Trwa ładowanie...
recenzja
12-05-2017 09:46

Komiksowa propaganda

Komiksowa propagandaŹródło: Inne
d40cgfx
d40cgfx

"Przygody Tintina” to jedna z najbardziej znanych serii komiksowych ubiegłego wieku, na podstawie której stworzono też francusko-kanadyjski serial animowany (emitowany również w Polsce) oraz film w reżyserii Stevena Spielberga. W okresie PRL-u cykl ten był niedostępny dla polskich czytelników, ale w trakcie lektury "Przygód Tintina w kraju Sowietów” przyczyny takiego stanu rzeczy stają się zupełnie oczywiste. Ten powstały w 1929 roku album ma bowiem jednoznacznie antykomunistyczną wymowę i w dodatku nie jest wolny od propagandowej przesady. Na szczęście nie oznacza to jeszcze, że nie możemy się świetnie bawić, obserwując perypetie tego młodego belgijskiego dziennikarza w Związku Radzieckim.

W dość beztroskim nastroju Tintin wyrusza w towarzystwie swego psa Milusia do Moskwy, aby przygotować serię reportaży dla "Petit Vingtieme”. Z zaskoczeniem obserwujemy, że główny bohater już w pociągu jadącym przez Niemcy staje się celem zamachu bombowego. Na szczęście wychodzi on z tego bez szwanku (w przeciwieństwie do 10 wagonów i innych pasażerów), ale wkrótce okazuje się, ze to dopiero początek całej serii mniejszych i większych niebezpieczeństw, którym Tintin będzie musiał stawić czoła. Większość z nich wynika z tego, że ten "burżuazyjny dziennikarz” najwyraźniej nie jest mile widzianym gościem w ZSRR, aczkolwiek autor nie podał żadnych powodów takiego stanu rzeczy. Inną sprawą jest, że jeśli chodzi o pakowanie się w kłopoty, to Titntin sam też nie jest bez winy, gdyż rozbija praktycznie każdy pojazd, którym kieruje! W każdym razie nasz dzielny reporter wielokrotnie ląduje w więzieniach (z których brawurowo ucieka), cudem nie ginie w upozorowanym wypadku, a nawet ledwie unika rozstrzelania przez pluton
egzekucyjny - jasne jest więc, że władzy ludowej lepiej się nie narażać!

Nie da się ukryć, że fabuła tego albumu to w sumie ciąg dość luźno powiązanych ze sobą kolejnych perypetii Tintina. Istotne jest jednak, że śledząc jednak dość nieprawdopodobne przygody bohatera, stajemy się też świadkami takich scenek, jak przygotowane na użytek demonstrowania angielskim komunistom zdobyczy ZSRR dekoracje teatralne udające pracujące pełną parą fabryki, wybory przeprowadzane przy pistoletach wymierzonych w głosujących czy wreszcie tajne magazyny pełne zboża na eksport, podczas gdy w tym czasie brakuje go dla własnych obywateli i organizuje się akcje przeciwko kułakom, którzy rzekomo ukrywają zapasy.

Najważniejsze jest jednak, że polityczne zaangażowanie komiksu nie psuje przyjemności płynącej z lektury. Oczywiste jest przecież, że dla współczesnego czytelnika liczy się przede wszystkim humor przepełniający "Przygody Tintina w kraju Sowietów” (może nie zawsze jest on tu wyszukany, ale za to w dużych dawkach!). Zdecydowanie niewielkie znaczenie ma zaś to, czy Hergé wiernie oddał realia panujące w ZSRR pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku, a obecne tu rozmaite przejaskrawienia stają się dla nas wręcz atrakcyjne. Z kolei czarno-białe rysunki nie są wprawdzie tak wyraziste jak te kolorowe w późniejszych albumach serii, ale z drugiej strony mają też swój urok. Komiksowi temu z pewnością daleko więc do najlepszych dokonań Hergé'a, ale i tak czytając go można się całkiem dobrze bawić.

d40cgfx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d40cgfx