Trwa ładowanie...
recenzja
08-06-2012 13:12

Niebajeczna bajka

Niebajeczna bajkaŹródło: Inne
dc9s4uy
dc9s4uy

Bajka zaczyna się od Artura Nowowiejskiego. To właściciel kancelarii notarialnej, który na swojej drodze spotkał niezwykłą młodą istotę – trochę kobietę, a trochę ducha. Myśli o niej nieustannie. Oczywiście, podoba mu się, ale to nie ten rodzaj więzi. To raczej jakieś duchowe do-siebie-lgnięcie, jakiś rodzaj instynktownej opieki – on ma już sześćdziesiątkę, ona to ciągle młoda, piękna kobieta przed trzydziestką, ale w oczach ma całe doświadczenie świata. Dużo rozmawiają, dużo się śmieją, czasem piją razem koniak. Kobieta powierza mu swoje interesy i wtedy umawia się przez sekretarkę, albo wpada, raz na jakiś czas, zapowiedziana prywatnym telefonem, żeby porozmawiać, pobyć, pomilczeć.W końcu musi się pożegnać – wyjeżdża na długo, może nawet na zawsze, ale Nowowiejski jest osobą, której ufa, więc chciałaby mu powierzyć swoją historię. Gdy przyjdzie na to czas dostanie informację od tajemniczego Progne subis, które powie mu o niej wszystko – wszystko to, co dziewczyna sama wie o sobie.

Okazuje się, że to bajka-niebajka w stylu iście andersenowskim – bez dobrego, lejącego na serce miód, zakończenia. Osadzona w realiach dzisiejszego świata historia o tym, jak mała dziewczynka została skrzywdzona przez rodziców i brata, jak znęcali się nad nią i rozszczepili ją na pół – z jednej strony stoi Dorotka-idiotka, mała dziewczynka, którą trzeba się opiekować, która nigdy nie dorosła, która czyta „Calineczkę” i która chowa się w szafie zawsze wtedy, gdy dostanie polecenie, żeby nie pokazywać się na oczy. I jest Dorota – ta która zasiana gniewem, ale gniewem tłumionym, takim, który nie ma odwagi wyjść na zewnątrz, wyrasta z oczu, nosa, warg i włosów Dorotki-idiotki. To Dorota, która doskonale zna się na prawach, jakie rządzą światem, Dorota, która przyczajona, postanawia się uczyć w ciszy i spokoju, nie ujawniać się i wykonując każde polecenie, jakie zostanie jej dane, po to, by kiedyś móc ochronić Dorotkę-idiotkę, po to, by móc za wszystkie winy wobec niej wziąć odwet. To podręcznik dla
wszystkich zagubionych, skrzywdzonych owieczek o tym, jak urosnąć w sobie, oddzielić się od tego, co było złe, urodzić z siebie Dorotkę-idiotkę, wyodrębnić ją ze swojego życia, nazwać ją swoją siostrą, młodszą siostrą, którą trzeba się opiekować i wstać, pomalować oczy, wargi, policzki, zdobyć to, co się chce, zadośćuczynić. Dorota mówi, że „Na bramach wiszą ostrzeżenia” 'Zły pies'. Nie ma tabliczek z napisem: 'Dobry pies'. Do szkoły wzywa się rodziców złego ucznia. W mediach słychać o tych, którzy zabijali, gwałcili, znęcali się. To się podoba, to się sprzedaje. Przeciętność jest normą. To dobro w cieniu zła. Cień nie jest wart zainteresowania. Dobro ma zawsze dwie strony. Dobro to najczęściej zło ubrane w szatę przeciętności na balu kostiumowym.”

Jestem zła! Na ten tytuł (przewrotność dobra?!), na tę książkę, na ten świat, że tak go ktoś skonstruował, że chodzą po nim Doroty, Dorotki, Doroteczki, które muszą interpretować każdy najmniejszy powiew wiatru i przekładać go na swój własny język! Nie twierdzę, że literatura powinna śpiewać same wesołe piosenki o miłości, ale to jest taki smutny blues, słysząc go, bezwiednie zatyka się uszy. Jest tu wszystko – kupczenie ciałem, śmierć – ta zawiniona i ta nie, wyrachowanie, wielkie pieniądze, zaspokajanie seksualnych potrzeb i zaciskanie przy tym zębów, podstępy, manipulacje, fałszywa pobożność, rak zjadający ciało najlepszej przyjaciółki, prawdziwa miłość, która nie ma szans na spełnienie, ksiądz, który nie do końca niesie posługę wiernym, znęcanie się nad dziećmi... Cokolwiek złego pomyślisz – pewnie tu jest - cały wachlarz współczesnego podskórnego życia miasta.

Książka jest przerysowana, ale też autorka zasymbolizowała ją na śmierć. W e-mailach, które Dorota wymienia z Progne subis, toczy się bajka o współczesnej Calineczce, bajka pełna metafor, ślepych kretów, złych ropuch, pełna raju i nieba, upragnionego spokoju i malutkich sukieneczek Calineczki. Dobrze, że do każdego z e-maili autorka postanowiła dać rozwinięcie, że trzymała za rękę – byłam niecierpliwa czytając ją, nie rozumiałam, a tylko domyślałam się sensu i chciałam jak najszybciej sprawdzić swoje przypuszczenia. A poza e-mailami wciąż jest unoszenie się na chmurach symboli. Wysypany na środku mieszkania piasek z muszelkami, mowa ciała i nieustannie przewijająca się zapowiedź wielkiego balu, który Dorota wyprawi dla swoich najbliższych.

dc9s4uy

To mocna książka. Miejscami obrazoburcza. Z przewrotną – wedle tytułu – tezą, że dobra tak naprawdę nie ma, bo każdy człowiek jest egoistą i czyni dobro z jakiegoś powodu – po to, by ktoś mu się odwdzięczył, po to, by zdobyć coś dla siebie, po to, by zaskarbić sobie czyjąś przychylność, po to, by móc wpisać dobry uczynek do specjalnego zeszytu, który potem, na samym końcu drogi przeczyta Pan Bóg. Doskonale rozumiem, czemu jest napisana w takiej formie – w formie wyznania, w formie listów, e-maili. Świetnie wiem, że obliczona była na wywołanie skandalu, żeby wstrząsnąć ludzką umiejętnością patrzenia na świat, otworzyć oczy, pokazać, że nie jest tylko dobrze, że ta złotowłosa dziewczyna o pięknym uśmiechu, może mieć w sobie skrzywdzone dziecko i czeka, by rzucić ci się do gardła za jego krzywdy. Wiem, że to literatura napisana nie dla rozrywki, a dla analizy społeczeństwa, dla pokazania, wykrzyczenia pewnych prawd, nazwania po imieniu wielkich zbrodni. Tylko nie do końca jestem przekonana, czy taka
literatura ma sens. Nie do końca wiem, czy pani domu, gotująca właśnie obiad i biorąca do ręki tę książkę nie odrzuci jej ze wstrętem. Nie do końca wierzę, że jakaś Dorotka-idiotka znajdzie w niej ukojenie i pocieszenie – w tej wiedzy, że nie jest sama. Nie do końca jestem przekonana, że czytelnik/czytelniczka, na którym ta historia zrobiła wrażenie, będzie potrafił coś zrobić – że będzie nagle patrzył szerzej otwartymi oczami i szukał kogoś, komu można/trzeba/wypada pomóc.

dc9s4uy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dc9s4uy