Trwa ładowanie...
recenzja
23-04-2014 16:21

Uważaj o czym marzysz

Uważaj o czym marzyszŹródło: "__wlasne
d1vnwmo
d1vnwmo

„Potrafiłem łowić ryby. Kolekcjonować przedmioty wyrzucane przez morze. Czytać amerykańskie komiksy. Biegać zimą po lesie z Gałganem – choć to mi wychodziło niezależnie od warunków atmosferycznych. I umiałem odnajdywać ruiny, wyszukiwać wejścia do królestwa sidhe i rysować mapy”. Tylko że żadna z tych umiejętności nie przydaje się w szkole. No może trochę rysowanie map, ale gdy dotyczą skarbów, albo krain wymyślonych, to już niekoniecznie.

A dla Finleya świat z tego się składa. Z wolności. Z czystego powietrza. Z biegów przełajowych z psem. I z zapachu morza we włosach. Dlatego bardzo często wytyczone przez niego szlaki jakoś mijają szkołę. Bierze wędkę, schowaną na takie okazje w drzewie, psa Gałgana i ucieka ze szkoły, by żyć swoim życiem.

Ale pewnego dnia wychodzi na jaw, że siedemdziesiąt jeden razy ominął ten budynek. I że ten siedemdziesiąty pierwszy jest ostatni. Tuż przed wakacjami może się już nie siadać w swojej ławce. Wiadomo, że i tak nie dostanie promocji do następnej klasy i będzie musiał powtarzać rok. Za karę ma coś robić przez całe lato, coś, co wybierze dla niego wielebny Propsero, wioskowy pastor i przywódca. Propsero myśli i podrzuca chłopaka w różne miejsca – na przykład od sklepu. Ale ostatecznie Finley dostaje pracę jako listonosz, bo ten prawdziwy skręcił nogę. Finley jest wniebowzięty – bo na pożyczonym rowerze bierze rozpęd i znów ma wiatr we włosach! Za rowerem biegnie pies i są na tyle szybcy, że zostaje jeszcze trochę wolnego. Ale Finley uważa, że jego życie w wiosce jest nudne. Mimo całej ogromnej wyobraźni, niemal nie mieszczącej się w tak małej głowie, nie potrafi znaleźć w swoim świecie nic ekscytującego.

Do czasu, aż w jego ręce wpada list do „Szanownych Państwa Lily, sklepik „Okamgnienie”, Zatoka Reginalda”. Finley nie wie nic o żadnym sklepiku. Nie wie, gdzie jest taka Zatoka. Nie zna żadnych Lily, choć zna wszystkich w wiosce. Ale pod wskazany adres trafia, a po otwarciu drzwi dostaje obuchem w głowę. A ten obuch nazywa się „miłość od pierwszego wejrzenia”, a na imię ma Aiby. Aiby jest inna niż wszyscy – inaczej się ubiera, inaczej wygląda, inaczej mówi. A do tego mieszka w domu, w którym na dniach ma zostać otwarty przedziwny sklepik – w sklepiku Okamgnienie mają być sprzedawane magiczne przedmioty. Takie jak latający dywan, spodnie ze szkockiej żywej wełny, które same chodzą, peleryna niewidka czy gadający trup. Wszelkiego typu dziwne przedmioty, które mają w sobie trochę magii, które przyciągają kolekcjonerów z całego świata i których istnienie podważa każdy „normalny” człowiek. Ale one istnieją, trzeba tylko wiedzieć, gdzie jest znaleźć, bo sklepik Okamgnienie znika dość często, by uchronić siebie i
właścicieli przed ludźmi o złych zamiarach.

d1vnwmo

Zaczyna się finleyowa przygoda życia, na którą tak naprawdę nie do końca był przygotowany, mimo ciągłych narzekań na nudę. Ale okazuje się, że jest inteligentny, silny, odważny i że wszystko to dzieje się za sprawą czarów, które nazywają się zakochanie. I w obliczu zagrożenia umie stać się mężczyzną – choć na jedną chwilę. Tylko, że potem przychodzi refleksja – o tym marzyłem, czyż nie? To dlaczego tak mocno trzęsą mi się nogi i nie mogę złapać tchu?

To książka pełna magii, pełna nie-oczywistości. To trochę kryminał, który czyta się z zapartym tchem, a trochę zwykła-niezwykła książka przygodowa. Młody chłopak, na progu dojrzewania, który chce dokonać jakichś wielkich czynów, albo choć wyrwać się z marazmu podobnych do siebie dni, to temat mocno eksploatowany w literaturze, ale to także temat rzeka. Można go gryźć od wielu stron i nigdy nie pozostać sytym. Tym razem w tej przygodzie czai się coś nadprzyrodzonego i mam wrażenie, że nie przez przypadek akcja osadzona jest w Szkocji. Bo właśnie tam ludzie żyją na granicy dwóch światów. Gdy mowa o wielebnym Propsero, Finley stwierdza, że „podobnie jak wszyscy Szkoci umiał łączyć przesądy, wierzenia i religie, wielkie i małe bóstwa. Dla nas to normalka, że wierzymy w dobrego Pana Jezusa, opiekuna dzieci, i w banshee, które je porywają”. To takie miejsce, gdzie nieustannie ocierają się o siebie widoczne z niewyobrażalnym.

To ma też odbicie w stronie wizualnej Walizki pełnej gwiazd - chciałabym móc czytać takie książki jako dziecko! Tymczasem wyposzczona pożółkłym papierem książek mojego dzieciństwa, który niemal ranił palce przy czytaniu, rzuciłam się na tę lekturę – ta książka jest piękna, pięknie zdobiona, z ornamentami na każdej stronie, z obrazami magicznych przedmiotów, z niepokojąca okładką.

I pozostaje tylko mieć nadzieję, że Finley tak łatwo nie przestanie marzyć. Nadzieję niemal osadzoną w pewności, zważając na fakt, że gdzieś tam na okładce kryje się cyferka 1. A wiadomo, że potem nadchodzi przynajmniej dwójka.

d1vnwmo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1vnwmo