lat, kiedy skończył z tym. Potem zaczął pracować dla NASA.

WP.PL: Dlaczego nie zostałeś astronautą?

Była taka opcja. Na pewnym etapie kariery dokonujesz wyboru. Możesz zostać astronautą albo pilotem myśliwca. Nie chciałem mieć idealnie ułożonych włosów i dbać o wizerunek NASA. A astronauci muszą dobrze wyglądać i udawać wiecznie zadowolonych. Piloci myśliwców mogą być barbarzyńcami. Poza tym, zanim wyruszą na jakąkolwiek misję, muszą czekać 3-4 lata na swoją kolej. Nie wydawało mi się to szczególnie ekscytujące w porównaniu do codziennych lotów.

WP.PL: Wspomniałeś, że twoja trzecia książka będzie związana z Polską.

Będzie nosić tytuł „Lords of the Air” i opowiadać o pilotach myśliwców, nie tylko Amerykanach. Czasami moim rodakom wydaje się, że wynaleźli wszystko. Wcale tak nie jest. Szczególnie, jeśli chodzi o lotnictwo. Piloci latali już podczas I wojny światowej, czyli trzy lata, zanim Amerykanie zainteresowali się tematem. W sierpniu minie zaledwie sto lat odkąd człowiek przymocował broń do samolotu. Zobaczcie, jak bardzo rozwinęło się lotnictwo. Mamy samoloty, które są w stanie przetransportować 400 ludzi na drugą półkulę.

WP.PL: Co myślisz o dreamlinerach?

Chętnie jednym polatam, jak już je naprawią. (śmiech) Jeśli chodzi o Polskę, wiele wydarzyło się pomiędzy wojnami. Wszystko zaczęło się od wojny domowej w Rosji. Następnie była Bitwa Warszawska w 1920 roku. Wielu ludzi spoza Polski nie zdaje sobie sprawy, że gdybyście przegrali tę bitwę, nie wiadomo, jak daleko dotarliby Rosjanie. Aż do Paryża? Niewykluczone.

Nie każdy wie, jak wiele wam zawdzięczamy, że ich tam zatrzymaliście. Podziwiam odważnych ludzi i całe życie takimi się otaczałem. Polska ma długą i trudną historię. Mimo to, zawsze wracaliście. Nikt nie potrafił się was pozbyć. Macie fatalną lokalizację. Z jednej strony z Rosja, z drugiej Niemcy. Znam mnóstwo historii o Polakach, którzy przybyli do Ameryki z niczym, poza determinacją, i poradzili sobie świetnie.

WP.PL: Porsche, dom na wyspie. Pilot F-16 musi całkiem nieźle zarabiać.

Tego dorobiłem się po zakończeniu służby. Mam emeryturę, moja żona pracuje jako pielęgniarka. Mamy różne inwestycje. Pieniądze nie były nigdy problemem. Z wykształcenia jestem architektem, więc zająłem się projektowaniem marin dla łodzi i dużych domów. Było to fajne przez rok. Potem zaczęła się recesja, pojawiły się dzieci. Fajnie mieszka się na wyspie, ale nie jest to szczególnie dobre miejsce do wychowywania dzieci. To plac zabaw dla dorosłych. Zdaliśmy sobie sprawę, że nie jest to miejsce dla rodziny. Wróciliśmy. Mam dom w Virginii na wschodnim wybrzeżu, a drugi w górach w Kolorado.

(img|382125|center)

WP.PL: Czy był taki moment, kiedy poczułeś się bogatym człowiekiem?

Kiedy latałem, byłem kawalerem. Wydawałem pieniądze tylko na siebie. Miałem mnóstwo gadżetów, jeździłem fajnymi samochodami. Czasami wracałem do domu i parkowałem drogi samochód na podjeździe mojego pięknego domu. Tylko co z tego, skoro był pusty. Teraz podoba mi się, że mam rodzinę.

*Z Danem Hamptonem rozmawiały: Katarzyna Kasperska i Karolina Wanat (WP.PL). *

d2p9yc6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2p9yc6