Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:03

PRL wcale nie taki smutny i nie bez wartości

PRL wcale nie taki smutny i nie bez wartościŹródło: Inne
d29mqa7
d29mqa7

Brulion Bebe B. jest szóstym z kolei tomem Jeżycjady i muszę przyznać, że jak dotąd podoba mi się najbardziej. Może dlatego, że prócz humoru, który jest wszechobecny w utworach Małgorzaty Musierowicz oraz ciekawych sytuacji międzyludzkich, wyziera tutaj dość wyraźnie czasoprzestrzeń PRL-u. PRL-u i kryzysu, który spogląda na nas z kart książki zupełnie inaczej, niż w poprzednich powieściach. Dotąd widzieliśmy długie kolejki w sklepach, zwolnienia z pracy (mam tu na myśli profesora Dmuchawca), donosicielstwo i tym podobne smutne przejawy reżimu komunistycznego. Atmosfera zagrożenia i niepewności sięga apogeum. Nawet w powietrzu i wyładowaniach atmosferycznych widać czerwony sztandar. Jedno jest pocieszające, mimo że komunizm wydaje się tutaj wnikać coraz głębiej w społeczeństwo, to jednak… Mamy przejawy społecznej integracji i chęci walki z ustrojem. Kiedy Małgorzata Musierowicz umieszcza Bernarda na wiacie przystanku z całym dobytkiem inwentarza, a więc Beethovenem w tle, konfetti i jabłkami,
wrzeszczącego „Obalcie mury!”, zaczyna się przebłysk nowości. Nowością jest zapowiedź zmęczenia PRL-em, chęć walki z nim i integracja społeczna.

W tej skarnawalizowalnej, pełnej witalności scenie, główną rolę gra Bernard Żeromski (nazwisko znaczące). To jedna z moich ulubionych postaci w Brulionie Bebe B. Bernarda po prostu nie da się nie lubić. Jak na artystę przystało barwny, wręcz krzykliwy w pomysłach na swój własny image, niezwykle kolorowy, a zarazem o gołębim sercu, spieszący każdemu potrzebującemu z pomocą. Ale w przyjacielu Damba urzeka najbardziej chyba jego język. Mówiąc o sprawach codziennych, językiem stylizowanym na język proroka, jednocześnie bawi, ale też pokazuje swoje aspiracje chęci zmieniania świata, rzeczywistości i wskazywania drogi innym. A drogę wskazuje dość często. A to zasmarkanej z miłości Anielce - lotowi, który latać nie potrafi, bo podoba jej się nielot, Krystian, z którym w końcu jednak się rozstaje i to z hukiem. A to Lisieckim, próbując wytłumaczyć im ludzkie odruchy. W efekcie zostaje poczęstowany całkiem niezłą, neandertalską piąstką jednego z nich. Wreszcie, jako wuj Bebe B. idzie na zebranie. Kiedy
polemizuje z Pierogiem, z którym zupełnie się nie rozumieją, mówiąc innymi kodami językowymi i innymi kodami postrzegając rzeczywistość, strzela mu gumeczka u bluzki i… draka. Znieważenie i zawieszenie jego przyjaciół w obowiązkach uczniowskich.

Dramat za dramatem z groteską i śmiechem w tle, ale wszystko dobrze się kończy. Do akcji bowiem wkracza sam profesor Dmuchawiec. Ten strażnik wartości humanistycznych poradzi sobie z każdym problemem. Mimo wieku nie umknie jego oku rodząca się miłość (między Dambem i Bebe), wartość człowieka (Bernarda) i kłamstwo (Pieroga). A więc, może warto sięgnąć lub przypomnieć sobie kolejną, pełną wartości, śmiechu i codzienności powieść Małgrzaty Musierowicz?

d29mqa7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d29mqa7