Trwa ładowanie...
recenzja
03-11-2016 13:23

Wspomnień czar

Wspomnień czarŹródło: Inne
d4ct2ui
d4ct2ui

Przygotowany przez Egmont album „Relax” zasługuje na uwagę nie tylko z tego powodu, że jest podwójnie jubileuszowy. Oczywiście warto zwrócić uwagę na to, że czytelnicy otrzymują go do rąk na czterdziestolecie ukazania się pierwszego numeru tego bez wątpienia kultowego już magazynu, a jednocześnie jest to tysięczna publikacja w ramach „Klubu Świata Komiksu”. Znacznie ważniejsze jest jednak, że zebrane w tym tomie komiksy z jednej strony naprawdę dobrze oddają ducha owego pisma, z drugiej zaś mimo upływu czasu nadal są naprawdę interesującą lekturą.

Wielbicieli opowieści obrazkowych, którzy dorastali w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku, z pewnością nie trzeba przekonywać o wyjątkowości „Relaxu” w czasach PRL-u. Wtedy wszak prawdziwym wyczynem było zdobycie nowej księgi „Tytusa, Romka i A’Tomka” czy zeszytu „Żbika”, nic więc dziwnego, że pismo prezentujące zestaw różnorodnych komiksów było po prostu prawdziwym rarytasem! W „Relaksie” z wypiekami na twarzy czytało się krótkie, zamknięte historyjki, a także można było cieszyć się z poznawania kolejnych części dłuższych opowieści obrazkowych. To właśnie chęć poznania następnego odcinka „Zamachu na Milusia”, przygód Gucka i Rocha czy niezapomnianej „Zdradzonej czarodziejki” była niewątpliwie najmocniejszym magnesem przyciągającym do „Relaxu” stale powiększające się grono wiernych czytelników. Zresztą emocje towarzyszące każdemu numerowi oryginalnego magazynu doskonale ukazują zamieszczone na okładce albumu wypowiedzi osób związanych obecnie z tą branżą, a także wstęp Tomasza
Kołodziejczaka. Całkiem uprawnione wydaje się więc stwierdzenie, że to właśnie „Relax” w znacznym stopniu sprawił, że bakcyla komiksu złapali zarówno zwykli fani, jak i osoby, które po upadku komunizmu stały się wydawcami.

W latach 1976-1981 w Krajowej Agencji Wydawniczej ukazało się w sumie 31 numerów magazynu, a w szczytowym okresie osiągnął on nawet dwustutysięczny nakład. Zaprzestanie wydawania „Relaxu” nie było bynajmniej spowodowane niedostatecznym popytem, lecz wypadkową coraz większych problemów ze zdobyciem przydziałów papieru oraz traktowania komiksu przez kierownictwo KAW-u po macoszemu jako niezbyt poważnego gatunku. O randze tego pisma zaś świadczy, że związani z nim byli tak znani twórcy komiksów jak: Tadeusz Baranowski, Janusz Christa, Bogusław Polch, Grzegorz Rosiński (także kierownik artystyczny magazynu), Marek Szyszko, Jerzy Wróblewski, a ponadto można było tam znaleźć prace Szymona Kobylińskiego, Edwarda Lutczyna czy Andrzeja Mleczki. Większość z tych nazwisk pojawia się też w albumie, ale trzeba pamiętać, że dokonując selekcji materiału pochodzącego z oryginalnych numerów zrezygnowano - zresztą całkiem słusznie - z zamieszczania tutaj dłuższych komiksów, które obecnie z powodzeniem funkcjonują jako
samodzielne pozycje wydawnicze.

Ceną płaconą za ukazywanie się „Relaxu” były także rozmaite „dobrowolne” świadczenia (między innymi część przychodów przekazywano na rzecz Centrum Zdrowia Dziecka) oraz drukowanie tam również właściwych ideologicznie materiałów, w tym także komiksów. Możemy się o tym przekonać już podczas lektury „Dziewięciu z nieba”, gdzie nawet świetne rysunki Grzegorza Rosińskiego nie są w stanie w najmniejszym stopniu zniwelować idiotyzmów nagromadzonych w historii o dzielnych spadochroniarzach ze Wschodu, którzy stali się postrachem Niemców na Pomorzu. Okazuje się jednak, że zaangażowanie się po stronie „sił postępu” nie zawsze musiało zaowocować tak kiepską opowieścią - wszak w komiksie „Wolność mieszka w górach” (rys. Jerzy Wróblewski, scen. Ryszard Bańkowicz) z prawdziwym zainteresowaniem śledzimy perypetie grupki bojowników przeciwstawiających się „chilijskim faszystom”.

Zdecydowanie lepiej wypada zaś „Ludziom trzeba wierzyć” (rys. Jerzy Wróblewski, scen. Cezary Chlebowski), gdzie akcję umieszczono w realiach okupowanej Francji, a twórcy mogli po prostu skoncentrować się na przedstawieniu ciekawej, trzymającej w napięciu historii o walce ze wspólnym wrogiem. Ten sam rysownik ma na swoim koncie również znakomitą „Czarną różę” ze scenariuszem Stefana Weinfelda, będącą dłuższą, sensacyjną opowieścią o działalności groźnej grupy terrorystycznej. Z kolei wielbicielom historyjek przygodowych powinna przypaść do gustu „Tajemnica kipu”, gdzie podążamy tropem sekretów zamku w Niedzicy, które w zaskakujący sposób łączą się z opowieścią o peruwiańskich Inkach.

d4ct2ui

Niewątpliwie mocną stroną „Relaxu” była od początku fantastyka. Współcześni czytelnicy (podobnie jak ci sprzed czterech dekad) z pewnością docenią pomysłowość fabuły w „Spotkaniu” (scen. Ryszard Siwanowicz, rys. Bogusław Polch), które opowiada o przybyciu na Ziemię przedstawicieli obcej cywilizacji, czy wizualną atrakcyjność „Najdłuższej podróży” (scen. Ryszard Siwanowicz i Andrzej Sawicki, rys. Grzegorz Rosiński), gdzie można podziwiać znakomicie narysowane prehistoryczne gady. Motyw przenoszenia się w czasie został również całkiem zgrabnie wykorzystany w „W mocy Wielkiej Bogini” (scen. Maria Olszewska, rys. Marek Szyszko). Doskonały pod każdym względem jest zaś „Pojedynek” (scen. Stefan Weinfeld, rys. Grzegorz Rosiński), w którym obserwujemy przebieg doprawdy niezwykłego starcia dwóch nieco zwariowanych naukowców.

W reprezentatywnym zestawie nie mogło też zabraknąć krótkich, ale za to przezabawnych komiksów Tadeusza Baranowskiego (po prostu genialny „Orient Men”) oraz Janusza Christy („Dżdżownice”, „Bajki dla dorosłych” oraz „Pan Paparura i pies Aj”), które nadal potrafią wywoływać u czytelników salwy gromkiego śmiechu.

W albumowym „Relaksie” - podobnie jak w oryginalnym magazynie - możemy więc liczyć na dużą różnorodność tematyczną opowieści obrazkowych oraz naprawdę pierwszorzędne rysunki, dlatego też po skończonej lekturze nie pozostaje nam nic innego, jak tylko z niecierpliwością czekać na kolejne albumy, które przypomną inne znakomite komiksy drukowane w tym piśmie.

d4ct2ui
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ct2ui