Trwa ładowanie...
recenzja
08-02-2017 10:03

Była zabawa, ale żarty się skończyły

Była zabawa, ale żarty się skończyłyŹródło: Inne
d29mqa7
d29mqa7

Dziwna jest to powieść. Tak jakby sto lat po rewolucji październikowej dosyć już było ponurych i śmiertelnie poważnych historii o burzliwych czasach przedwojennego stalinizmu, Wasilij Aksionow po brechtowsku stosuje maksymalny dystans wobec swoich postaci i wydarzeń, w których one uczestniczą. Zatrzymuje się na dłużej przy kimś i jego perypetiach, by na koniec porzucić go (lub ją) bez sentymentu na pastwę czasu i przesunąć kalendarz o kilka lat do przodu. Dla żadnego ze swoich bohaterów nie ma specjalnej sympatii czy litości, smaga wszystkich równo nieustannie kpiarskim językiem. Czy tak powinno się mówić o krwawych czasach wielkiego terroru?

Rzecz zaczyna się w 1925 roku, a kończy w połowie lat 30. XX wieku. Uczestnikami zmian radzieckiej rzeczywistości jest inteligencka rodzina Gradowów – jakoś nie pasuje tu określenie „główni bohaterowie”, bo Gradowowie wydają się jedynie pacynkami złapanymi w wir historii z minimalną możliwością wpływania na jej bieg. Senior rodu lekarz Borys, jego gruzińska żona Mary i ich troje dzieci: oficer Nikita, rewolucjonista Kirył i poetka Nina oraz ich partnerzy wkraczają na scenę jako kochająca się szczęśliwa rodzina spędzająca wspólnie czas na przyjemnych przyjęciach z przyjaciółmi, muzyką Chopina i suto zastawionym stołem, a schodzi z niej pogruchotana i przygnieciona aresztowaniami i zaciskającą się pętlą stalinowskiego terroru. Czy jednak rzeczywiście są oni bezsilnymi ofiarami postępującego terroru i powinniśmy im współczuć? I tak, i nie. Z jednej strony Gradowowie mogą zrobić niewiele wobec okrutnych decyzji ludzi władzy – zatrzymanie w rodzinie adoptowanego przez Kiryła „kułackiego” dziecka jest ostatnim
przejawem udanego sprzeciwu, poza tym stary lekarz i jego żona mogą jedynie obserwować zabieranie do więzień kolejnych członków rodziny. Nie można jednak powiedzieć, żeby to budziło nasz żal czy sprzeciw. Dlaczego? Specyficzna, silnie zdystansowana narracja przedstawiająca postacie Pokolenia zimy w taki sposób, jakby bawiły się one w teatr, teatr rewolucji, sprawia, że nie można ich traktować serio. Gra w wywrotowe spotkania, udawanie proletariuszy, romanse niby-międzyklasowe – zarówno młodzi Gradowowie, jak i ich przyjaciele czy kochankowie nie zaprzątają sobie zbytnio głowy myśleniem o realnym ciężarze swoich działań. Niesie ich karnawałowa fala rebelii, która pozwala im pobawić się w burzycieli zastanego porządku. Oni sami chcą postrzegać siebie jako szczerych w intencjach i czynach, ale narrator bez skrupułów obnaża ich dziecinność i bezmyślność. Za które będzie trzeba zapłacić, gdy rzeczywistość stwardnieje w stalinowski reżim. Niebieskie ptaki zorientują się z przerażeniem, że ich zabawy przyniosły
nieprzyjemne realne żniwo także dla nich samych. Pokrzykiwania i bójki na spotkaniach to była fajna adrenalina, a teraz przychodzi czas sowitej zapłaty. To dziwne kpiarskie zdystansowanie stosowane przez Aksionowa ma swój cel: pokazać wyłonienie się krwawej dyktatury stalinowskiej jako owoc bezmyślności, beztroski i tchórzostwa całego pokolenia Rosjan. Zaniechanie sprzeciwu wobec zła, co ma na sumieniu zarówno stary, jak i młody Gradow, okazuje się tym samym, co aktywne czynienie zła. „Więc nadszedł czas płacić” myśli uwięziony i torturowany Nikita, w poprzednim życiu dumny i szczęśliwy oficer przekonany o własnej nietykalności, „za tchórzostwo, za to, że zabrakło odwagi przemyśleć wszystko do końca, za fascynację rewolucją”. A jeszcze niedawno zastanawiał się: „Jak Anglicy mogą żyć bez uniesienia?”. Uniesienie zaś powiodło rosyjskie społeczeństwo na drogę bez odwrotu, ku horrorowi aresztowań, czystek, masowych rozstrzelań i pociągów specjalnych na Kołymę.

„Pokolenie zimy” może być zabawną lekturą. Można prześlizgnąć się po powierzchni ironii i awanturniczego stylu nie zauważając wetkniętych tu i ówdzie w strukturę tekstu ostrzeżeń. W istocie jednak, gdy przepracować zdziwienie takim sposobem opowiadania o wyjątkowo podłych latach w historii Rosji i przejść od tego zdziwienia do następnego etapu percepcji, okazuje się, że jest to książka tak przerażająca, że aż mrozi krew w żyłach. Wcale nie dlatego, że opisuje straszliwe wydarzenia. Ale dlatego, bo pokazuje nam bezlitosne lustro, w którym nie zobaczymy niewinnych obywateli miotanych przez Historię, lecz samą przyczynę zła. To z takich maleńkich cegiełek obojętności, braku zaangażowania, zainteresowania, niesprzeciwiania się, rzucania nieprzemyślanych słów na wiatr buduje się reżimy i masowe zbrodnie. Szaleńcze idee, nie napotykając oporu w przestraszonych ignorantach, którzy zasłaniają oczy, uszy i usta przed złem jak słynne rzeźbione małpki, rozrastają się i umacniają szybciej, niż byśmy chcieli. Warto to
sobie gruntownie przemyśleć także dzisiaj, gdy okazało się, że nacjonalizm i inne „izmy”, o których chcielibyśmy wierzyć, że należą już tylko do kart historii, powróciły triumfalnie w naszych czasach do życia.

d29mqa7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d29mqa7