Trwa ładowanie...
recenzja
24-04-2014 13:42

Chicago, Chicago

Chicago, ChicagoŹródło: Inne
dc9s4uy
dc9s4uy

Jest lato 1974 roku. Sześcioletnią Kirby zagaduje obcy mężczyzna, Harper Curtis. Odchodząc zostawia po sobie pamiątkę - pomarańczowego konika. W marcu 1989 roku wróci, by odebrać dziewczynie życie. Przed śmiercią ocali ją ukochany pies. Ale inne ofiary Harpera nie będą miały tyle szczęścia. Zora zginie w roku 1943. Willie w 1954. Margot w 1972. Cathrine w 1993. Jak to możliwe, że Harper morduje przez ponad 50 lat? Nie jest to żadna fabularna tajemnica. Lauren Beukes zdradza ją dość wcześnie. Zdradzają ją także zapowiedzi wydawcy umieszczone na okładce. To dzięki tajemniczemu Domowi, umożliwiającemu zabójcy podróże w czasie.

W Lśniących dziewczynach mieszają się dwa, wydawałoby się nieprzystające do siebie gatunki. Z jednej strony jest to klasyczna opowieść kryminalna. Kirby, dziewczyna, która przeżyła, zatrudnia się w redakcji szanowanej chicagowskiej gazety "Sun-Times", by, korzystając z jej zasobów, wytropić mężczyznę, który omal jej nie zabił. W niechlujnym i amatorskim śledztwie pomaga jej Dan Velasquez, weteran zajmujący się kiedyś sprawami kryminalnymi. Harper tymczasem odnajduje i morduje kolejne kobiety. Ale jego wątek to już współczesne fantasy - z przeznaczeniem, magią, "lśniącymi" dziewczynami i podróżami w czasie.

Beukes sprawnie miesza ze sobą te stylistyki, dzięki czemu Lśniące dziewczyny nie rozłażą się w szwach (choć wyraźnie te szwy widać). To historia, której udaje się być jednocześnie mroczną opowieścią o seryjnym mordercy w stylu Chelsea Cain i czystym urban fantasy, inspirowanym książkami Neila Gaimana i Stephena Kinga . Autorka * Zoo City* nie zaskakuje może oryginalnością, a jej pomysłom brak polotu, ale nadrabia warsztatem. I doskonałym reaserchem, dzięki któremu podróżujący w czasie Harper staje się pokręconym, żądnym krwi przewodnikiem po Chicago i Ameryce XX wieku.

Dogłębny reaserch to zresztą największe osiągnięcie południowoafrykańskiej pisarki - nie przez przypadek w podziękowaniach nazwiska reasercherów padają jako pierwsze (Zara Trafford, Adam Maxwell, Christopher Holtorf). Widać, że zarówno oni, jak i Beukes wiele czasu spędzili w chicagowskich bibliotekach - zbierając materiały i wygrzebując ciekawostki. Dzięki ich robocie z prostej w sumie fabuły o polowaniu na seryjnego mordercę, można się dowiedzieć co nieco na temat warunków życia w czasach Wielkiego Kryzysu, sytuacji kobiet podczas II wojny światowej, antykomunistycznej (i, jak się okazuje, antygejowskiej) histerii z lat 50. czy aborcyjnego podziemia, działającego w Chicago jeszcze przed słynnym wyrokiem w sprawie Roe vs. Wade.

dc9s4uy

Dzięki tej drobiazgowości rozdziały, w których Beukes przedstawia kolejne ofiary Harpera są najciekawsze. I nie tylko jako materiały edukacyjne - wykreowane w nich postaci są wielowymiarowe i przekonujące, dużo bardziej interesujące niż enigmatyczny, słabo opisany Harper czy nudny i pospolity Dan. To właśnie lśniące dziewczyny są prawdziwymi gwiazdami powieści. A przewodzi im sama Kirby - rezolutna studentka dziennikarstwa, urzekająca, bezczelna i zabawna. Jednocześnie dziewczęca i kobieca, ofiara i łowca. To idealny przykład świetnie skonstruowanej postaci kobiecej, która, nawet pomimo spotykającej ją przemocy, unika uprzedmiotowienia.

Dzięki takiemu rozłożeniu akcentów Beukes unika pułapki, w którą wpada wielu autorów powieści o seryjnych mordercach (w tym przywoływana przeze mnie Chelsea Cain ). Nie idealizuje zabójcy, nie czyni z Harpera wyrafinowanego, pociągającego superzłoczyńcy, którego czytelnikowi łatwiej podziwiać, niż nim gardzić. Patroszący swoje ofiary Curtis nie jest i nie próbuje być nowym Hannibalem Lecterem. To typowy brutal - głęboko skrzywiony, przygłupi prostak, przejawiający skłonność do sadyzmu już w dzieciństwie. Jego twórczyni odrobiła pracę domową, poczytała o mordercach i stworzyła postać wprost z nudnych raportów policyjnych, bardzo odległą od uwielbianych przez czytelników wystylizowanych okrutników. Którzy po prostu nie istnieją.

Podobnie jest z przemocą obrazowaną w Lśniących dziewczynach. Nie ma tu miejsca na estetyzowanie przemocy. Opisy kolejnych zbrodni Harpera są odpychające i odrażające. Zamiast krwawej pornografii, czytelnik dostaje konkretne, okrutne sceny. Bezsilne ofiary wykrwawiają się w nich i umierają. A pozbawiony wyobraźni morderca wciąż popełnia błędy.

Ciekawie opisane zostało także śledztwo prowadzone równolegle przez policję i Kirby. Pełne ślepych zaułków i mylnych tropów, prowadzone niechlujnie przez ludzi, którzy albo się na tym nie znają, albo traktują to rutynowo, diametralnie różni się od wielu nierealistycznych śledztw opisywanych w powieściach o genialnych detektywach. Tutaj liczy się przede wszystkim przypadek, a ścigający, bardziej niż na przebłysk geniuszu, czekają na błędy popełniane przez ściganego. Może to rozczarować miłośników klasycznych kryminałów, ale zainteresuje wielbicieli realistycznych dramatów dziennikarskich. O ile nie wystraszył ich wcześniej wątek fantastyczny.

dc9s4uy

Amerykańscy recenzenci podkreślają, że Lśniące dziewczyny to świetny materiał na wakacyjny bestseller. I mają rację - powieść Lauren Beukes czyta się doskonale. Jednak po wyróżnionej nagrodą Arthura C. Clarke'a autorce * Zoo City, można było spodziewać się nieco większych ambicji. Tymczasem jej najnowsza książka, owszem, wystaje ponad przeciętność, lecz nie próbuje osiągnąć nic więcej - jakby autorce zależało tylko na miejscu na liście bestsellerów "The New York Timesa" (na razie udało się jej dostać jedynie na mniej prestiżową listę brytyjskiego "Sunday Times"). *Lśniące dziewczyny - pozbawione ambicji, unikające odważnych pytań i świeżych pomysłów - grzęzną w szufladce popliteratury. To książka wciągająca, sprawnie napisana i świetnie udokumentowana, ale rozczarowująco pospolita.

dc9s4uy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dc9s4uy