Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 15:59

Powiedz kocham, jeśli kochasz kucyki....

Powiedz kocham, jeśli kochasz kucyki....Źródło: Inne
d3mil1f
d3mil1f

- Kogoś chyba........ - wrzasnęła moja przyjaciółka biorąc książkę do ręki.
- Barbara Cortland w męskim wydaniu? - stukała czerwonym pazurem w okładkę.

I faktycznie, mili państwo, na okładce widnieje bowiem KOŃ, zasadniczo koń jaki jest każdy widzi, za to obok konia pierś wypinał model rodem z reklamy papierosów MALBORO. Nad menem napis - Niosąca radość......

No, halo? Konkurs na harlekina dla mężczyzn? - zastanowiłam się i przeczytałam szybko rekomendację "Główna nagroda w ogólnopolskim konkursie literackim....wygrała konkurs na męską wersję Dzienników Bridget Jones.."
Tjaaaaaa, no i wszystko jasne.....

Od jakiegoś czasu każdy literat w tym kraju (no dobra, CO TRZECI) uważa za swój obywatelski obowiązek napisać książkę wzorowaną na COŚ. Składa się tak niefortunne, że przeważnie tym czymś jest przerabiana w te i na zad i na okrętkę stara ciotka Bridget. Aż się chce napisać petycję, co by już jej święty spokój dali i pomachali grzecznie ręką odpływającej w transatlantyku bohaterce. A oni nie, kręcą z niej na siłę WZÓR i jeżdżą po nim jak na starej kasztance. Ejaaa na oklep, na wznak, boczkiem i na ułana...

d3mil1f

Wobec czego OGŁASZM, IŻ osobiście zobowiązuję się zebrać 3400 podpisów pod wnioskiem na zorganizowanie konkursu na książkę NIE WZOROWANĄ NA NICZYM.....

Wróćmy jednak do Niosącej radość Pana Krzysztofa Czarnoty. W dziele tym udział biorą:

Bohater główny - nazwijmy go PAN FACET - wysportowany piękny i zblazowany, karateka oddający się ekstrawaganckim uciechom zepsutego światka warszawskich bonzów. HA! Nie popadać mi tu przypadkiem w oburzenie, bo już po 30 stronach Pan Facet zaczyna rozumieć gdzie cel życia (a właściwie, że EWIDENTNY jego brak), że nie tędy droga i generalnie życie zepsutych elit i rauty dla miliarderów go NUDZĄ! Genialnie prawda?

Szybko więc jedzie z JEDYNYM PRAWDZIWYM PRZYJACIELEM SWOIM nasz Pan Facet na obóz w las i dzicz, staje po kolana w wodzie (oczywiście lodowatej) i ćwiczy wszystkie dawno zapomniane ciosy karate. Odnajduje kawałek celu i przez resztę książki będzie go poszukiwał - o czym później....

d3mil1f

W poszukiwaniach pomoże mu - Pani bohaterka - nazwijmy ja PANI FACETKA.
I tak, nasza Pani Facetka to: kobieta prosta, mądra, twarda i nieugięta, parająca się ciężka pracą weterynarza. Przy tym piękna, zadbana, eteryczna i zwiewna, jeśli powiem jeszcze, że BLONDYNKA DŁUGOWŁOSONOGA to nie uwierzycie, prawda? Jakie to przecież zaskakująco oryginalne! HA! Żeby było jeszcze bardziej zaskakująco autor zatrudnił tę sarnią i zjawiskowa panią weterynarz PRAWIE ŻE charytatywnie, dorzucając do wizerunku hobby w postaci koni arabskich o grzywach na wietrze furkoczących. Pan Facet spotyka Panią Facetkę bo....

Tu drobne wyjaśnienie się należy czytelnikowi - kiedy Pan Facet jest jeszcze ZŁYM GOŚCIEM W MEROLU potrąca na trasie katowickiej psa, i zaczyna w nim drgać pierwszy ludzki nerw i odruch ostatni, co mu został w tym organizmie zepsutym do cna prawie, i odwozi psa do... Tak, tak, tak, JAK NA TO WPADLIŚCIE??! Do Pani Facetki! A pies....

Pies - bohater chyba nagłówniejszy, nazwijmy go po prostu PIES. Oczywiście jest poharatany. Wystaje mu kość, kłaki mu się sfilcowały, oko zmętniało. Pani go ratuje patrząc chabrami oczu w oczy Pana, co to psa w marynarce za 300 dolców jej na stół w klinice kładzie. Pies w międzyczasie pozszywany niczym frankensztajn cudownie odzyskuje zdrowie, i co? Okazuje się być MEGArasowy, MEGAmądry MEGApiękny i MEGAzakochany w Pani i Panu. Dzięki sercu psa, co radość niesie, Pan Facet bierze Panią Facetkę za rękę i biegną boso po rosie w kierunku zachodzącego słońca. Zajączki kicają, sarenki nucą ballady Sinatry, dzięcioł w parze z wiewiórką stepuje na gałęzi klonu. Pan z Panią zakładają stadninę koni i rodzą prześliczne kucyki.

d3mil1f

To tak mili moi w skrócie. Oczywiście historia jest o wiele bardziej zawiła, po drodze występują w niej ZŁE KOBIETY, ZEPSUCI PRZYJACIELE, nieszczęśliwe konie i krwawi trenerzy. Jest z jedno mordobicie, dwa cudowne uzdrowienia, półtora namiętnego seksu i ze cztery mądre rozmowy, kiedy to naturalnie Pani Facetka mówi do swojego Pana Faceta:

Popatrz na te złote gwiazdy na czarnym niebie. Popatrz na te piękne brzozy i sosny. A ten srebrzystobiały śnieg? Kiedy stopnieje, pojawi się zielona trawa, zakwitną kolorowe kwiaty, zaśpiewają ptaki. Czy to nie jest cud?

Aha! I jeszcze pies zdycha, co by się reinkarnować jako człowiek, Pan Facet zaklina konie i odnajduje literaturę swojego życia. Mówi też "oooooo" dziwiąc się, kto to Dalajlama, bo dotychczas czytał tylko klasyków (tu wymienia Ludluma, Gretkowską, Grochalę i Forsytha...), Pani Facetka siodła konie i galopuje w dal w świetle księżyca sylwestrową nocą......

d3mil1f

I przesłanie jest. Drogi czytelniku, nieważne bogactwo, nie jest istotne to, co masz, w tym szczęścia nie odnajdziesz. Sprzedaj swojego merola, rzuć to życie zepsutego japiszona, upłynnij kolekcję porcelany. Weź kartę kredytową, idź do bankomatu, a potem szybko na rynek. Kup sobie jakiegoś konia, a najlepiej ze trzy. Nie muszę już chyba ci wspominać o hasjendzie i polu (żeby nie miało mniej niż 13 hektarów!) to tak przy okazji też kup za resztę. I mówię ci, czytelniku, zobaczysz, jaki jesteś wolny jak ptak na nieboskłonie.......

Zanim krzyknę BONANNAAAANNZAAAAAAAA chciałabym jeszcze tylko powiedzieć, że książka ma tak wiele wspólnego z dziennikiem Brydżet jak ja z Księżniczka Monako, tak przypomina humor Nicka Hornby'ego jak pumpernikiel torcik marczello, a finezyjnie przekazuje prawdy życiowe co najmniej tak, jak finezyjnie wyglądało by Jezioro łabędzie w moim wykonaniu.....
Ech.....
Kolejny dowód na to, że jednak powinno się wiedzieć CO SIĘ CHCE POWIEDZIEĆ a nie, że się chce NAPISAĆ KSIAŻKĘ. Trochę ręce, szczęki i piersi opadają widząc, co się dziać musi w Ogólnopolskich Konkursach Literackich, że takie gluty wygrywają......

d3mil1f
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3mil1f